Wozinski: Protestantyzm i katolicyzm a wolność. Kto przysłużył się libertarianom?

REKLAMA

Kapitalizm, rozdział Kościoła od państwa, wolna od ingerencji duchownych edukacja – komu zawdzięczamy te osiągnięcia? Przeciętny wykształcony Polak odpowie po chwili zastanowienia, że wszystko to dzięki protestantom. To przecież okres reformacji przyniósł postęp techniczny, świecką kulturę oraz położył kres feudalizmowi. Murray Rothbard był osobą, która dokonała bodajże najwięcej, żeby wykazać, iż rzecz miała się zupełnie inaczej.

Współczesny ekumenizm to swego rodzaju ideologia, pod którą podczepia się niesamowite teorie. Świetnym przykładem może tu być wydany przez dominikańskie wydawnictwo W Drodze „Kalendarz ekumeniczny”, w którym oprócz historycznych dat związanych z prawosławiem i protestantyzmem można znaleźć rocznice uchwalenia kolejnych europejskich traktatów lub innych unijnych aktów. Wydawaniu tego typu publikacji towarzyszy poczucie, że katolicyzm powinien wiele się od innych wyznań uczyć, przede wszystkim na płaszczyźnie kulturowej i społecznej. Próbuje się więc zaszczepić egalitaryzm (demokrację), promować protestanckich teologów i uczonych oraz finansować wydziały teologii z państwowej kasy, wskazując, że w tych dziedzinach katolicka kultura wyraźnie innym wyznaniom ustępuje.

REKLAMA

Intelektualny lider ruchu wolnościowego, Murray Rothbard, przez cały okres swojej naukowej działalności wykazywał, że to właśnie kultura katolicka wydała na świat najdonioślejsze ustroje wolnościowe, zaś protestantyzm przyniósł współczesne formy totalitaryzmu. Sam Rothbard był zdeklarowanym ateistą, choć najwięcej sympatii spośród wyznań okazywał katolicyzmowi. Znana jest anegdota, wedle której Rothbard, siedząc przy okazji pewnego spotkania przy jednym stole razem z ks. Robertem Sirico, został przez niego zapytany o to, czy chciałby być ochrzczony wodą podaną im do picia. Ks. Sirico miał przekonywać, że postawa najważniejszego libertarianina jest niesłychanie zbieżna z postawą chrześcijanina. Rothbard miał jednak odmówić, tłumacząc się dochowaniem wierności raz powziętej decyzji. Wielu osobom, którym osoba Rothbarda kojarzy się z lewicowym ekstremizmem, może uzmysłowi to, jak bliski był mu ethos chrześcijański. W swych poglądach nie występował przeciwko protestantyzmowi jako takiemu, lecz wskazywał jedynie na błąd przypisywania mu pewnych doniosłych osiągnięć. Celem mojego artykułu także nie jest walka z protestantyzmem, ale wskazanie zupełnie błędnych teorii z nim związanych.

Kapitalizm

Zacznijmy od genezy kapitalizmu. Ta część argumentacji Rothbarda jest chyba najbardziej znana. Wydana w Polsce przez Wydawnictwo Znak „Etyka protestancka” Maxa Webera przez lata służyła za argument na rzecz tezy, że współczesny kapitalizm jest specyficznym wytworem rygorystycznych związków religijnych i jako taki nie pasuje do świata „normalnych ludzi”. Wymaga bowiem podłoża mieszczańskiej pracowitości i specyficznie pojmowanej nauki o zbawieniu. Katolicyzm zaś widzi człowieka inaczej, widzi go w perspektywie solidarności. Z drugiej zaś strony mówi się, że katolicyzm przez wiele wieków powstrzymywał rozwój ekonomiczny ludzkości. Dopiero zatem wolność wyznania przyniesiona przez reformację miała wyzwolić pewne siły, które, choć nieraz skrajne, przyniosły rewolucję przemysłową i nową epokę w dziejach ludzkości. Rothbard, wypowiadając się na powyższe tematy, chętnie cytował Ludwiga von Misesa. Ten zaś miał powiedzieć, że Weber pomylił wzorzec przyczyn, tj. że tak naprawdę wpierw pojawił się kapitalizm, a dopiero potem kalwinizm zaadoptował go do swego credo, zdobywając przychylność rosnącej w siłę grupy mieszczaństwa. Ponadto Rothbard wskazywał, że wolność pojawiła się już znacznie wcześniej, w średniowieczu. Konkurencja między systemami prawnymi Kościoła, miast, królów i innych jednostek przyniosła prawdziwy zrąb wolności, który wewnętrzna schizma Kościoła miała dopiero zniszczyć. Ponadto niezwykle obszernie wykazywał, szczególnie w „An Austrian Perspective on the History of Economic Thought”, że podstawowe kategorie ekonomii austriackiej: użyteczność krańcowa, subiektywna teoria wartości oraz teoria sprawiedliwej ceny zostały wymyślone właśnie przez katolickich scholastyków. Protestanccy ekonomiści jedynie z nich czerpali oraz – zniekształcając ich nauki – stworzyli laborystyczną teorię pracy, która poprzez Adama Smitha przyniosła na świat Karola Marksa i Johna Maynarda Keynesa.

„Wolna” edukacja

Najbardziej haniebnym wkładem protestantyzmu w kulturę Europy była państwowa i przymusowa edukacja. Główną siłą napędową byli liderzy luteranizmu: Marcin Luter i Filip Melanchton (zwany do dziś „nauczycielem Niemiec”). Zaczęło się od miasta Gotha w 1524 roku, a pierwszym państwem, które przyjęło system edukacji przymusowej, była Wirtembergia (1559 r.) Choć szybki pochód kolejnych państw i miast przyjmujących przymusową edukację został powstrzymany przez wojnę trzydziestoletnią (1618-1648), to już np. w 1669 r. Prusy posiadały prężny system zniewalania młodych umysłów. Drugim silnym ośrodkiem totalitaryzacji nauki była Genewa Jana Kalwina. Stała się ona centrum wszystkich kalwinistów, którzy rozsiewali idee państwowego szkolnictwa na całą Europę. Trafili między innymi do Szkocji, skąd wywodził się wyznawca idei Kalwina Adam Smith. W duchu kalwinizmu wychowany był także James Mill, który z kolei był men-torem kwakra Davida Ricardo. W 1571 roku za namową hugenotów królowa Nawarry wprowadziła przymusowe nauczanie początkowe na sporym obszarze Francji. Podobnie uczyniła kalwinistyczna Holandia w 1609 roku. Kraje protestanckie wykształciły w ten sposób całe zastępy filozofów, którzy opowiadali się za rozszerzeniem zakresu przymusowej edukacji oraz finansowaniem jej z podatków.

Dalsze efekty progresywizmu edukacyjnego okazały się tragiczne. Dobrym przykładem są tu Prusy. Od zawsze rolnicze i niezbyt zamożne stały się od XVII wieku środkowoeuropejską oazą totalitaryzmu. Całkowicie zmilitaryzowane i rządzone przymusem (niczym starożytna Sparta), zdominowawszy kraje niemieckojęzyczne, dokonały kasaty wszystkich klasztorów, które od zawsze były naturalnym miejscem edukacji. Poza tym dokonano konfiskaty budynków uczelni (do dziś dawne kolegia jezuickie są najczęściej siedzibami urzędów miast). Także w Stanach Zjednoczonych – jak opisuje to Rothbard w „Education: Free and Compulsory” – to właśnie protestanci byli główną siłą odpowiedzialną za wprowadzenie przymusowej edukacji. Jako pierwszy zdecydował się na przymusową edukację stan Massachusetts (1780 r.) – w większości zamieszkany przez kalwinistów. W 1805 roku dołączył do niego Connecticut. Za sprawą między innymi tych stanów przed rokiem 1900 przymusowa edukacja zagościła już we wszystkich stanach USA.

Protestantyzm przyniósł także trwałą ingerencję duchownych w sferę myśli. O ile na średniowiecznych uniwersytetach panowały prawo i medycyna, nowe państwowe uniwersytety zostały zdominowane przez teologię i ducha zupełnego sprzeciwu wobec nauki świeckiej, uprawianej dotychczas w duchu Arystotelesa. Teokratyczne dyktatury, m.in. Kalwina, przyczyniły się do daleko idącej ingerencji w zakres naukowych badań, oddając władzę nad edukacją w ręce państwowych urzędników. Nieprawdą jest zatem, że nauka została przez reformację wyzwolona. Z deszczu sporadycznych nadużyć wieków wcześniejszych świat nauki trafi ł pod rynnę totalitarnej biurokracji. Poza tym opłacani przez państwo naukowcy stali się apologetami każdej istniejącej władzy. Niech świadczy o tym chociażby postawa zawsze wiernych władcom Prus Hegla lub Kanta.

Sojusz ołtarza z tronem

Rothbard bardzo często porusza temat średniowiecznego sporu o inwestyturę i zachowania rozdzielności władzy kościelnej i świeckiej. Rzecz jasna, przez całe średniowiecze wiele było nadużyć – i to z obydwu stron. Jednakże zupełnie nowe podejście w kwestii stosunków ołtarz-tron przyniósł protestantyzm. W szczegółowej analizie poglądów Lutra i Kalwina Rothbard wykazuje, że po raz pierwszy w nowożytności mieliśmy wtedy do czynienia z rozmyślną i zideologizowaną próbą uczynienia z duchownych władców myśli i własności. Widział w tym początki współczesnego totalitaryzmu, wskazując na zasadniczą rolę intelektualistów i świeckich w prowadzeniu socjalistycznej propagandy. W jego mniemaniu bowiem każdy reżim utrzymuje się ostatecznie na opinii. Taką opinię budować może albo będąca na usługach władzy nauka (model sowiecki), albo religia (model protestancki).

Kalwin, Knox czy Luter dawali niedwuznaczne wskazówki odnośnie tego, kto ma rządzić w kraju. Ale sojusz ołtarza z tronem to także wsparcie z podatków udzielane np. uczelniom. W ciągu minionego dziesięciolecia byliśmy świadkami przyspieszonego procesu „protestantyzacji” nauczania teologii w naszym kraju. Wzorując się głównie na Niemczech i Francji, na polskich państwowych uniwersytetach powstawały kolejne wydziały: w 1998 r. w Poznaniu, w 2001 r. w Toruniu czy w 2003 r. w Szczecinie. Realizuje się w ten sposób najbardziej totalitarne zamysły rodem z Genewy. Wiecznie niedofinansowane państwowe uniwersytety znajdują w księżach nowych zwolenników socjalizmu, którzy nawołują publicznie do zwiększenia nakładów na uczelnie wyższe. Moim zamiarem nie była krytyka protestantyzmu w całości, bez żadnego „ale”. Jednakże w nawale ekumenicznej propagandy bardzo ciężko dziś o rzetelną ocenę tego, jak wielką tragedią w historii ludzkości była reformacja, jak wiele złego przyniosła. Murray Rothbard był osobą, która swym dorobkiem naukowym chciała wykazać, czym w swej istocie była wielka schizma. Nade wszystko jednak dokonał on ogromnego wysiłku rehabilitacji średniowiecznej kultury katolickiej – kolebki wolności. Wskazał na wykształconą w niej libertariańską teorię praw naturalnych, zasadę konkurencji systemów prawnych i usług ochronnych oraz udowodnił, że ekonomia austriacka wywodzi się bezpośrednio ze scholastyki. Zainteresowanych tą tematyką odsyłam do przebogatej bibliografii Murraya Rothbarda.

(źródło: NCZ! 2009; publikujemy w ramach cyklu tekstów archiwalnych, które nie poddały się upływowi czasu i prezentują “ostre”, często kontrowersyjne poglądy naszych Autorów)

REKLAMA