Prawdopodobna klęska konferencji klimatycznej ONZ. Kryzys otrzeźwił polityków?

REKLAMA

Trwa konferencja klimatyczna ONZ w Durbanie (miasto i główny port Republiki Południowej Afryki). W spotkaniu biorą udział 194 państwa będące stronami Konwencji Klimatycznej ONZ. Na spotkaniu, które potrwa do 9 grudnia jest omawiana m.in. przyszłość tzw. protokołu z Kioto, w którym państwa zobowiązały się do znaczących redukcji emisji CO2. Ponieważ protokół wygasa z końcem 2012 r. tzw. Koalicja Klimatyczna namawia do jego przedłużenia / zastąpienia innym dokumentem o podobnej skali zobowiązań. Całe szczęściem jak wynika z analizy przygotowanej przez Instytut Globalizacji (wolnorynkowy instytut spraw publicznych) raczej nie ma większych szans na dojście do globalnego konsensusu dotyczącego redukcji gazów cieplarnianych.

Próby podpisania międzynarodowego dokumentu, zastępującego Protokół z Kioto i zobowiązującego państwa do redukcji emisji dwutlenku węgla, podejmowane są bezskutecznie od wielu lat. Centralnym punktem obrad jest doroczna Konferencja Klimatyczna pod auspicjami ONZ, odbywająca się już po raz 17 (tym razem w rzeczonym Durbanie).

REKLAMA

– W aspekcie kryzysu finansowego, nie widzę najmniejszych szans na dojście do porozumienia – uważa dr Tomasz Teluk, prezes Instytutu Globalizacji i autor książki „Mitologia efektu cieplarnianego” (dostępna tutaj). – Najbardziej prawdopodobną datą, jeśli kiedykolwiek dojdzie do podpisania takiego dokumentu jest rok 2016, co może oznaczać, że wejdzie on w życie nie wcześniej niż w 2020 r. – prognozuje Teluk.

W opinii Instytutu Globalizacji, sceptycyzm opinii publicznej wobec zawinionego przez człowieka efektu cieplarnianego wzmocnił się po ujawnieniu przed konferencją w Kopenhadze w 2009 r. e-maili, w których prominentni naukowcy działający na rzecz przeciwdziałaniu zmianom klimatom, przyznali się, że wyniki ich badań, nie wskazują, że występują drastyczne zmiany klimatu i są one powodowane przez człowieka.

Instytut Globalizacji zwraca uwagę, że obecnie wyszła na jaw kolejna partia korespondencji, prowadzonej przez naukowców z Climate Research Unit z Wielkiej Brytanii. E-maile co prawda nie przynoszą nowych rewelacji, ale ujawniają zaskakujący brak zgodności i skonfliktowanie środowiska publikującego skrajne i alarmistyczne komunikaty dotyczące zmian klimatu.

Jest także bardzo mało prawdopodobne, że politycy będą chcieli nakładać dodatkowe ciężary na światową gospodarkę, która boryka się ze skutkami kryzysów finansowych, spowodowanych nadmiernym zadłużeniem krajów europejskich i Stanów Zjednoczonych.

– Zobowiązania do redukcji emisji, skutkowałyby zatrzymaniem światowego wzrostu gospodarczego, a w rezultacie – bankructwem wielu przedsiębiorstw, większym bezrobociem i powiększaniem się zadłużenia na skutek przeciążenia systemów socjalnych wielu państw – tłumaczy Tomasz Teluk. – Politycy nie będą więc ryzykowali – dodaje.

Wszystko wskazuje więc na to, że „ekologiczne” intencje polityków i organizacji pozarządowych, wmawiających opinii publicznej od wielu lat, że „globalne ocieplenie” jest najpoważniejszym zagrożeniem dla ludzkości, nie były szczere, skoro można z nich tak łatwo zrezygnować.

Politycy oraz autorytety biorące w tym udział powinny zatem przyznać się do faktu, że przez ostatnie kilkanaście lat, opinia publiczna była wprowadzana w błąd nieścisłymi informacjami dotyczącymi rzekomych zagrożeń wynikających z efektu cieplarnianego – uważa Instytut Globalizacji.

REKLAMA