Kawiorowy socjalista. Trzy słabości byłego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego

REKLAMA

Zamiast 11 tysięcy m2 z 365 pokojami i półtorahektarowego parku w Pałacu Elizejskim, niedoszły socjalistyczny kandydat na prezydenta Francji musi na razie zadowolić się pojedynczą celą o powierzchni 12 m2 w nowojorskim więzieniu Rikers Island (aktualizacja: oskarżony o usiłowanie gwałtu na 32-letniej pokojówce w hotelu Sofitel w Nowym Jorku został umieszczony areszcie domowym). Upadek Dominika Strauss-Kahna (DSK) jest nie tylko spektakularny, ale zmienia też dość ambiwalentne podejście Francuzów do prywatnego życia ich polityków. Okazuje się, że „republikański model” oddzielania życia prywatnego polityków od ich działalności publicznej po prostu się nie sprawdza. O przywarach DSK wiedzieli wszyscy. W innym kraju człowiek z tego typu cechami nie miałby szansy na wielką karierę polityczną. Teraz pisze się o „wstydzie Francji” czy „plamie na jej wizerunku”. Chociaż wątpliwa to pociecha, można napisać, że i Francuz bywa mądry po szkodzie…

W jednym z wywiadów Strauss-Kahn zauważył dość proroczo, że na przeszkodzie do prezydentury mogą mu stanąć trzy rzeczy: zamiłowanie do luksusu, żydowskie pochodzenie i uwielbienie dla kobiet. I nie pomylił się, choć jego wybryk w Nowym Jorku trudno nazwać „uwielbieniem”.

REKLAMA

Luksus

Zaledwie kilka dni przed zatrzymaniem DSK przez policję w Nowym Jorku Francję obiegły zdjęcia tego polityka wsiadającego do nowego modelu „niepoprawnego politycznie” porsche. Przypomniano też jego zamiłowanie do dobrych cygar, podliczono majątek. Pojawiły się określenia w rodzaju „kawiorowego socjalisty” i postawiono pytanie, czy socjaliście wolno obnosić się z osobistym bogactwem. Jak na „przyjaciela proletariatu” było to niemal nieprzyzwoite. Pieniądze nad Sekwaną są tymczasem problemem kulturowym i kwestii tej nie wolno bagatelizować. DSK był bowiem socjalistą nietypowym. Bogaty, w dodatku prezes Międzynarodowego Funduszu Walutowego, kojarzonego z „ultra-mondialistyczną” polityką. Jego majątkiem interesowała się nie tylko prasa bulwarowa. Obrońcy DSK wskazywali, że większość tej fortuny to majątek rodzinny jego trzeciej żony, dziennikarki Anny Sinclair. 30 tys. euro (netto) miesięcznej pensji w MFW było tu tylko dodatkiem. 380-metrowe mieszkanie w Waszyngtonie, 240 m2 na placu Wogezów w Paryżu, dom w Maroku – to tylko nieruchomości niedoszłej pary prezydenckiej. DSK nosił garnitury po 30 tys. $, posiada cenną kolekcję sztuki, para nie płaciła we Francji podatków (z wyjątkiem tych od nieruchomości i fortuny), a w tym samym czasie przewodniczący MFW wzywał Greków do ostrego zaciskania pasa… Takie kontrasty nie wszystkim musiały się podobać.

Pochodzenie

Słowa o żydowskim pochodzeniu jako przeszkodzie na drodze do prezydentury okazały się najmniej ważne. Drogę przetarł tu zresztą, ze swoim mało francuskim pochodzeniem, sam Mikołaj Sarkozy. W internecie przypominano co prawda słowa DSK zaczerpnięte podobno z wywiadu dla „Trybuny Żydowskiej”: „Kiedy budzę się każdego ranka, zadaję sobie pytanie, jak być użytecznym dla Izraela” – ale nie miało to wpływu na jego pozycję. Można zakładać, że raczej budziło sympatię wśród Francuzów żydowskiego pochodzenia, w tym wpływowej grupy dziennikarzy, z którymi przyjaźni się i jego żona.

Seksualny popęd

Wydarzenia w nowojorskim hotelu „Sofitel” nie były pierwszymi tego typu ekscesami w karierze DSK. Jak powiedziała przed kamerami TV szefowa Frontu Narodowego, Maryna Le Pen, jego rozbuchana chuć była „tajemnicą poliszynela”. Miesiąc przed zatrzymaniem szefa MFW w Nowym Jorku francuski tygodnik „L’Express” wydrukował na jego cześć panegiryk. Przypomniano historię miłości z Anną Sinclair, pokazano jako ilustrację olbrzymi stół z dwoma ustawionymi naprzeciw siebie komputerami, z którego korzysta „nierozłączna” para, przypomniano porzucenie kariery dziennikarskiej przez Sinclair dla męża i ich wyprowadzkę do Waszyngtonu. Złośliwi mówili co prawda, że dziennikarka pomagała mężowi w karierze, bo jako prezydent musiałby ograniczyć swoje skoki w bok i byłby lepiej pilnowany, ale złośliwych przecież nie brakuje…

Znacznie bardziej niepokojące były ujawnione dotąd dwa inne przypadki „miłostek” DSK. W 2007 roku młoda dziennikarka Tristana Banon ujawniła, że pięć lat wcześniej, kiedy poprosiła o wywiad, Strauss-Kahn miał ją zaprosić do swojej garsoniery. Zamiast wywiadu było ponoć zdzieranie biustonosza i szarpanina. Oskarżenia nie było, bo dziennikarka jest córką Anny Mansouret, wiceprzewodniczącej frakcji PS w radzie generalnej departamentu Eure, i pośrednictwo wspólnych partyjnych znajomych sprawiło, że sprawa rozeszła się po kościach. Kolejny skandal seksualny dotyczył stosunków Strauss-Kahna z jego podwładną, szefową departamentu afrykańskiego MFW, węgierską ekonomistką Piroską Nagy. Sprawa wyszła na jaw podczas Forum Ekonomicznego w Davos w 2008 roku. Mąż Piroski przeczytał dwuznaczny mail do swojej żony. Jego autorem był właśnie szef MFW. Zlecono wówczas nawet śledztwo w sprawie funduszowej „seksafery”, ale Strauss-Kahn został z zarzutów o nadużywanie władzy oczyszczony. Na marginesie tej sprawy można dodać, że w książce pewnej anonimowej pracownicy MFW o pseudonimie „Cassandra” znalazł się ciekawy fragment sugerujący, że DSK „kiedy już namierzy zdobycz, bombarduje ją SMS-ami, zwykle zaczynając od słów »pragnę cię«”. Wskazywałoby to, że przygoda z Węgierką nie była jakimś specjalnym wyjątkiem.

Seksualny atak na 32-letnią „afroamerykańską” pokojówkę w Nowym Jorku wydaje się tylko konsekwencją chutliwej natury polityka.

REKLAMA