Minister zdrowia Ulla Schmidt (SPD) zaprezentowała Kartę „walczącą z szaleństwem odchudzania”. Zgodnie z jej założeniami modelki występujące na niemieckich wybiegach muszą mieć BMI (indeks masy ciała) co najmniej na poziomie 18,5 punktów. Wskaźnik ten można obliczyć dzieląc ciężar ciała przez wzrost podniesiony do kwadratu. Za „normalny” uważa się wynik między 18 a 25. Niemiecka minister dąży do tego, by w przyszłości zniknęły z wybiegów także dziewczęta, które mają mniej niż 16 lat.
Branża reklamowa zarzuca niemieckiemu rządowi populizm. Volker Nickel z Federacji Niemieckich Reklamodawców uważa, iż zarzuty pod adresem jego środowiska mijają się z rzeczywistością prezentowaną w reklamach i ogłoszeniach. – W 99,9 procentach przypadków nie pokazujemy wygłodzonych wieszaków na ubrania. Politycy powinni częściej oglądać reklamy, wtedy dostrzegą zachodzące zmiany – oponuje.
[nice_alert]Anoreksja „nie jest jakimś zasadniczym problemem, to raczej marginalne zjawisko, wyolbrzymiane przez społeczeństwo i politykę” – dodaje. A walka z przyczynami tej choroby powinna odbywać się w rodzinie.[/nice_alert]
W skuteczność zawartego porozumienia wątpią także specjaliści zajmujący się leczeniem anoreksji. – Niski indeks wagi ciała wcale nie oznacza choroby. Niektóre kobiety są z natury szczupłe – przekonuje Andreas Schnebel, przewodniczący Federalnego Związku ds. Zaburzeń Żywieniowych i kierownik monachijskiej poradni „Anad”. Jego zdaniem lepiej poddawać modelki systematycznym kontrolom lekarskim. Schnebel uczestniczył w spotkaniu ekspertów poprzedzającym podpisanie Karty Walki z Anoreksją. Postrzega ją jako „sympatyczną deklarację dobrych chęci”, rozbudzającą tak pożądane zainteresowanie tematem zaburzeń żywieniowych.
Całkiem niedawno pewna francuska organizacja zażądała nawet, by „zachęcanie do anoreksji” uznać za przestępstwo – wtedy niektóre marki odzieżowe można byłoby pozwać do sądu…
(za: IAR, zdrowie.onet.pl)