– Zoofile zostali złożeni na ołtarzu leniwego kompromisu – tymi słowami Michael Kiok, znany niemiecki aktywista na rzecz „wolnej miłości międzygatunkowej”, skomentował w „The Guardian” delegalizację zoofilii przez niemiecki parlament. Zdaniem 52-latka, który otwarcie deklaruje, że utrzymuje stosunki seksualne z owczarkiem alzackim o imieniu Cessie, zoofile „nie mają nic wspólnego z ludźmi, którzy wykorzystują zwierzęta”, ponieważ chcą „dla nich tego, co najlepsze”. Zdaniem bibliotekarza z Monachium, delegalizacja zoofilii, która w Niemczech jest legalna od 1969 roku, to ucieczka od prawdziwych problemów, takich jak np. „znęcanie się nad zwierzętami w przemyśle rolniczym”. Zdaniem Kioka, zmiana prawa oznacza delegalizację związków, w których żyje „około 100 tysięcy” niemieckich obywateli wraz ze swoimi zwierzętami. Jako „prześladowana mniejszość” muszą się oni ukrywać. Jak podał portal lewica.pl: „społeczna dezaprobata sprawia, że do grupy Zaangażowania Zoofilów na rzecz Tolerancji i Informacji (ZETA), którego prezesem jest Kiok, należy jedynie około stu z nich”.
Pomimo protestów (w tym ulicznych!) garstki „prześladowanych”, Bundestag zdelegalizował zoofilię, a uprawianie tego procederu obłożył karą do 25 tys. euro. Według autorki projektu, minister rolnictwa Ilse Aigner z – co podkreśla ZETA – „prawicowego rządu” Angeli Merkel, „zwierzęta nie powinny być wykorzystywane dla osobistych czynności seksualnych ani udostępniane osobom trzecim dla czynności seksualnych i w ten sposób zmuszane do zachowania się w sposób, który jest nieodpowiedni dla ich gatunków”. Kiok uznał decyzję parlamentu za przejaw „zacofania i średniowiecznych uprzedzeń” oraz „ograniczenie wolności osobistej oraz prawa do spełnienia seksualnego”. W mediach poskarżył się na motywowane „zoofiliofobią” (!) groźby zabicia jego oraz jego „partnerki”.
Jak na portalu wirtualnemedia.pl poinformował Jerzy Szygiel, prezes ZETA zapowiedział wniesienie do Trybunału Konstytucyjnego skargi na nowe prawo. Kiok uważa, że „prowadzi ono do dyskryminacji i gwałci zasadę równości wszystkich obywateli”. Desperację ZETA można zrozumieć, jeśli weźmie się pod uwagę, że jeszcze kilka lat temu organizacja walczyła, aby związki ludzko-zwierzęce zyskały jakąś formę ochrony prawnej i… zwolnienia od podatków.
Jak czytamy manifeście ZETA: „zoofile są nieustannie dyskryminowanymi, największymi działaczami na rzecz praw zwierząt. Nie możemy nic poradzić na fakt bycia zoofilami, więc staramy się odpowiedzialnie czynić zadość naszej orientacji”. – Jesteśmy mniejszością i jesteśmy dyskryminowani. Sprawę delegalizacji zoofilii zaskarżymy w sądzie – krzyczał Kiok na jednym z największych i najruchliwszych placów w centralnym Berlinie…
Czy powyższa argumentacja z czymś się Państwu kojarzy?