Dealerzy samochodowi za wyższymi podatkami i ograniczeniami w obrocie używanych aut

REKLAMA

Jak zmusić Polaków do kupowania nowych aut i tym samym podreperować portfele właścicieli salonów samochodowych? Pomysłami jak z rękawa sypie Stowarzyszenie Dealerów Volkswagena i Audi. Organizacja zamierza lobbować m.in. za „wprowadzeniem zakazu ponownej rejestracji auta powyżej 12 lat w przypadku zmiany właściciela, jeżeli było [ono] uprzednio zarejestrowane za granicą”. Wejście w życie takiego przepisu oznaczałoby, że prawie na pewno nie bylibyśmy wstanie sprzedać na terenie Polski samochodu sprowadzonego np. z Niemiec, gdy minąłby dwunasty rok od jego wyjazdu z fabryki. Ewentualny kupiec musiałby auto zarejestrować poza Polską albo przeznaczyć na prywatny szrot… To drugie byłoby jednak utrudnione.

Dealerom marzy się bowiem „zmiana systemu złomowania aut”. Organizacja przypomniała na konferencji prasowej, że właściciele, którzy „sami rozbierają stare auta na części lub sprzedają je np. za tysiąc zł komuś, kto się tym trudni”, robią to nielegalnie („samodzielne rozbieranie na części jest zabronione i teoretycznie karane”).

REKLAMA

Warto przypomnieć – za radcą prawnym Markiem Hamerlikiem – że zgodnie z polskim prawem „elementy wyposażenia samochodów wycofanych z eksploatacji mogą być wymontowywane tylko przez licencjonowane stacje demontażu”. Za nieprzestrzeganie tego przepisu „Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska może nałożyć karę od 10 do nawet 100 tys. zł”. W praktyce – jak przypomniał portal wp.pl – z ponad 1 mln samochodów wycofanych z eksploatacji w Polsce w 2009 roku (nie posiadamy bardziej aktualnych danych) do legalnych stacji recyklingowych trafiła zaledwie 1/4 pojazdów. Pozostałe (ok. 750 tys. aut) rozpłynęły się w szarej strefie (ich części można było znaleźć głownie na aukcjach internetowych)

Dlatego dealerzy Volkswagena i Audi proponują, aby za zezłomowanie kompletnego samochodu wystawiać „państwowe świadectwa złomowania o wartości 1000 złotych”. W ciągu roku można by je wymienić na „dodatkową zniżkę (…) przy zakupie nowego pojazdu”. Powyższe propozycje zostały oczywiście polukrowane troską oto, aby Polska przestała uchodzić za „złomowisko Europy”. Dealerzy w oficjalnym komunikacie dają do zrozumienia, że po prostu nie chcą, aby „utylizacja starych pojazdów z Europy nadal polegała na sprzedawaniu ich do Polski, ze szkodą dla nas wszystkich”. Odmiennego zdania są Polacy, którzy rocznie kupują ok. 700 tys. używanych samochodów (z salonów wyjeżdża co roku średnio 270 tys. aut). Ich średni wiek wynosi trochę ponad 10 lat. Aż 38% pochodzi z Niemiec.

Przy okazji autor tekstu poleca rozejrzeć się za używanymi autami na północ od Polski. To kierunek rzadko wybieramy przez rodaków. Tymczasem w krajach skandynawskich stosunkowo łatwo można upolować prawdziwą okazję. W czerwcu 2013 roku udało się kupić na południu Szwecji Opla Astrę z 2005 roku (stan niewymagający jakiegokolwiek wkładu finansowego) za równowartość ok. 11 tys. zł wraz z biletem na prom w obie strony i benzyną.

Dealerzy doskonale wiedzą, że proponowane przez nich rozwiązania nie przypadną do gustu statystycznemu Kowalskiemu. Dlatego puszczają oko do Jacka Rostowskiego. Proponują wprowadzenie daniny publicznej ściąganej z polisy OC dla aut w wieku powyżej 12 lat. Podatek nazwano przewrotnie „Bezpieczna Droga”. Stowarzyszenie przygotowało dla ministra finansów stosowną symulację. „W 2012 r. było 18.960.867 polis OC na kwotę 8,59 miliarda złotych”. Ok. 60% stanowią polisy dla aut w wieku minimum 12 lat. Ich wartość to około 5,154 miliarda zł. Zatem 10-procentowa danina przełożyłaby się na 515,4 miliona zł dla skarbu państwa.

Dealerzy chcą także podatku ekologicznego (100 zł rocznie) za „samochód nie spełniający [unijnych] wymogów ekologicznych dla aut powyżej 12 lat”. Gdyby taka danina obowiązywała w minionym roku, to od właścicieli 11.376.520 spełniających kryterium wieku pojazdów fiskus ściągnąłby 1137,6 miliona zł.

Jak podał „Auto Świat”, dealerom marzy się także „podniesienie opłaty recyklingowej z 500 do 1500 zł”. Haracz miałby dotyczyć „każdego wprowadzonego po raz pierwszy na terytorium Polski auta” – tak nowego, jak i używanego. Co ciekawe, stowarzyszenie zastrzegło, że „importerzy aut nowych i inne firmy importujące nowe samochody” otrzymywaliby… zwrot w wysokości 1000 zł (jak dokładnie miałoby to wyglądać, dealerzy nie wyjaśnili).

Widać gołym okiem, że propozycje Stowarzyszenia to po prostu skok na kasę kierowców. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Misją organizacji jest w końcu „zaspokajanie potrzeb gospodarczych członków”. O inicjatywie dealerów piszemy, ponieważ jest ona podobno zgodna z unijną strategią CARS 2020. To taka strategia lizbońska dla przemysłu motoryzacyjnego. Jej celem ma być m.in. forsowanie zmian w prawie, które pozwolą zachować (a najlepiej zwiększyć) zatrudnienie w sektorze samochodowym. Obecnie w branży pracuje ok. 12 mln Europejczyków, którzy bardzo nie chcą stracić swoich posad…

Jak wiadomo, unijni urzędnicy mają w Polsce coraz więcej do gadania, a rząd ochoczo sięga do portfeli kierowców. Warto więc trzymać rękę na pulsie, a kupując nowy samochód, unikać sprzedawców zrzeszonych w Stowarzyszeniu Dealerów Volkswagena i Audi!

(źródło: interia.pl, Auto Świat, wp.pl, materiały własne)

REKLAMA