Kto jest a kto nie jest faszystą?

REKLAMA

Lewicowa propaganda, media, a nawet nauka od kilku dziesięcioleci mozolnie pracują nad wmówieniem światu (czyli nam wszystkim), że faszyzm i narodowy socjalizm są ideologiami prawicowymi, a najlepiej „skrajnie prawicowymi”. Miałem kiedyś nawet w ręku książkę angielskiego badacza na temat historii konserwatyzmu, której ostatni rozdział poświęcony był… III Rzeszy.

Próby przytknięcia ludziom prawicy łatki „faszyzm” mają już długą historię, a ojcem tej koncepcji jest nie kto inny jak sam Józef Wissarionowicz Stalin, który dokonał naprawdę nowatorskiego podziału partii politycznych na komunistyczne i faszystowskie.

REKLAMA

W ten sposób 98% ludzi znalazło się w jednym zbiorze z Adolfem Hitlerem. Właśnie dlatego problem relacji konserwatyzmu i faszyzmu wydał się nam ciekawy i poświęciliśmy mu najnowszy numer (1/2013) półrocznika „Pro Fide, Rege et Lege” (tutaj), który na okładce ma wielki napis: KONSERWATYZM A FASZYZM

Prawdę mówiąc, nie zgadzając się z lewicową interpretacją o tożsamości faszyzmu z prawicą czy konserwatyzmem, nie zgadzam się także z podobnym uproszczeniem, jakoby faszyzm był tylko i wyłącznie lewicowy i socjalistyczny – tę z kolei tezę można spotkać w publicystyce prawicowej. Obydwa zafałszowania wynikają z dosyć dogmatycznego pojmowania sceny politycznej w tradycyjnym schemacie:

skrajna lewica ← lewica ← centrum
→ prawica → skrajna prawica

W moim przekonaniu faszyzm jest nie do umieszczenia na takiej osi, a to dlatego, że stanowi on dziwaczny melanż sprzecznych idei. Izraelski badacz Zeev Sternhell w swoich pracach na temat źródeł tej ideologii w krajach romańskich dowiódł, że praktycznie wszystkie tamtejsze ruchy faszystowskie wyszły z marksizmu, socjalizmu i syndykalizmu, aby w okresie I wojny światowej poprzeć działania wojenne i zaaprobować idee patriotyczne i nacjonalistyczne, a następnie konserwatywny model silnego państwa. I oto jest istota faszyzmu.

Z kolei Ernst Nolte wykazał, że w Niemczech zjawisko było odwrotne: przerażone sowieckim bolszewizmem konserwatywne mieszczaństwo wsparło Hitlera, ścigając się z komunistami na radykalizm społeczny i polityczną brutalność, byle tylko powstrzymać dojście do władzy miejscowych zwolenników Stalina. Zarówno więc Sternhell, jak i Nolte – najwybitniejsi współcześni badacze faszyzmu – są zgodni, że istotą faszyzmu jest synteza prawicowego nacjonalizmu z socjalistyczną demagogią. Jeślibyśmy chcieli to zjawisko przedstawić na osi prawica-lewica, to musielibyśmy faszyzm umieścić w… politycznym centrum, czyli obok chadeków i liberalnych demokratów.

W naszym Sejmie naziści siedzieliby między PO a PSL?

Absurdalność tego rozumowania jest oczywista. Błąd ma swoje źródło w postrzeganiu sceny politycznej jako linii prostej od skrajnej lewicy po skrajną prawicę. Faszyzm wymyka się tej klasycznej interpretacji, łącząc (nad lub pod wykresem – jak kto woli) lewicę i prawicę. Charakterystyczna dla jego prawidłowej interpretacji nie jest linia prosta, lecz okrąg, gdzie lewica i prawica w pewnym momencie łączą się ze sobą, poza główną osią, ponieważ skrajna lewica (komuniści, trockiści) w normalnych warunkach stoją w skrajnej sprzeczności do skrajnej prawicy (reakcjoniści i tradycjonaliści).

Faszyzm jest lewicowo-prawicowy, nie będąc zarazem centrowym, lecz będąc syntezą dwóch skrajności skierowaną przeciwko centrum politycznemu. Zjawisko to czyni faszyzm szczególnie interesującym obiektem badań, szczególnie w Polsce, gdzie – poza ośrodkiem wrocławskim („Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi”, a obecnie „Studia nad Autorytaryzmem i Totalitaryzmem”) – faszyzm nie tyle studiowano i opisywano, co potępiano i stygmatyzowano nim politycznych przeciwników.

Szczególnie zaś mało zbadanym obszarem pozostaje stosunek do niego konserwatystów. I ten ostatni temat jest właśnie głównym obszarem zainteresowania autorów najnowszego „Pro Fide, Rege et Lege”, gdzie Czytelnicy „NCz!” znajdą obszerne teksty znamienitych badaczy na temat tych relacji – m.in. prof. Jacek Bartyzel opisuje stosunek (może lepiej: obrzydzenie i niechęć) do tej ideologii hiszpańskich karlistów; prof. Marek Maciejewski w znakomitym tekście szkicuje słabość konserwatystów niemieckich, którzy nie umieli się nazistom przeciwstawić, a w końcu pogodzili się z ich rządami; prof. Marcin Karas opisuje Francję Vichy i pokazuje, że państwo to nie miało z faszyzmem nic wspólnego.

Zagadnienie wzajemnych relacji konserwatystów i faszystów oczywiście nie wyczerpuje bogatej tematyki tego numeru. Jest to bowiem największy numer „Pro Fide, Rege et Lege” w dziejach – ma aż 520 stron – i przypomina raczej rodzaj „kontrrewolucyjnej cegłówki” niż czasopismo w tradycyjnym pojęciu tego słowa. Znajdujemy tu teksty o konserwatyzmie, nacjonalizmie, filozofii, recenzje książek. Dla libertarian znajdzie się nawet tekst o Hansie-Hermannie Hoppe i jego „konserwatywnym libertarianizmie”.

REKLAMA