Gnoza z Wall Street

REKLAMA

Zewsząd słychać pytania o perspektywy gospodarcze na przyszłość. Niezmienna odpowiedź brzmi: nie wiadomo jakie ona są. Jakby ktoś wiedział, to niedługo byłby bogatszy od Billa Gatesa (i może wówczas też byłby za podniesieniem podatków – nie wiadomo). Ale w mediach roi się od analiz tych, co wiedzą. Bo co komu po „ekspercie”, który mówi, że nie wie?

[nice_alert]Czytam właśnie komentarze tych, którzy wiedzą i zaczynam dochodzić do wniosku, że główny powód dzisiejszego kryzysu, to grzech… pychy. Bankierzy z Wall Street chyba nie kradli świadomie. Oni po prostu, jak średniowieczni gnostycy, uznali, że posiedli wiedzę tajemną, przy pomocy której potrafią pokierować światem. A przynajmniej światem finansów i gospodarką.[/nice_alert]

REKLAMA

Nie bez przyczyny grzech pychy, zgodnie z tradycją wywodzącą się od św. Jana Kasjana – potwierdzoną przez Papieża Grzegorza Wielkiego – jest wymieniany na pierwszym miejscu w katalogu grzechów głównych Katechizmu Kościoła Katolickiego. Zgubne skutki ataku pychy na intelekt pokazał Dante w „Boskiej komedii” (cantiche: Piekło canti: VIII–X). Biblijnym symbolem tej pychy jest wieża. Wiele takich wież Babel stoi na Wall Street.

To grzech pychy był podstawą gnozy, której erupcję Eric Voegelin uznał za „esencję współczesności”. Powtórzył on za Platonem, że istotę rzeczywistości kształtuje ludzka dusza i tkwiąca w niej świadomość rzeczywistości, która bywa zachwiana przez dwa zasadnicze nieporządki: odwrócenie się od wartości (sceptycyzm) i lekceważenie ograniczeń codziennej egzystencji (gnoza). Gnoza – (z greckiego γνῶσις gnosis – „poznanie, wiedza”) – to wiedza przynosząca zbawienia. Poznanie gnostyczne otrzymuje człowiek albo w formie objawienia (od Boga) – wtedy jest to poznanie apokaliptyczne (apokalypsis = objawienie), albo w formie oświecenia czyli wtajemniczenia, kiedy człowiek sam inicjuje proces dochodzenia do wiedzy, która ma uczynić zeń właściwy „instrument poznawczy” i umożliwić uzyskanie „objawienia”.

[nice_info]Gnostycy głoszą istnienie prawdy hermetycznej, ukrytej, dostępnej co prawda nielicznym, ale jednak dostępnej, dzięki której wybrani potrafią zapanować nad światem.[/nice_info]

To właśnie chyba ta gnoza dostępna była specjalistom od finansów, którzy zagłuszali słowa krytyki pod adresem rynków finansowych prostym stwierdzeniem: nie znacie się, nie jesteście „z rynku”. Trzeba było być „z rynku”, żeby się „znać”. Trzeba było być „wtajemniczonym”. Trzeba było posiąść gnozę.

Nawet ten język: „potencjalne strefy wsparcia oporów”, „czarne świece”… Istne misterium! No i „objawienia” typu: „rynek znajduje się w pewnej konsolidacji, po której powinno nastąpić kontynuowanie dominującego trendu, ale czasami bywa odwrotnie”, albo moje ulubione: „prawdopodobieństwo spadków lub wzrostów jest wysokie i wynosi 50%”!

Na analizowanych przez „zawodowych ekonomistów” wykresach potrafiła „zarysować się drobna szpulka z dwoma cieniami, z których górny testuje opór w rejonie ograniczenia konsolidacji”. A tu, panie, trzeba ZUS zapłacić, a klient jeszcze nie zrobił przelewu, samochód z zaopatrzeniem nie dojechał, znowu zmienili przepisy podatkowe, a księgowa poszła na zwolnienie, pracownik przyszedł po podwyżkę, a urzędnik nie wydał jakiegoś pozwolenia!

[nice_alert]W „realu” jest okropnie. Lepiej zanurzyć się w tajemnej wiedzy o świecie finansów. A jak się głoszone prawdy nie sprawdzą, to zawsze „można zabrać człowiekowi trochę pieniędzy i wpompować je w system finansowy”, bo jest on „istotą na tyle elastyczną, że dostosuje się do zmian”.[/nice_alert]

[nice_download]blog Roberta Gwiazdowskiego[/nice_download]

REKLAMA