Aktywni politycy ze środowiska UPR

REKLAMA

W parlamencie nadal zasiadają osoby, które kilka lub kilkanaście lat temu związane były z Unią Polityki Realnej. Realizują swoją polityczną karierę, przyłączając się do dużych partii, dających im szansę wejścia do Sejmu. Jednak o swoich ideałach sprzed lat najczęściej zapominają.

W tym roku posłem z listy Prawa i Sprawiedliwości został Przemysław Wipler, który w 1999 roku współtworzył Stowarzyszenie KoLiber. Należał do Unii Polityki Realnej i pełnił funkcję rzecznika tej partii. Już w wyborach w 2005 roku bez powodzenia kandydował do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości (otrzymał 999 głosów). W 2010 roku został prezesem Ruchu 10 Kwietnia. Tym razem zdobył 4615 głosów w okręgu warszawskim. Szansę wejścia do parlamentu dostrzegł właśnie we współpracy z większym podmiotem, jakim jest partia Prawo i Sprawiedliwość. Czy będzie tworzył w PiS skrzydło konserwatywno-liberalne? Wielu polityków uważa, że to jest jedyna droga dla osób wyznających takie poglądy.

REKLAMA

Czy wybory można wygrać programem?

Wyrazisty program Unii Polityki Realnej nie jest eksponowany przez osoby, które dostały się do parlamentu. Wysokie poparcie dla partii politycznej nie rodzi się z głoszenia bardzo konkretnego programu. Tutaj wchodzą w grę zupełnie inne czynniki. Jak wynika zapewne z profesjonalnych badań, wyborca pochłaniający przekaz telewizyjny musi zobaczyć polityków w otoczeniu tzw. celebrytów. Platformie Obywatelskiej udało się taki przekaz zaplanować. Tomasz Tomczykiewicz, szef klubu Platformy Obywatelskiej, powiązany niegdyś z UPR, w poprzedniej kadencji, mówiąc na konferencji prasowej o ułatwieniach dla kierowców, pokazał się z Krzysztofem Hołowczycem – znanym kierowcą rajdowym. Przepływ reputacji nie umniejszył Hołowczycowi popularności, ale przysporzył zapewne głosów kandydatowi do Sejmu. Taki plan łączenia dyskusji o ważnych sprawach z obecnością popularnych osób stanowił nie nową wprawdzie, ale sprawdzoną strategię Platformy. Wyborca może do końca nie pamięta, co tam mówiono o ułatwieniach dla kierowców, ale wie, kto to mówił.

Związki z UPR

O Tomaszu Tomczykiewiczu zrobiło się głośno, kiedy w połowie poprzedniej kadencji objął stanowisko szefa klubu parlamentarnego PO. Wcześniej, po odejściu z UPR, szukał możliwości zrealizowania swoich ambicji w partii, w której szeregach byli już politycy mający możliwości wejścia do Sejmu. Tą organizacją było Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe. Od 2001 roku Tomczykiewicz związał się z PO, w której pełni funkcję wiceprzewodniczącego partii oraz szefa struktur wojewódzkich. Mandat poselski sprawuje od 2001 roku. – Myślę, że aby znaleźć dla siebie szansę, trzeba szukać jakiejś innej organizacji. Ale dla młodych ludzi w tym okresie, kiedy ja byłem w UPR, to była dobra szkoła – powiedział pytany przez reportera tygodnika „Najwyższy CZAS!” o to, czy osoby związane z UPR, żeby zrobić karierę polityczną, powinny szukać miejsca w innej organizacji. Młodych ludzi, którzy są związani ze środowiskiem konserwatywnych liberałów, zapraszał do młodzieżówek, szczególnie do Platformy. Zapewniał, że konserwatywne poglądy są tam potrzebne. Jednak nie wróżył przyszłości w Sejmie samej organizacji kojarzonej z Januszem Korwin-Mikkem.

Nie budzi wszak wątpliwości, że w ramach innego ugrupowania nie udaje się wprowadzić programu Unii. Gdyby ten program porywał masy, nie wygrywałaby Platforma Obywatelska tylko właśnie środowisko Unia Polityki Realnej czy obecnie Nowej Prawicy.

„Będąc burmistrzem, próbowałem wdrażać jakieś założenia programowe UPR. Dziś nie da się tak łatwo tego forsować. Takie próby są możliwe przy rozwiązywaniu konkretnych problemów. Wielu polityków PO pochodzi z Unii Polityki Realnej, to chyba jest dowodem, że te poglądy mają znaczenie” – pisał dla „Najwyższego CZASU!” Tomczykiewicz, który pod koniec lat 90. był burmistrzem Pszczyny.

Na podstawie przekonania, że partia ma rozwiązywać konkretne problemy, powstała definicja partii zadaniowej. „Jeśli nie ma ideologii – znika drogowskaz. Partia musi codziennie robić badania opinii publicznej – i kierować się ich wskazaniami. A ponieważ »opinia publiczna« jest głupia jak but z lewej nogi – to skutki widać. PO, zamiast obniżki podatków, zajmuje się kastracją rzekomych pedofilów” – pisał niegdyś w swoim komentarzu Janusz Korwin-Mikke.

Prosta strategia

Rząd Donalda Tuska nie wprowadził ustawy w jakikolwiek sposób zbieżnej z programem konserwatywnych liberałów. Strategia jest prosta: kontrowersyjna ustawa mogłaby w społeczeństwie konkretnie ukształtowanym wywołać sprzeciw i obniżyć notowania partii. Platforma podtrzymuje funkcjonowanie systemu całkowicie sprzecznego z programem środowiska UPR. Posłowie PO wprowadzali na przykład rozwiązania uderzające w rodzinę. Bardzo dużo kontrowersji wywołała ustawa „o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie”, sankcjonująca instytucję groźnego w skutkach donosu sąsiedzkiego.

Podatki

Politycy Platformy Obywatelskiej nie realizują również jednego z zasadniczych punktów swojego programu, który leżał także u podstaw programowych UPR. Chodzi oczywiście o obniżanie podatków. „Kupujesz towar w pudełku z napisem »3×15«; myślisz, że właśnie takie będą podatki; otwierasz i otrzymujesz »VAT 23«” – komentował na swoim blogu dr Robert Gwiazdowski.

Szef klubu PO chwali się, że za rządów Platformy w poprzedniej kadencji doszło do obniżenia podatków. Chodziło o ustawę przyjętą za rządów PiS, ale realizowaną już za kadencji Donalda Tuska. Tomczykiewicz tłumaczy, że dziś nie chodzi o obniżenie podatków. Trwa właśnie walka o to, żeby ich nie podwyższać.

Grabarczyk, Pitera, Nitras

Swoje korzenie w Unii Polityki Realnej mają także inni znani politycy PO. Wywołujący wiele emocji minister infrastruktury w rządzie Donalda Tuska, Cezary Grabarczyk, w 1990 roku przewodniczył Oddziałowi Łódzkiemu UPR. Lecz już w 1994 roku trafił poprzez Kongres Liberalno – Demokratyczny do Unii Wolności. Od 2001 roku w Platformie Obywatelskiej jako szef jej struktur w województwie łódzkim. Jedną za najbardziej znanych kobiet, które dziś trafiły do pierwszego szeregu działaczek PO, a związane były niegdyś z UPR, jest Julia Pitera. Karierę polityczną zaczęła w Porozumieniu Centrum. Jednak w latach 1994-1998 działała już tylko w Unii Polityki Realnej. Od 2005 roku posłanka z ramienia Platformy Obywatelskiej. Dodatkową sławę zyskała, angażując się w pracę polskiego oddziału Transparency International – organizacji zajmującej się zwalczaniem korupcji. Rozgłos przyniosło jej opisanie zasad działania tzw. układu warszawskiego, za który uznawano władze Warszawy złożone z polityków Unii Wolności i SLD.

Jako 18-latek do Unii Polityki Realnej należał Sławomir Nitras, obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego. Jednak już w 1993 roku zaczął szukać dla siebie miejsca w innej organizacji. W połowie lat 90. znalazł się w Stronnictwie Konserwatywno-Ludowym, poprzez które trafił do Akcji Wyborczej „Solidarność”, a od 2001 roku reprezentuje Platformę Obywatelską. Zasiada w zarządzie krajowym i przewodniczy organizacji w Szczecinie.

Dlaczego odeszli?

W zakulisowych rozmowach byli członkowie UPR, którzy przeszli do Platformy Obywatelskiej, mówią, że dziś już nie wygrywają wyborów partie ideologiczne. – Trzeba nastawić się na rozwiązywanie konkretnych problemów – stwierdza poza nagraniem jeden z polityków PO. Jednym z najbliższych współpracowników Tomasza Tomczykiewicza, szefa klubu Platformy, jest Wojciech Saługa. Do Unii Polityki Realnej należał w latach 1994-1998. Podobnie jak inni, swoich szans w polityce szukał, wstępując do Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. W ten sposób trafił na stanowisko wiceprezydenta Jaworzna w 2002 roku. W 2004 roku w wyborach uzupełniających został wybrany na senatora. Posłem został w 2005 roku, ale już z ramienia Platformy Obywatelskiej.

Na swojej prywatnej stronie internetowej do związków z UPR jednak się nie przyznaje, podobnie jak wielu jego kolegów. Popularnym senatorem z Warszawy, wybranym po raz kolejny z listy PO, jest Marek Rocki. Były rektor SGH związany był dość długo ze stowarzyszeniem KoLiber.

Kompromis

Działacze Platformy wywodzący się z UPR czasami nawiązują do swojej politycznej przeszłości. Jednak doskonale wiedzą, która organizacja dała im możliwość wejścia „na salony”. Aby tak się stało, musieli pójść na kompromis. Gdyby o pewne programowe reformy walczyli otwarcie, nie mogliby liczyć na dobre, tzw. biorące miejsca na listach. Lojalność staje się ważniejsza niż program. – A ja – cóż, wolę z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć. Nie mam zamiaru ukrywać swoich poglądów – więc gdy mnie przed wyborami o coś pytają, to mogę co najwyżej nie odpowiedzieć. Co i tak nie pomoże, bo przecież dziennikarze moje wypowiedzi znają… – podsumowuje Janusz Korwin-Mikke.

REKLAMA