Sommer: Wolnościowe podejście do służb specjalnych

REKLAMA

Afera Brunonbombera skłania do przypomnienia wolnościowego podejścia do służb specjalnych posiadających specjalne prerogatywy oraz działających w tajemnicy. Otóż służby te po prostu powinny zostać zlikwidowane, bo ich istnienie jest skrajnym zaprzeczeniem zasady równości wobec prawa. W filozofię ich istnienia wprowadzona jest zasada, że w imię „interesu państwa” służby mogą w zasadzie dopuścić się każdego czynu, który w innych okolicznościach traktowany jest jako przestępstwo czy nawet zbrodnia. A „interes państwa” te przewinienia poddaje immunitetowi.

Niestety po pierwsze – bardzo często „interes państwa” szybko staje się interesem prywatnym agentów czy ich zagranicznych mocodawców, jak to ma miejsce obecnie w Polsce, albo interesem jakiejś sekty radykałów, co oglądaliśmy w Związku Sowieckim czy III Rzeszy Niemieckiej, gdzie służby specjalne zajmowały się po prostu wyrzynaniem obywateli swoich i obcych. Oczywiście w imię „interesu państwa”. Tymczasem każde przestępstwo jest po prostu przestępstwem i nie ma od tej zasady wyjątku. Jeśli ktoś morduje czy kradnie, powinien za to odpowiadać i funkcjonowanie w obrębie służb specjalnych w żadnym razie nie powinno go usprawiedliwiać czy uniewinniać.

REKLAMA

Przypadek Brunonbombera wskazuje w dodatku, że służby specjalne ze zwykłego złodziejstwa czy sprzedajności przesunęły się w kierunku sekty ideologicznej. Interpretacja tego „wykrytego planowania zamachu” może być tylko jedna: to była prowokacja polityczna, której ofiarą mają paść środowiska uznawane przez rządzący reżim za „prawicowo radykalne”.

Stąd właśnie z szumu informacyjnego można było wychwycić raz, że Brunonbomber był sympatykiem ONR-Falangi, innym razem, że „wypowiadał się pozytywnie o Nowej Prawicy Korwin-Mikkego”, czy wreszcie że generalnie jest „ksenofobem i antysemitą”.

W taki – przyznajmy, że niezbyt subtelny – sposób polskie służby specjalne wskazały wrogów państwa. Nie było to zresztą specjalne odkrycie, gdyż o tym, że jesteśmy przeciwnikami europejskich kleptokracji, piszemy od ponad 20 lat. Pierwszy raz spotykamy się jednak z tak otwartym wskazaniem wroga ze strony władzy – co od czasów sowieckich nie zdarzyło się chyba nawet na Białorusi. Jedyna pociecha w tym, że cała ta prowokacja przebiegła w niemal operetkowy sposób. Prawdopodobnie szykowana była na okres przed 11 listopada, ale agenci się zawahali.

A potem ujawnili, że „szajka terrorystów” składała się głównie z agentów ABW, którzy podżegali Brunonbombera do działania. Jeśli i on nie jest agentem, to powinien od teraz drżeć o swoje życie, bo przecież służby będą chciały zatrzeć ślady tej operetki. A najprostszą metodą takiego zacierania byłaby organizacja „samobójstwa bez udziału osób trzecich”.

A w ogóle to wszystkim polecam króciutką książkę Josepha Conrada „Tajny agent”, w której ten wybitny autor prześwietlił metodę prowokacji promieniami Röntgena i dokładnie opisał, jak się ją organizuje, przeprowadza i wykorzystuje. Wszystko już było.

REKLAMA