Kaźmierczak: Terror związków zawodowych. Wszyscy się boją!

REKLAMA

Z CEZARYM KAŹMIERCZAKIEM, działaczem niepodległościowym okresu komunizmu, prezesem Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, rozmawia Rafał Pazio.

NCZAS: Po spotkaniu tzw. Platformy Oburzonych przypomniał Pan, jak naprawdę kształtują się relacje pracownika i pracodawcy. Związkowcy wręcz w wulgarny sposób odnieśli się do pańskiej wypowiedzi. Dlaczego byli tacy napastliwi?

REKLAMA

(Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców napisał do Piotra Dudy z „Solidarności” m.in: „Informuję Pana, że damy radę, cokolwiek Pan jeszcze wymyśli. Ograniczymy nasze przedsięwzięcia, będziemy zatrudniać wyłącznie na działalność gospodarczą, ograniczymy zarobki 'do ręki’ dla pracowników, w ostateczności będziemy zatrudniać na szaro. Damy radę”)

KAŹMIERCZAK: Związkowcy w Polsce generalnie przyzwyczajeni są do dość łagodnego traktowania. Korzystają z historycznego znaku „Solidarności”. Zdecydowałem się na pierwszą od dłuższego czasu ostrzejszą reakcję na ich bezczelność i to ich tak zirytowało. Nie są przyzwyczajeni do tego, że ktoś im się sprzeciwia. Każdy kładzie uszy po sobie i udaje, że się nic nie stało. Jeżeli pan Piotr Duda twierdzi, że napisałem chamski list, to wystarczy pójść na jakąkolwiek demonstrację związkowców, żeby się zorientować, że treści zawarte w moim liście to jest Wersal przy tym, co oni wyprawiają. W Pałacu Prezydenckim podczas debaty o sektorze MŚP (małych i średnich przedsiębiorstw) politycy i ministrowie rządu podchodzili do mnie i gratulowali mi tego listu, a mimo wszystko nikt publicznie nie chciał na ten temat zabrać głosu. To pokazuje, jak ten terror związków zawodowych wpływa na klasę polityczną w Polsce. Wszyscy się boją.

Dlaczego w Polsce jest tak silnie zakorzeniony etos związkowy? Dla wielu Polaków związkowcy z emblematem „Solidarności” są kimś broniącym słusznej sprawy.

Chodzi przede wszystkim o historyczną rolę „Solidarności” w walce z komunizmem. Kiedyś tak nie sądziłem, ale dziś uważam, że to był bardzo dobry pomysł Lecha Wałęsy, aby odebrać po 1991 roku „Solidarności” historyczne logo i nazwę. Dziś związki posługują się typowo lewicową demagogią. Wszędzie na świecie się to przyjmuje. Jak mawiał Hayek, oni ukradli nam pojęcia. Coś, co nazywają sprawiedliwością, jest totalną niesprawiedliwością. Przecież to nie jest tak, jak związkowcy próbują przedstawić, że Kaźmierczak napisał, jakoby związkowcy „mieli w d***e pracowników”. W d***e pracowników ma Duda i „Solidarność” z tego względu, że postulaty, które głoszą, są zdecydowanie na niekorzyść tych najsłabszych na rynku pracy. To Duda działa przeciw ich interesom, a przedstawia się jako wielki dobrodziej. W liście do niego napisałem, że przedsiębiorcy mają wiele możliwości manewru, a ci najsłabsi na rynku pracy mają ich znacznie mniej. Nie rozumieją, że kapitalizm i wolność to jest ustrój dla nich.

Ludzie często zawiedzeni rzeczywistością w Polsce mówią, że to przez kapitalizm.

W Polsce nie ma żadnego kapitalizmu. Funkcjonuje tylko w niektórych dziedzinach. Jaka jest siła lewicowego działania, możemy się przekonać. Kryzys zadłużeniowy i gospodarczy, z którym mamy do czynienia, przedstawia się jako efekt dzikiego kapitalizmu, co jest kompletnym absurdem, bo powstał z całkowicie innych przyczyn. Przyczyną tego kryzysu jest interwencjonizm państwowy i mieszanie się rządu w coraz większym stopniu do ekonomii. W grę wchodzi też niebywała bezkarność sektora finansowego, zapewniona przez polityków. Gdyby ludzie z tego sektora wiedzieli, że wisi nad nimi widmo bankructwa i nikt ich nie będzie ratował, to by się zachowywali zupełnie inaczej. Natomiast zapowiedzi, plany i działania pokazały finansistom, że mogą wszystko. Mogą kupić, tak jak w Grecji, obligacje, licząc, że ktoś ten grecki dług wykupi.

(więcej w e-wydaniu NCZ! – NCZ! 14-15/2013 – oraz wydaniu papierowym)

REKLAMA