Astro bazy. Innowacyjność na miarę Donalda Tuska

REKLAMA

Według expose Donalda Tuska Euro 2012 to nie tylko „radość i satysfakcja dla sympatyków piłki nożnej”. To „naprawdę duże, ambitne wyzwanie” a zarazem „wielka szansa cywilizacyjna dla Polski”. Piłkarskie mistrzostwa w powyborczej retoryce premiera miały być „sposobem na wyzwolenie pozytywnej energii z Polaków” a dla rządu pretekstem do rozbudowy nadwiślańskiej infrastruktury. Nowe drogi, sprawna Poczta Polska, nowoczesna kolej miały jeszcze przed międzynarodowym świętem sportu „zaświadczyć o sile i sprawności państwa”. Tymczasem stan realizacji „jednego z głównych priorytetów Platformy Obywatelskiej” dobrze oddaje atmosfera spotkania w Kancelarii Premiera poświęconego opóźnieniu w budowie Stadionu Narodowego i dróg ekspresowych (na autostrady już nikt nie liczy). Według Tomasza Machały – dziennikarza Polsatu, redaktora portalu kampanianazywo.pl, a prywatnie syna posłanki PO Joanny Fabisiak – wściekły premier powiedział Rafałowi Kaplerowi – szefowi Narodowego Centrum Sportu – że jeśli będzie trzeba to „sam będzie musiał zapierdalać z łopatą na budowie”.

Wiele wskazuje na to, że modernizacyjne plany rządu podzielą los innych obietnic z listopadowego expose lidera PO. Trudno uwierzyć, że to Donald Tusk za „naczelną zasadę polityki finansowej rządu” uznał „stopniowe obniżanie podatków i innych danin publicznych” i jeszcze pod koniec 2007r zaklinał się, że zamierza uprawiać politykę, której horyzont „wybiega poza termin kolejnych wyborów”. Niechęć do „państwa, które żyje na kredyt” bo „nie jest dla obywateli godne zaufania” (!) to nie aforystyczne podsumowanie poglądów któregoś z publicystów NCZ!, ale fragment politycznego credo które Donald Tusk wygłosił w sejmie trochę ponad 3 lata temu…

REKLAMA

Tydzień temu napisaliśmy (tutaj), że łakomy jakichkolwiek sukcesów szef polskiego rządu najwyraźniej postanowił zrealizować chociaż jedną z przedwyborczych obietnic Platformy (oczywiście oprócz powstrzymania PISowiskich „parszywieńców”). Dziś dochodzimy do wniosku, że oprócz budowania piłkarskich orlików (w myśl hasła „zdrowie i uśmiechnięte dzieci – najważniejsze!”) premier znalazł drugą niszę, którą PO stara się zapełnić. W ostatnią środę Donald Tusk osobiście pofatygował się na otwarcie pierwszego z 14 budowanych w regionie kujawsko-pomorskim obserwatoriów astronomicznych! – Obok (…) centrów sportowych, powinny powstać takie „mini-Koperniki”, na wzór tego warszawskiego centrum upowszechniania nauki i wiedzy. Wydaje się, że ten projekt, który tu oglądamy, może być multiplikowany w całym kraju, tak żeby w większości gmin tego typu centra powstały” – entuzjastycznie zapowiedział premier. Zapał szefa rządu podzielił Piotr Całbecki, marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. – Astronomiczne tradycje regionu zobowiązują. Jesteśmy pierwszym województwem w kraju, w którym na tak małej powierzchni będzie działało tak wiele obserwatoriów astronomicznych – stwierdził.

Według PAP koszt budowy jednej astro-bazy nie przekracza 300 tys. zł (budowa i zakup wyposażenia obserwatorium). Docelowo każdy mini-Kopernik (kamera CCD, teleskop, lornetka, komputer, budynek o średnicy 10 i wysokości 8 metrów) będzie kosztować nie więcej niż milion złotych.

Teoretycznie jest oczywiście możliwe, że dzięki podobnym centrom „młodzi ludzie będą chętniej wybierali kierunki ścisłe i techniczne”. Czy jednak – również twardogłowi wyborcy PO – nie spodziewali się po zapowiedzi premiera „inwestowania naszych publicznych pieniędzy w przyszłość, inwestowania w wydatki o charakterze rozwojowym, promowania przedsiębiorczości i innowacyjności (…), wspierania gospodarki wiedzy” czegoś więcej niż tylko kilkudziesięciu przyszkolnych mini-obserwatoriów?

REKLAMA