Demokracja + katolicyzm + energia atomowa = …

REKLAMA

W artykule „atomowe Niemcy ulegają zielono-czerwonej presji lewicy” ukazaliśmy demokratyczne „wyrachowanie” Angeli Merkel. W imię solidarności z niemieckim społeczeństwem przestraszonym awarią elektrowni atomowej w japońskiej Fukushimie pani kanclerz przemówiła głosem statystycznej większości. Liderka rządzącej CDU/CSU zgodziła się na wyłączenie aż 7 z 17 czynnych elektrowni jądrowych. Tym samym stanęła w jednym szeregu z eko-lewicą, która – ku przerażeniu niemieckiego przemysłu – wpędziła naszych zachodnich sąsiadów w energetyczne tarapaty (RFN ratuje się importem energii elektrycznej z Francji i Czech).

Krytykowanej przez przedsiębiorców kanclerz z pomocą pospieszył… arcybiskup Monachium – kardynał Reinhard Marx, członek tzw. komisji etycznej, powołanej przez szefową rządu w celu „wypracowania zaleceń” dla władz w ich polityce energetycznej.

REKLAMA

W wywiadzie udzielonym dziennikowi „Rheinische Post” reprezentujący kościół kardynał wezwał CDU i CSU do „jedności w debacie o przyszłym wykorzystaniu energii atomowej”. Stwierdził też: „powinno być jasne, że rezygnacja z energii atomowej jest rozwiązaniem rozsądnym”.

Dodał, że niektórzy chadeccy politycy reprezentowali w tej sprawie błędne stanowisko. I przygwoździł zwolenników zachowania elektrowni atomowych swoistym demo-katolickim argumentem: przecież większość katolików w Niemczech jest przeciwna energetyce atomowej.

Tak, to prawda, od tragicznego japońskiego 11-12 marca większość – nie tylko katolików – jest w Niemczech tej energetyce przeciwna. Ale odkąd to większość, szczególnie w naszym łacińskim Kościele, ma jakąś dogmatyczną rację?

REKLAMA