Dlaczego „NIE” dla Traktatu Reformującego

REKLAMA

Świadomość społeczna dotycząca Traktatu Reformującego Unię Europejską jest słaba. Unia kojarzy się z socjalistyczną rzeką mleka z dotacji i możliwością szybkiego zarobku dla sezonowych emigrantów. Integracja polityczna – której częścią jest wzmiankowany traktat – nie ma oczywiście nic do rzeczy, ale to wyższa logika dla mas wyborczych.

Dlaczego Traktat Reformujący należy odrzucić? Gdyż stanowi on legalizację państwa europejskiego. Oczywiście to państwo i tak de facto już istnieje, ale póki formalnie go nie ma, to łatwiej jest je opuścić lub odmówić mu posłuszeństwa. Jesteśmy dziś w podobnej sytuacji jak stany amerykańskie, które pod koniec XVIII wieku zakładały unię (państwo federalne) – wydawało im się, że jest to luźna konfederacja państw (stąd słowo States w nazwie Stany Zjednoczone, czyli właściwie Państwa Zjednoczone) z której można wyjść. Szydło wyszło z worka, gdy w 1861 roku Południowcy ogłosili secesję i dowiedzieli się, że to nie jest takie proste… Obawiam się, że z nami jest w tej chwili podobnie. Wydaje się ludziom, że wchodzą do czegoś, gdzie panuje demokracja i wolność – i jeśli tego sobie zażyczą, to można będzie wyjść z tego czegoś. To wielka ułuda!

REKLAMA

Nie mniej śmieszna jest postawa liderów PiS, którym wydaje się naiwnie, że uchronią nas przed katastrofą za pomocą przedłużenia systemu nicejskiego, zapominając, że za kilkanaście lat nic nam to nie pomoże, a i w obecnej sytuacji zda się na niewiele, gdyż nie ma w Unii krajów, które poparłyby Polskę w sprzeciwie wobec Brukseli, a faktycznie wobec głównego płatnika UE, czyli Niemiec. Jeszcze śmieszniejsza jest wiara, że przed katastrofą uchroni nas brak przyjęcia Karty Praw Podstawowych. Przecież Lech Kaczyński nie będzie wiecznie prezydentem i nie będzie wiecznie blokował ratyfi kacji. Jak Donald Tusk czy ktokolwiek inny z lewicy obejmie prezydenturę, to Karta zostanie ratyfi kowana! To nie jest odparcie ataku, lecz odwleczenie egzekucji.

A jest się czego bać! Wystarczy rzucić okiem na blog internetowy Roberta Biedronia, aby zrozumieć, jak przerażająca jest perspektywa przyjęcia Karty. W jednym z niedawnych wpisów możemy przeczytać: „Hierarchia Kościoła katolickiego boi się Karty Praw Podstawowych, bo ta wymusi na nim reformy zmierzające do większego poszanowania praw człowieka i godności ludzkiej. Jak do tej pory bowiem Kościół miał z tym problem. (…) Karta Praw Podstawowych może sprawić, że patologiczna sytuacja, w której zdanie polskiego Kościoła jest ostateczną wyrocznią w wielu ważnych społecznie kwestiach, zostanie rozwiązana. Dzięki Karcie hierarchia Kościelna nie będzie mogła mieszać się w wiele spraw, które państwa demokratyczne pozostawiają w zakresie wolności i swobód obywatelskich. To obywatel pluralistycznego kraju decyduje o tym, czy chce zawrzeć małżeństwo homoseksualne, a nie Kościół”.

Nie miejmy złudzeń – nie teraz, to po następnych wyborach prezydenckich Karta zostanie przez Polskę przyjęta. Tymczasem art. 9 stwierdza wyraźnie, że małżeństwo jest związkiem dwóch osób, ale nie określa ich płci. Gdyby zapis taki zrobić 100 lat temu, to nikt by na to nawet nie zwrócił uwagi, tymczasem we współczesnym, zdegenerowanym i nienormalnym świecie brak sprecyzowania, że rodzina składa się z kobiety i mężczyzny, stanowi furtkę do narzucenia Polsce homoseksualnych standardów politycznej poprawności.

W dodatku małżeństwa homoseksualne nie stanowią z pewnością kresu buntu przeciwko naturze, jaki wybuchł na zdegenerowanym Zachodzie. Zaraz potem pojawi się eutanazja, żądanie zabijania dzieci poczętych do piątego miesiąca, gdyż w tym dopiero miesiącu powstaje kora mózgowa (teza posłanki Joanny Senyszyn), albo i później. Prasa przecież nieraz już informowała, że hiszpańskie kliniki aborcyjne dokonują mordów na płodach i w ósmym miesiącu ciąży, czyli na dzieciach zdolnych do samodzielnego życia w przypadku wcześniejszego porodu! W tym sensie „biedronizm-senyszynizm” stanowi nie uwieńczenie, ale początek kulturowej i cywilizacyjnej katastrofy.

W numerze 25 „NCz!” z 2007 roku znalazłem taką oto notkę: francuska organizacja Obrona dla Dzieci (DCI) zaatakowała komiksy o przygodach Asterixa. Wedle tej organizacji, Asterix powinien tłumaczyć najmłodszym, jakie prawa daje im Konwencja Praw Dziecka. Po dłuższej analizie DCI dopatrzyła się jednak, iż tak „negatywny” bohater jak Asterix nie może dawać dobrego przykładu. Jakie zarzuty mu postawiono? „1. nieodzwierciedlanie wielokulturowego charakteru Francji; 2. propagowanie nienawiści, agresji, ksenofobii, przemocy wobec obcokrajowców (walka z Rzymianami); 3. społeczeństwo wioski zbudowane jest hierarchicznie, zupełnie nie odzwierciedla zdobyczy rewolucji francuskiej; 4. życie w niehigienicznych warunkach”.

Oto mamy przyszłość kulturową Unii Europejskiej: trzeba „odzwierciedlać zdobycze rewolucji francuskiej”! Dziś jeszcze śmiejemy się z takich poprawnych politycznie bełkotów, ale zwróćmy uwagę, że jeszcze niedawno śmialiśmy się z tego, co dziś stało się rzeczywistością, a co wtedy było utopią – oto sprawdza się Mennheimowskie stwierdzenie, że utopia realizowana przestaje wydawać się nierealizowalną, przekształcając się w „swojską” ideologię. Przecież gdyby w 1989 roku ktoś powiedział, że Polska zostanie zalana propagandą homoseksualną, to byśmy nie uwierzyli – a jednak tak się stało! Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, tłumaczono nam, że Unia jest organizacją polityczną i ekonomiczną i nie ingeruje w kwestie moralne państw członkowskich. Wystarczyła chwila, a Karta Praw Podstawowych daje furtkę do wprowadzenia jednopłciowych małżeństw. Tak zwany postęp w kulturze – który my, konserwatyści nazywamy upadkiem – nie tylko jest w natarciu, ale atakuje coraz bardziej gwałtownie.
Traktat Reformujący jest groźny, gdyż centralizując Unię, daje przyspieszonej europeizacji prawne narzędzia do wymuszania na krajach członkowskich realizację tej kulturowej utopii.

REKLAMA