Emil Rau: Syndrom absurdalnego tworzenia przepisów

REKLAMA

Z EMILEM RAUEM, „łowcą fotoradarów”, rozmawia Rafał Pazio.

NCZAS: Dlaczego w Polsce prześladuje się kierowców?

REKLAMA

EMIL RAU: Mamy jakiś syndrom absurdalnego tworzenia przepisów. Kiedyś obserwowałem, jak jedna firma budowała stację benzynową we Francji. Wystarczyło mieć zgodę. W Polsce trzeba było zdobyć opinię środowiskową, warunki zabudowy, uzgodnienia instytucjonalne, całe tony dokumentów, na które czeka się miesiącami. Ostatnio byłem cztery dni w Berlinie. Widziałem, jak kierowca wjechał na skrzyżowanie i z niego nie zjechał. Policja nie zareagowała. Zdarzyło się. U nas dostałby 6 punktów i zapłaciłby 500 zł. Zyskałby opinię mordercy, bo śmiał wjechać na skrzyżowanie na czerwonym świetle. A przecież powinien zatrzymać się w miejscu, jak w kreskówce.

Takie argumenty nie trafiają do tych, którzy tworzą w Polsce przepisy

Kompletnie nie zależy nikomu na tym, żeby było normalnie. Przepisy mówią, że kierowca powinien spodziewać się tego, że dojeżdżając do skrzyżowania zmieni się światło. Musi poruszać się z prędkością, która pozwoli na zatrzymanie pojazdu. Brak tu jednak zdrowego rozsądku. Jeśli światło zmienia się w ciągu trzech sekund, kierowca ma na podjęcie decyzji o zatrzymaniu właśnie te trzy sekundy. Wytnijmy z tego jedną sekundę, bo człowiek ma prawo popatrzeć się na licznik. Dojdzie do tego, że wjedzie z opóźnieniem 0,1 sekundy już na czerwonym świetle. Zapłaci 500 zł i otrzyma 6 punktów karnych.

Nie będzie miał wyjścia…

Gdyby ten system nadzorował człowiek, machnąłby ręką na opóźnienie o 0,1 sekundy. Nad systemem siedzi jednak strażnik miejski, a za chwilę będzie siedział inspektor transportu drogowego. Taki nie odpuści. Ma wycisnąć kasę. Ktoś zaplanował, że będą z tego pieniądze. Kasa musi się zgadzać, miliony muszą płynąć. Czy na poprawę bezpieczeństwa wpływa wpajanie człowiekowi, że kiedy zobaczy sygnał pomarańczowy lub – jak inni mówią – żółty, ma bezwzględnie się zatrzymać? Są konkretne wyroki, nawet Sądu Najwyższego, że sygnał światła zielonego oznacza, że możesz wjechać, sygnał światła żółtego oznacza, że nie można wjechać. Jednak w przypadku gdyby zatrzymanie wprowadziło niebezpieczeństwo albo zmusiło do gwałtownego hamowania, należy przejechać. Jeżeli kierujący wjedzie na żółtym świetle na skrzyżowanie, ma nakaz zjazdu z tego skrzyżowania. Pozostanie na skrzyżowaniu tworzy większe niebezpieczeństwo. Idiota czytający przepis spostrzeże tylko i wyłącznie zakaz wjazdu na czerwonym świetle. Rozsądny człowiek przeanalizowałby taką sytuację i zadałby sobie pytanie, czy aby na pewno kierowca jest skończonym wariatem, czy po prostu zachował się rozsądnie. Nie bronię oczywiście tych, którzy po czterech sekundach wjeżdżają na czerwonym świetle

REKLAMA