Cena ludzkiego życia

REKLAMA

Kilka miesięcy temu, komentując na antenie radiowej ostatni wypadek w kopalni Halemba, senator RP Kazimierz Kutz zwrócił uwagę na to, że przyczyną tragedii była chciwość ludzka. Gdyby kopalnia nie chciała odzyskać maszyn i urządzeń wartości 70 mln zł, zalegających na pechowym chodniku, górnicy by nie zginęli. „Trzeba było to żelastwo zostawić” – powiedział Kutz – „nie było ono warte ludzkiego życia”. Opinię senatora podziela duża część Polaków.

W czasie pamiętnego trzęsienia ziemi w stolicy Meksyku we wrześniu 1985 roku zginęło co najmniej 15 tys. osób, straty materialne oceniono na ok. 5 mld dol. W mieście Meksyk ziemia drżała z siłą ok. 7 stopni w skali Richtera. Trzęsienie ziemi o podobnym natężeniu (6,9), jakie miało miejsce w 2001 roku w miasteczku Nisqually w stanie Waszyngton, spowodowało obrażenia, głównie lekkie i średnie, u 400 osób, zaś straty materialne oceniano na 2 mld dol. Różnica w skali zniszczenia, a ściślej, w liczbie ofiar śmiertelnych, wynikła z różnic w jakości budownictwa w Meksyku i w Stanach Zjednoczonych. Wprawdzie w obu krajach władze są świadome istniejącego tam zagrożenia sejsmicznego i ustaliły rygorystyczne przepisy budowlane, jednakże przeciętnego Meksykanina nie stać na tak solidne fundamenty i konstrukcje murów, na jakie mogą sobie pozwolić Amerykanie, którzy ponadto mają do dyspozycji lepszą pomoc medyczną i lepiej wyposażone szpitale, w których – w razie wypadku – można ofiary skutecznie ratować. Te kilkanaście tysięcy zabitych Meksykanów to skutek mniejszej ich zamożności. Gdyby Meksykanie mieli więcej pieniędzy, nie zginęłoby ich tylu, ilu zginęło. Pieniądze mogły uratować ich życie. Zabił ich brak pieniędzy.

REKLAMA

Jeszcze bardziej dobitny rachunek za ludzkie życie wystawili radni z powiatu San Mateo w pobliżu San Francisco i Doliny Krzemowej, uchwalając – ze względu na bezpieczeństwo lotów lokalnego ptactwa – rygorystyczny plan zagospodarowania przestrzennego. Przewidywał on m.in. zakaz budowy na terenie powiatu budynków wyższych niż czteropiętrowe. Trudno zaprzeczyć, że było to działanie dobroczynne. Ochrona przyrody, w tym ochrona ginących gatunków ptactwa, to zajęcie nie tylko niewinne, ale wręcz szlachetne. Nikomu nawet nie przyszło do głowy, że taka zmiana planu zagospodarowania może być przyczyną ludzkiej śmierci.
Z danych National Bureau of Economic Resaarch wynika, że wskutek ograniczenia wysokości budynków mieszkalnych na terenie powiatu San Mateo w Kalifornii, spadła liczba oddawanych do użytku mieszkań, co przyczyniło się do wzrostu ich ceny. Wyższa cena mieszkań w powiecie San Mateo zmusiła gorzej uposażonych, lecz dla funkcjonowania powiatu nieodzownych pracowników, takich jak strażacy, policjanci, personel medyczny i inne służby miejskie, do poszukiwania miejsca pracy dalej od San Francisco, np. w Oakland, gdzie nieruchomości są tańsze. Jednakże większy popyt na mieszkania w Oakland doprowadził także do wzrostu ich cen i wędrówka ludu odbywała się na coraz to dalszą odległość. Pracowali w San Francisco, lecz mieszkali do 150 km od miejsca pracy. Wymagało to długiego i męczącego dojazdu do pracy. Z danych NBER wynika, że każdego roku w wypadkach drogowych, spowodowanych po części z powodu wydłużającego się dojazdu do pracy ginie rocznie kilkaset osób. Część z nich to niewątpliwie ofiary nowego planu zagospodarowania, uwzględniającego ochronę ptactwa.

Wracając do górników i argumentu p. Kutza. Żyjemy w świecie nieustannych niedoborów. Wszystkiego nam brakuje i wszystko można wykorzystać alternatywnie. Jeśli wydamy pieniądze na kupno butów, to nie wydamy ich na chleb. Jeśli pieniądze zabrane nam w postaci podatków przekażemy na dotacje dla Instytutu Sztuki Filmowej, nie wydamy ich na lekarstwa czy ciepłą odzież na zimę. Jeśli kupimy kombajn węglowy, to nie kupimy inkubatorów dla ratowania noworodków, wydobędziemy jednak węgiel, który dostarczy innym życiodajnej energii. Zmarnowanie kombajnu czy innej maszyny górniczej, na którą wydano kilkadziesiąt milionów złotych, to konieczność odjęcia sobie od ust tych pieniędzy i przymus kupienia nowej maszyny wydobywczej. Wiemy już, że wiąże się to z rezygnacją z zakupu kilkudziesięciu inkubatorów. Chyba że zrezygnujemy z wydobycia części węgla, co może skutkować obniżeniem temperatury w mieszkaniach niektórych ludzi, a więc zagrożeniem ich zdrowia. Thomas Sowell ze Stanford University pisze, że „poprawa bezpieczeństwa jednych odbywa się zawsze kosztem innego rodzaju bezpieczeństwa”. Ratując górników, zabijamy noworodki. Brzmi to brutalnie, ale jest prawdziwe. Ludzkie życie, mimo swojej „bezcennej” wartości i świętości – ma swoją cenę. Dlatego los i stan gospodarki nie jest li tylko kwestią mniej lub bardziej wątpliwych argumentów ideologicznych czy politycznych, lecz racją naszego bytu. Majątek ratuje życie. Kilkadziesiąt milionów złotych w postaci niewykorzystanych urządzeń przyczyni się do wzrostu ryzyka, w tym i ryzyka śmierci, w innym miejscu. Marnotrawienie dostępnych nam zasobów, energii, surowców, czasu, pracy ludzkiej zabija ludzi. Nie można więc pozwolić na to, aby dostawały się w ręce ludzi, którzy nie potrafią czy nie chcą należycie nimi zarządzać.

Zmarły przed paroma tygodniami Milton Friedman zwracał uwagę, że od wieków najlepiej do tego przystosowanymi są właściciele prywatni, którzy nie tylko za posiadany majątek zapłacili własnymi pieniędzmi, lecz na dodatek płacą własnymi pieniędzmi za konsekwencje swoich decyzji. Prywatyzacja gwarantuje nam to, że choć ofiary będą, bo przecież każda działalność człowieka wiąże się z ryzykiem – ich liczba będzie minimalna.

wcześniejsze teksty w kategorii „WAŻNE!”:
Fijor: cena ludzkiego życia
PO: Nie będzie cudu
Chińscy towarzysze kapitaliści
O Platformie: Liberalizm na opak
Korwin Mikke: Zlikwidować działalność gospodarczą!
Korwin Mikke: o likwidacji dzieci niepełnosprawnych.
Korwin Mikke dla nczas.com: Wspomnienia wyborcza…
Piotr Żak: Wnioski z rozmowy z Arturem Zawiszą oraz Szymonem Pawłowskim
Janusz Korwin Mikke: To są dziwne wybory!
Dariusz Kos: Czy prezydent sprzeda Polaka?

REKLAMA