Co czeka Francję i UE pod rządami socjalisty?

REKLAMA

Dlaczego we francuskich wyborach wygrał socjalista F. Hollande? Tutaj najprostsza odpowiedź powinna brzmieć: dlatego, że Sarkozy sam sobie na to zapracował. Wielokrotnie podkreślano, że socjalistyczny pierwszy sekretarz nie ma specjalnej charyzmy, a swoje kandydowanie zawdzięcza seksualnym wyczynom Dominika Straussa-Kahna, który stracił szanse na nominację Partii Socjalistycznej. Hollande jest jednak politykiem doświadczonym, przynajmniej na tyle, by nie przegapił szansy, jaką otrzymał. Dowodem na to była telewizyjna debata. Wbrew opiniom lewicy, Hollande ją przegrał. Jednak nie na tyle, aby odwrócić sondaże. Dawał sobie radę całkiem nieźle, a jego kilkuminutowy występ na temat własnego programu, w którym każde zdanie zaczynał od „Ja jako prezydent…”, oswoił Francuzów z wizją nowego lokatora Pałacu Elizejskiego. Potrafił być agresywny, przerywał konkurentowi, a przyciśnięty do ściany sprytnie się wymykał. Nikłą porażkę przed telewizorami przekuł w zwycięstwo przy urnach. Uściślijmy jednak, że pokonanie Sarkozy’ego nie było sztuką zbyt trudną (więcej na temat przyczyn porażki Sarkozyego tutaj)

Franciszek Hollande będzie na razie skazany na tzw. kohabitację, czyli współdziałanie z opozycyjnym rządem. Jednak tylko do czerwca. Jeśli wybory parlamentarne padną łupem lewicy, sytuacja we Francji odwróci się i Hollande będzie mógł realizować swoje pomysły. Na arenie europejskiej duet „Merkozy” zastąpi „Merkollande”. Wydaje się, że zmian będzie tu niewiele, a górę weźmie pragmatyzm. Niemal natychmiast po ogłoszeniu pierwszych wyników Hollande skontaktował się telefonicznie z Merkel, co pokazuje, że oś Berlin-Paryż nadal będzie odgrywała w relacjach europejskich Francji główną rolę. W programie wyborczym Hollande opowiadał się za pewnymi korektami „paktu fiskalnego”, wspierał też pomysł wprowadzenia obligacji na poziomie unijnym. Niewielkie zmiany będą w dziedzinie polityki zagranicznej. Zapowiedzi dotyczyły tu m.in. szybszego wycofania wojsk z Afganistanu (jeszcze w 2012 roku). W wypadku przegranej Baracka Obamy w USA, zapewne prezydent Hollande będzie znacznie mniej proamerykański, niż byłby tu Sarkozy. Prezydentura Hollande’a to także wsparcie dla całej europejskiej lewicy, a przede wszystkim dla niemieckiej SPD, która szykuje się do przyszłorocznych wyborów. Merkel, która otwarcie wsparła w wyborach prezydenckich Sarkozy’ego, może liczyć, że obecny lokator Elysée odpłaci tym samym w roku 2013. Zapewne nie zapomni także zbojkotowania jego pobytu w Polsce przez partię rządzącą…

REKLAMA

Nic nie wskazuje też, że zmieni się cokolwiek w relacjach z Rosją. W polskich mediach krytykowano Sarkozy’ego za sprzedaż Rosji okrętów desantowych Mistral. Hollande zrobiłby to samo. Każdy prezydent Francji będzie bowiem wspierał jej interesy ekonomiczne.

Gospodarcze posunięcia nowego prezydenta zapowiadają się dość ciekawie. Gdyby chciał on spełnić swoje wyborcze obietnice, Francji groziłby krach. Przypomnijmy, że Hollande krytykował podniesienie wieku emerytalnego przez UMP i Sarkozy’ego do 62 lat, nie podobało mu się także odejście rządu od 35-godzinnego tygodnia pracy, wymyślonego jeszcze za rządów poprzedniej ekipy socjalistycznej. Obiecywał również „zwiększenie siły nabywczej” (podniesienie zasiłków i płacy minimalnej), zamrożenie na 60 dni cen paliw, 60 tysięcy nowych etatów w oświacie, budowę mieszkań… Skąd weźmie na to pieniądze, obiecując jednocześnie redukowanie deficytu, nie wiadomo. Obiecywany podatek w wysokości 75% dla milionerów to czysta propaganda, która żadnej dziury nie zapcha. Spowoduje raczej odpływ ludzi bogatych ze swoimi majątkami do innych krajów. W dodatku Hollande sam sobie utrudnia zadania, obiecując np. zamknięcie do 2025 roku 24 z 58 elektrowni atomowych. Dzięki nim Francuzi mieli dotąd energię tańszą o ok. 30% w porównaniu z krajami korzystającymi z innych źródeł. Nawet zakładając, iż po wprowadzeniu się nowego prezydenta do Pałacu Elizejskiego górę weźmie pewien pragmatyzm gospodarczy, przyszłość francuskiej gospodarki nie rysuje zbyt różowo (choć może właśnie będzie ona „różowa” dosłownie).

Najbardziej szkodliwa dla Francji, ale też zapewne dla całej UE, będzie działalność ideologiczna Hollande’a dotycząca sfery przemian społecznych. Obietnice nowego prezydenta w tej materii są jednoznaczne i możliwe do spełnienia, niestety, bez względu na sytuację budżetową kraju. Hollande zapewne szybko zakończy walkę z nielegalną imigracją. W czasie debaty prezydenckiej Sarkozy przedstawił list Hollande’a do organizacji Ziemia Azylu, w którym socjalista obiecywał zamknięcie ośrodków dla nielegalnych imigrantów oczekujących na wydalenie z kraju. Imigranci spoza UE dostaną za to prawo do głosowania w wyborach lokalnych. Nic dziwnego, że większość mieszkających we Francji muzułmanów wsparła w wyborach kandydaturę Hollande’a. Zmiany społeczne pójdą zapewne najdalej. Socjalista obiecał już nie tylko „związki partnerskie” dla gejów, ale i ich „małżeństwa” wraz z możliwością adopcji dzieci przez takie pary. Hollande wesprze też oświatę, ale w wersji „państwowej”. Szkolnictwo prywatne, głównie katolickie, może natomiast sporo stracić. Kandydat socjalistów obiecywał obronę wyłącznie „publicznej szkoły laickiej”, w tym zmodyfikowanie tzw. ustawy Carle’a z 2009 roku, która nakazywała merostwom dopłaty do kształcenia dzieci, nawet jeśli chodzą do szkół poza granicami ich gmin (pieniądze szły za dziećmi). Chodzi tu o ok. 250 tys. takich uczniów, zapisanych do prywatnych szkół katolickich. Modyfikacja ustawy oznaczałaby utratę przez te szkoły środków z kas lokalnych. Hollande poszedł jeszcze dalej i obiecał także zmodyfikowanie zawartych przez rząd francuski ze Stolicą Apostolską porozumień dotyczących uznawania dyplomów wydawanych przez uczelnie katolickie. W swoim programie zapowiadał też wymuszenie na szkołach prywatnych wprowadzenia obowiązku koedukacji, czyli rezygnacji z osobnego nauczania chłopców i dziewcząt. Kierownictwo Szkolnictwa Katolickiego we Francji już wyraziło zaniepokojenie próbą zamachu na „fundamentalną wolność nauczania”.

Czytaj również: Korwin-Mikke. Wyniki wyborcze we Francji a reszta Europy

REKLAMA