Podyskutujmy o lekcjach religii

REKLAMA

Odkąd w 1990 roku przywrócono katechezę do szkół, nie milknie w naszym kraju dyskusja na temat nauczania religii. Czasem się ona nasila, czasem słabnie, ale trwa stale. Niestety jest to dyskusja bardzo płytka. Dyskutuje się więc w zasadzie wyłącznie o tym, gdzie nauczać, całkowicie pomijając kwestie o wiele ważniejsze, czyli jak nauczać i czego nauczać. A jest o czym dyskutować! (w poniższym tekście pominięto – na tę chwilę niestety nierealistyczną – opcję „szkół, o których programie w znacznej mierze decydują rodzice” – dop. red.)

Gdyby program nauczania religii katolickiej był racjonalnie skonstruowany i dobrze skorelowany z całokształtem nauczania szkolnego, przeciwnicy nauczania tego przedmiotu w szkole mieliby znacznie mniej argumentów, niż mają obecnie. Szczególnie program dla szkół ponadgimnazjalnych wymaga gruntownej rewizji. Nie ma najmniejszego sensu powtarzanie po raz trzeci czy czwarty tych samych rudymentów katechizmu, za każdym razem nieco inaczej ujętych. Należy raczej odejść od nauczania, którego młodzież nie lubi i na które reaguje alergicznie, na rzecz nauczania w sensie ściślejszym.

REKLAMA

Dużo większy pożytek niż wspomniane powtarzanie katechizmu przyniesie prezentacja wiedzy o Kościele w szerokim kontekście – nie tylko ściśle religijnym, ale i ogólnokulturowym.

Trzy bloki

Jako że większość szkół ponadgimnazjalnych pracuje w trybie trzyletnim, kurs taki może przybrać formę trzech rocznych bloków. Blok pierwszy należałoby poświęcić kulturze chrześcijańskiej, a więc przejawom chrześcijaństwa w literaturze, muzyce, sztukach plastycznych i architekturze. Blok ten jest komplementarny z nauczaniem szkolnym, będzie się w dużej mierze opierał na wiedzy, którą uczniowie wynieśli z lekcyj języka polskiego, plastyki i muzyki. Nauczanie podstaw kultury chrześcijańskiej pozwoli uczniom docenić rolę Kościoła na tym polu. Zdaję sobie sprawę, że ten blok może sprawiać pewne trudności organizacyjne. Nie ma podręczników, a katecheci nie są przygotowani do wykładania takiego materiału. Jednak kilka lat powinno wystarczyć do uzupełnienia tych braków.

Drugi blok to historia Kościoła. Uważam go za najistotniejszy i dlatego proponuję jego umieszczenie w drugim roku cyklu, kiedy uczniowie mają już za sobą problemy z adaptacją w nowej szkole, a jeszcze przed sobą okołomaturalne zamieszanie, spychające na drugi plan wszystko, co nie jest bezpośrednio związane z egzaminem dojrzałości. Historia Kościoła jest tak ważna, bo na tym polu trzeba nie tylko uzupełnić braki w wiedzy, ale także sprostować wiedzę fałszywą. Ludzie młodzi, a zresztą nie tylko młodzi, informacje o historii Kościoła czerpią zazwyczaj ze źródeł Kościołowi niechętnych. W ich głowach tkwią liczne czarne legendy dotyczące inkwizycji, krucjat, palenia czarownic czy papieży renesansu. Te czarne legendy trzeba zastąpić rzetelną wiedzą, a to jest znacznie trudniejsze niż zapełnienie czystej karty. Nauczanie historii Kościoła na lekcjach religii, poza wspomnianym wyżej odkłamaniem przekazu, przyniesie również inne pożytki w postaci ważnego uzupełnienia edukacji szkolnej prowadzonej w ramach innych przedmiotów. Ciekawie o tym aspekcie pisze Czesław Miłosz w „Rodzinnej Europie”: „Odpowiedzi szukałem w podręczniku, któremu zawdzięczam sporą część mego wykształcenia. Był to podręcznik historii Kościoła. Nie wyniosłem wiele z posiekanych na fragmenty kronikarskich wiadomości wtłaczanych nam w głowy jako historia Polski i innych krajów. Tu natomiast miało się przed sobą historię całej Europy. Dlatego sądzę dzisiaj, że przejście przez szkołę katolicką jest bardzo pożyteczne dla kogoś, kto chce rozwinąć w sobie »świadomość europejską«”.

Dzisiaj, w dobie integracji europejskiej, jest to jeszcze istotniejsze niż w czasach młodości Miłosza. Z nauczaniem historii Kościoła będzie zapewne dużo mniej problemów organizacyjnych niż z kulturą chrześcijańską. Katecheci są w tej materii lepiej przygotowani, jest też sporo podręczników tak nowych, jak i starych. Ja osobiście wolę te starsze, ale do wykorzystania w szkołach ponadgimnazjalnych znacznie lepiej nadają się nowsze. Można też łatwo opracować nowe, opierając się na książkach nie będącymi w sensie ścisłym podręcznikami. Dobrym materiałem wyjściowym dla ewentualnego podręcznika byłaby na przykład książka księdza Zbigniewa Kowalczuka „Zarys historii Kościołów chrześcijańskich”. Co prawda swego czasu bardzo krytycznie zrecenzowałem tę pracę, zarzucając jej liczne błędy merytoryczne, pominięcia ważnych kwestyj i nadmierną ogólnikowość, lecz błędy można usunąć w kolejnym wydaniu, niezależnie od tego, czy będzie ono podręcznikiem, czy też nie, a pominięcia czy ogólnikowość przekreślają wprawdzie użyteczność książki dla studentów lub badaczy, pozostaje ona jednak bardzo użyteczna na poziomie licealnym.

Trzeci blok to podstawy literatury religijnej. Polegałby on na czytaniu i omawianiu zróżnicowanych tekstów liturgicznych, filozoficznych i teologicznych. W ramach tego bloku można by też zapoznać uczniów z podstawowymi tekstami modlitewnymi i liturgicznymi w języku łacińskim w myśl Konstytucji o Liturgii przyjętej na Soborze Watykańskim II. Ten trzeci blok organizacyjnie jest łatwiejszy od pierwszego i trudniejszy od drugiego. Podręczników co prawda nie ma, ale dużo łatwiej je opracować niż do kultury chrześcijańskiej, bo wystarczy je skompilować z ogólnie dostępnych tekstów. Natomiast katecheci do nauczania takiego przedmiotu są, a przynajmniej powinni być dobrze przygotowani. Wbrew pozorom, wartość formacyjna takiego cyklu edukacyjnego jest nie tylko nie mniejsza, ale nawet większa niż standardowego nauczania katechizmowego. Uczeń poznaje bowiem wartość religii katolickiej w aspektach dotąd mu nie znanych, a przy tym w dosyć interesującej formie, co ma niebagatelne znaczenie. Poza tym teksty w bloku trzecim mogą, a nawet powinny być tak dobrane, by stanowiły swoiste repetytorium katechetyczne.

W zależności od typu szkoły podany schemat można modyfikować. Zaprezentowana wyżej wersja podstawowa nadaje się dla wszystkich szkół trzyletnich. W dwuletnich zawodówkach można zrezygnować z bloku trzeciego, czyli analizy tekstów i elementów łaciny. Natomiast w czteroletnich technikach rozwiązaniem optymalnym byłoby rozciągnięcie historii Kościoła na dwa lata. Powyższy schemat nie jest oczywiście gotowym projektem ani nawet zarysem takowego. Jest jedynie luźną propozycją i zaproszeniem do dyskusji. Będę wielce uradowany, jeśli takowa się wywiąże.

REKLAMA