Jądrowe Niemcy i zielony podatek

REKLAMA

Na mocy decyzji rządu SPD i Zielonych z roku 2000, wszystkie niemieckie elektrownie atomowe miały zakończyć swoją pracę najpóźniej w roku 2021. Jednak nowa polityka energetyczna, ostatecznie zaakceptowana 6 września przez rząd chadeków i FDP, zakłada przedłużenie działania kilkunastu reaktorów nowszych generacji o 12-14 lat, a 17 starszych (tych zbudowanych do roku 1980) – o osiem lat. Oznacza to, że około roku 2030 nadal ponad 20 proc. niemieckiej energii elektrycznej będzie pochodziło z elektrowni jądrowych. Według opinii obecnego rządu i osobiście kanclerz Merkel, tzw. alternatywne źródła energii – zapewniające obecnie około 15 proc. całego zapotrzebowania Niemiec – do roku 2020 nie są w stanie zastąpić energii z atomu. Rząd chce, aby elektrownie atomowe stały się swego rodzaju „pomostem”, mającym zapewnić duże dostawy energii elektrycznej w Niemczech aż do czasu, gdy „ekologiczne” źródła energii staną się bardziej wydajne, obfite i pewne.

Ten nowy plan energetyczny rządu jeszcze musi zostać zatwierdzony przez parlament. Ale już nazajutrz po decyzji gabinetu Merkel wywołał on polityczne napięcia i spory. SPD zapowiada zmasowane akcje protestacyjne i obiecuje, że natychmiast po odzyskaniu władzy anuluje decyzję rządzącej koalicji. W tyle nie pozostają organizacje ekologów i Zieloni: – Mogę obiecać rządowi gorącą jesień – ostrzega np. Claudia Roth, współprzewodnicząca tych ostatnich.

REKLAMA

Okazuje się jednak, że na rządowe plany utrzymania energetyki atomowej narzekają nawet podmioty najbardziej tym zainteresowane – energetyczne koncerny. Głównym tego powodem jest rządowy plan obłożenia ich specjalnym podatkiem „na rozwój alternatywnych źródeł energii” (na okres sześciu lat). Ten podatek ma przynosić, wedle nadziei rządu, ok. 2,5 mld euro rocznie. Koncerny ostrzegały jednak już w lipcu, że wprowadzenie podatku „na zieloną energię” zmniejszy nie tylko ich dochody, ale i inwestycje. Duże firmy energetyczne mają też „aktywnie uczestniczyć” w różnych przedsięwzięciach badawczych i rozwojowych. Mają także wpłacać dodatkowe „świadczenia” na rzecz energii odnawialnej.

Według ministra ochrony środowiska, Norberta Röttgena (CDU), świadczenia te powinny wynosić 9 euro za każdą megawatogodzinę prądu uzyskanego z siłowni jądrowych. Z kolei minister gospodarki, Rainer Brüderle (FDP), szacuje te dodatkowe wydatki koncernów na łącznie ok. 15 mld euro w ciągu sześciu lat.

REKLAMA