Tanie piwa zagrożone!

REKLAMA

Wiceminister zdrowia nie ma dobrego wyczucia czasu! Igor Radziewicz-Winnicki w środku sezonu wakacyjnego wypowiedział wojnę… zbyt taniemu piwu.

Lipcowy upał wielu Polaków zwalcza schłodzonym kuflem tego najczęściej spożywanego napoju alkoholowego na świecie. Być może robi tak sam wiceminister, który nie zamierza ingerować w ceny bardziej wyszukanych – tzw. smakowych – owoców drożdżowej fermentacji wody, słodu i chmielu. Zastępcy Bartosza Arłukowicza nie podobają się jedynie zbyt przystępne ceny mocnych browarów sprzedawanych w dyskontach. To w dużych, sieciowych sklepach – pokroju Biedronki – przeciętny Polak robi zakupy. To tam statystyczni „tatusiowe” zaopatrywali się w piwo przed kolejnymi odsłonami Mundialu. Według „Faktu” (potwierdził to „Super Express” oraz w liczni studenci w komentarzach na nczas.com) w dużych marketach można nabyć puszkę złotego napoju już za 1,20 zł! Wiceminister natknął się na piwa po 1,5 – 1,6 zł i z przerażeniem stwierdził, że pomimo niskiej ceny są to napitki względnie mocne.

REKLAMA

Istnieją przynajmniej dwie wersje tego dlaczego Radziewicz-Winnicki postanowił przeciwdziałać tanim i mocnym trunkom przyprawionym chmielem.

Według jednej wiceszef resortu połączył świeżo nabytą wiedzę o łatwej dostępności piwa z wnioskami raportu „Młodzież 2013”, który na zlecenie Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii przygotował CBOS. Z opracowania streszczonego przez „Politykę” wynika, że w ciągu miesiąca poprzedzającego badanie (nie były to wakacje…) aż 72 proc. uczniów poniżej 18 roku życia poczuło w ustach smak piwnej goryczy. 44 proc. przynajmniej raz znalazło się w stanie upojenia jakimś alkoholem. Oficjalnie to właśnie w trosce o nasze zdrowie resort zamierza działać na rzecz ustawowego wymuszenia podwyżki cen piwa.

Druga wersja nie wyklucza pierwszej. Z danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wynika, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat ceny napojów wyskokowych „rosły o wiele wolniej niż przeciętne wynagrodzenie” czyli „stawały się coraz bardziej dostępne”. W 2001 r. przeciętny Polak mógł kupić za swoją miesięczną pensję 772 półlitrowe butelki piwa. Niespełna dwa lata temu alkoholowa siła nabywcza średnich zarobków wyniosła 1206 butelek złotego trunku. Możliwe więc, że wiceminister chce spróbować choć trochę zalać naszą dziurę budżetową pieniędzmi z podwyżki cen…

Według „Polityki” Ministerstwo Zdrowia najpierw zaproponowało resortowi finansów zmianę sposobu liczenia piwnej akcyzy tak, aby algorytm uwzględniał procentową zawartość alkoholu w trunku. Dzięki temu piwa tanie i równocześnie mocne musiałyby zdrożeć. Takie rozwiązanie wiązałoby się jednak z prawdziwą rewolucją na rynku i zmianą cen praktycznie wszystkich napojów alkoholowych. Kierowany przez Radziewicz-Winnickiego resort postanowił więc sięgnąć po stare, sprawdzone metody i zaproponował… wprowadzenie ceny minimalnej na piwo!

Z nieoficjalnych wyliczeń (ochoczo cytowanych przez bulwarówki pod zabawnymi tytułami takimi jak „Dramat polskich piwoszy” albo „Groza, piwo zdrożeje!”) wynika, że po zmianie przepisów puszka złocistego napoju za 1,5 zł będzie musiała kosztować przynajmniej 2 zł.

Zdaniem Radziewicz-Winnickiego cena minimalna wzmocniłaby nadwiślańskie, małe browary, które z „sieciówkami” raczej nie próbują konkurować ceną. Wiceminister – ewidentnie na przekór potrzebom rynku – chce, aby „producenci konkurowali ze sobą /tylko/ jakością” a ceny – zwłaszcza ich dolny pułap – zostawili urzędnikom.

Doświadczenie uczy, że nawet jeśli ministerstwo zdrowia dopnie swego to gustujący w najtańszych odmianach piwa Polacy znajdą sposób na zdobycie taniego i względnie mocnego alkoholu. W 2009 roku, gdy akcyza na wszystkie piwa wzrosła aż o 16 proc. „chmielne” wpływy do budżetu zmalały. Zyskała szara strefa… Cena minimalna czy też podwyżka podatków nie przeszkodzi także młodzieży w sięganiu po alkohol. Z cytowanego wcześniej raportu „Młodzież 2013” wynika, że drugą najpopularniejszą używką alkoholową jest wśród niepełnoletnich wódka. W miesiącu poprzedzającym badanie przynajmniej raz sięgnęło po nią aż 68 proc. osób poniżej 18 roku życia.

Na koniec warto podkreślić, że choć w redakcji uważamy tanie piwo za „piwo” tylko z nazwy, to w żaden sposób nie umniejsza to naszego oburzenia pomysłem Radziewicz-Winnickiego. Przypominamy, że piwo było rdzennie właśnie napojem „ludu” a nawet jego synonimem. Nie bez powodu wyraz „piwo” w języku polskim, białoruskim, bośniackim, chorwackim, czeskim i wielu innych wywodzi się z prasłowiańskiego słowa pivo oznaczającego po prostu napój („codzienny napitek”).

Na poniższym zdjęciu stronica książki z około 1448 r. zawierająca najstarszy zachowany do dzisiaj tekst w zawierający słowo piwo. Kolofon (dopisek) na dziele ma humorystyczny charakter: Dum bibo pywo stat mihi kolano krzywo (Gdy piję piwo plączą mi się kolana; dosłownie tłumacząc: stoi mi kolano krzywo)

rysunek kolofon o piwie nczas

REKLAMA