Kryptowaluty jak piramida finansowa. Wielka afera w Austrii. „Ponad 10 tysięcy poszkodowanych, wśród nich Polacy”

Źródło: Bitcoin.com
REKLAMA

Wielka afera finansowa w Austrii. Zniknęły dziesiątki milionów euro, które wprowadzono do systemu „Optioment”. Ofiarą oszustów mogli paść także Polacy.

„Optioment” działał jak platforma inwestycyjna – albo piramida finansowa. Dopiero teraz policja i służby finansowe zastanawiają się, czy cały mechanizm nie był od początku zaplanowanym oszustwem. Właściciele systemu zapraszali inwestorów do inwestowania w bitcoiny, oferując zyski rzędu nawet 4 procent tygodniowo. Każdy, kto wciągał do systemu innych członków, miał czerpać procent zysków także z ich dochodów.

REKLAMA

Inwestorzy w „Optioment” stawali się formalnie właścicielami kryptowaluty-bitcoinów, których ceny biły jeszcze niedawno rekordy. Austriacki Urząd ds. Rynku Finansowego policzył teraz, że w systemie znalazła się równowartość 12 tysięcy bitcoinów. Według aktualnej ceny, wynoszącej około 7 950 euro, mają one wartość 95 milionów euro.

Początkowo „Optioment” wypłacał obiecane zyski. Przepływy pieniężne zaczęły jednak wysychać w listopadzie.

Pod koniec miesiąca okazało się, że pieniądze zniknęły, a lokalni dystrybutorzy „systemu oskarżają o przestępstwo „tajemniczego handlarza”. Wśród oszukanych mogli być również inwestorzy z Polski czy Rumunii – informuje Bloomberg.
Centrum internetowego oszustwa okazał się Wiedeń, gdzie prawdopodobnie nawet 10 tysięcy osób wprowadziło bitcoiny do systemu „Optioment” – pisze z kolei dziennik „Die Presse”.

O oszustwo i kradzież pieniędzy podejrzewana jest w Austrii grupa, którą tamtejsze media nazwały „trzema muszkieterami”. To obywatele Austrii. Są jednak dowody, że ślady oszustwa prowadzą za granicę – do Danii, Niemiec i Łotwy.

Pod koniec stycznia sprawą zajął się Urząd ds. Rynku Finansowego. Podejrzewa się, że „Optioment” mógł być piramidą finansową. Sprawą ma teraz zająć się Interpol. Dotąd policja zatrzymała dwóch Austriaków.

Kryptowaluty to obecnie najpopularniejsza forma spekulacji. To nie tylko inwestowanie w systemy takie jak „Optioment”, ale także ogromny rynek naganiaczy, namawiających do zakupu udziału w tzw. kopalniach lub samodzielnego wydobywania kryptowalut za pomocą tzw. koparek.

Sprzęty te, warte minimum kilkanaście tysięcy złotych, nie są jednak w stanie w europejskich warunkach przynieść zysków ani nawet zwrócić kosztów zakupu. Dzieje się tak m.in. z powodu wysokich cen prądu, którego zużywają bardzo wiele, a także konieczności ich wymiany co minimum kilkanaście miesięcy, co spowodowane jest wciąż rosnącą mocą obliczeniową komputerów zaangażowanych w wykopywanie kryptowalut w Chinach.

Zobacz też: Tak żyją „górnicy” z największej na świecie kopalni bitcoinów. „Wykopują 14 mln dolarów dziennie” [VIDEO]

REKLAMA