Piński: Walka państwa z narkotykami nie ma większego sensu

REKLAMA

Rośnie liczba Polaków przyznających się do brania narkotyków. Jednocześnie liczba osób biorących narkotyki po 45. roku życia jest śladowa – wynika z najnowszego badania statystycznego „Diagnoza Społeczna 2011”. Wnioski z całego badania pokazują, że walka, którą państwo toczy z narkotykami, nie ma większego sensu.

O ponad 300 proc. wzrósł odsetek dorosłych Polaków przyznających się do brania narkotyków. Zobaczmy, jak wyglądało to w kolejnych latach. W 1993 roku było to 0,3 proc., w 1995 – 0,7 proc., w 2000 – 1,0 proc., w 2009 – 1,2 proc., w 2011 roku – 1,3 procent.

REKLAMA

Państwowe wychowanie

Jeszcze ciekawsze jest to, kto te narkotyki bierze. Otóż są to głównie osoby przed 24. rokiem życia. Odsetek osób biorących narkotyki wśród osób po 45. roku życia jest śladowy. To świadczy o tym, że z narkotyków większość osób po prostu wyrasta. Średnia wieku posłów to 51 lat. Polityka narkotykowa państwa to zatem polityka pokolenia rodziców, które używa aparatu państwa do wychowania pokolenia swoich dzieci (a w szczególności synów, bo to oni stanowią 80 proc. biorących narkotyki). Interesujące jest również to, że wśród osób do 24. roku życia narkotyki bierze prawie 5 proc., a pali papierosy niewiele ponad 19 procent. Czyli w tej grupie wiekowej osób biorących narkotyki jest tylko cztery razy mniej niż palących papierosy. A pamiętajmy, że papierosy są legalne i dostępne w każdym kiosku, zaś narkotyki nielegalne i teoretycznie dotarcie do nich nie powinno być proste.

Podsumowując: liczba korzystających z legalnych papierosów spada, liczba korzystających z nielegalnych narkotyków rośnie.

Kto zarabia na używkach

Państwo zarabia dziś krocie, opodatkowując palaczy coraz wyższymi stawkami. Rzekomo po to, aby ludzie rezygnowali z palenia. W wypadku innych narkotyków niż tytoń państwa (jest to światowa praktyka) stosują sankcje prawne, a nie ekonomiczne. Wiele wskazuje na to, że za ową powszechną walką z narkotykami ukrywają się miliardowe interesy różnych lobbies związanych z politykami i tajnymi służbami. W 2000 roku przywódca talibów mułła Mohammed Omar oświadczył, że produkcja narkotyków jest antyislamska, i przeprowadził jedną z najbardziej skutecznych antynarkotykowych kampanii w historii. W jej efekcie w ciągu roku produkcja narkotyków w Afganistanie spadła o 91 procent. W tym samym roku 2001 doszło do inwazji wojsk USA i sojuszniczych na Afganistan. Produkcja narkotyków ruszyła pełną parą i jest większa niż w czasach, kiedy rządzili talibowie. Afganistan produkuje obecnie 90 proc. opium na świecie.

W artykule z 2007 roku w „The New York Times” Thomas Schweich z amerykańskiego Biura do Walki z Międzynarodowym Handlem Narkotykami napisał, że amerykańska armia przymyka oczy na produkcję i handel narkotykami. W marcu 2010 roku także rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych otwarcie oskarżyło amerykańską armię o przyzwalanie na handel narkotykami. Afganistan to nie jest jednostkowy przypadek. W 1996 roku amerykański dziennikarz i laureat Pulitzera, Gary Webb, napisał serię artykułów, w których oskarżył CIA o związki z handlarzami narkotyków z Nikaragui. Szef CIA John M. Deutsch udał się wówczas na konferencję prasową do Los Angeles, by odeprzeć zarzuty. Tymczasem na konferencji pojawił się oficer z Departamentu Policji Los Angeles, Michael Ruppert, który potwierdził rewelacje dziennikarza. Podobne zarzuty pojawiły się odnośnie związków CIA z handlarzami narkotyków z Haiti, Wenezueli, Panamy i Meksyku.

Kto straci na legalizacji

Praktyka pokazuje, że walka z biznesem narkotykowym przy pomocy sankcji prawnych i państwowych służb przynosi wzrost ich spożycia. Działa tutaj kilka mechanizmów. Część młodych ludzi, sięgając po narkotyki, czyni to dlatego, że ma to dla nich „smak zakazanego owocu”. Z kolei podatny na korupcję aparat państwowy zyskuje klientów o ogromnych dochodach (handlarze narkotyków), od których może pobierać ogromne łapówki. Zaprzestanie ścigania sprzedaży narkotyków sprawiłoby, że ich ceny spadłyby nawet dziesięciokrotnie i olbrzymie zyski z handlu narkotykami nie byłby możliwe. A tajne służby i związani z nimi politycy zostaliby odcięci od praktycznie nieograniczonego źródła gotówki.

REKLAMA