Drozd: Do Marcina Wolskiego, kiedyś fana Wałęsy, dziś hatera Korwin-Mikkego

REKLAMA

W „Gazecie Polskiej” (nr 21/1033 22.05.2013r.) zamieścił Pan swój tekst zatytułowany „Czas poczwarek”. Wydziwiając nad politykami spoza „głównego nurtu” pisze Pan na zakończenie tak: „Obrażanie się, zabieranie swoich zabawek, paskudny moralnie transfer mogą dać jakiś krótkotrwały zysk indywidualny, ale co z celem głównym, z perspektywą, z Polską…? Zdobycie wymarzonych 5 proc. To kilka foteli w parlamencie. Te same 5 proc. W ramach większej partii czy bloku to kilkadziesiąt miejsc więcej i możliwości działania na nieproporcjonalnie większą skalę. A jednak klasa polityczna ciągle choruje na syndrom Korwin-Mikkego, który jako cel życiowy postawił sobie przegranie wszystkich wyborów na wszystkich szczeblach, jakie tylko są możliwe. Nie szkoda czasu?! Z perspektywy racjonalnego wyborcy głosowanie nie oznacza wyboru ideału – raczej kompromis pomiędzy osobistymi marzeniami a tymi, co lepiej czy gorzej do nich pasują. Dlatego dzisiejszy program polityczny dla człowieka myślącego patriotycznie sprowadza się do jednego punktu. Za wszelką cenę odsunąć tę nieudaczną i niebezpieczną dla Polski ekipę od władzy. Miejsce Tuska jest przed sądem, Palikota – w salonie osobliwości, Niesiołowskiego – w Tworkach, a pani HGW – za bufetem (np. w metrze). Załatwmy to, a potem przyjdzie czas na inne sprawy.”
Jednym zdaniem rzecz ujmując proponuje Pan abyśmy dokonali słynną metodą wyboru „mniejszego zła”, zorganizowali się w stylu „kupą, mości panowie, kupą!”, obalili Tuska, a później patrzyli, co robić dalej – czyli mamy udowodnić, że niczego nas nie nauczyła historia niesławnej Akcji Wyborczej „Solidarność”. Przecież AWS powstał poprzez połączenie blisko czterdziestu ugrupowań wziętych od Sasa do lasa w celu obalenia rządu SLD – PSL. Rzecz doszła do skutku i w efekcie „przyszedł czas na inne sprawy”, które polegały na karczemnej awanturze podczas bezwstydnego rabunku. Pan Jarosław Kaczyński całość skwitował celnie i krótko: TKM (Teraz, k…, my). Zaowocowało to miażdżącym zwycięstwem SLD w kolejnych wyborach i konsumowaniem przez to ugrupowanie fruktów wyborczych z bezwstydnym chrumkaniem. Na gruzach AWS wykiełkowały PO i PiS.
Dzisiaj zaleca Pan powtórkę z rozrywki. Oświadczam, że nie reflektuję i innym odradzam.
W 1995 roku tuż przed wyborami prezydenckimi w Unii Polityki Realnej doszło do ostrej różnicy zdań. Poszło o rzekome „odbieranie głosów” przez pana Janusza Korwin-Mikkego ubiegającemu się o ponowny wybór panu Lechowi Wałęsie. Zabierając z sali głos na mitingu UPR w auli Politechniki Wrocławskiej zauważyłem, że gdyby pan Kwaśniewski wpiął był sobie w klapę marynarki Pana Jezusa i zapuścił wąsa, to byłby nie do odróżnienia od pana Wałęsy. Pół sali klaskało, drugie pół buczało. Przypuszczam, że w 1995 roku należałby Pan do tych buczących. A dzisiaj? Przypomnę: pan Wałęsa nie został ponownie prezydentem. Zabrakło mu 1,72% głosów. Uważam, że zaoszczędziło to nam kolejnych pięciu lat pana Wachowskiego z panem Drzycimskim. Zaoszczędziło to nam w kolejnych wyborach prezydenckich zwycięstwa pana Kwaśniewskiego z wynikiem w granicach 60 proc. Zaoszczędziło nam 5 lat degrengolady. Pan głosił wtedy w „Polskim ZOO” „Czas króla lwa”, nieprawdaż? W pierwszej turze głosowałem na JKM, w drugiej pozostawiłem Narodowi rozwiązywanie zagadki czy lepsza dżuma, czy tyfus. Zagadki, którą sobie Naród sam zadał słuchając swych Przewodników odradzających marnowanie jakże drogocennych głosów. Nie ważne kto ma rację. Ważne kto ma szansę. Dzisiaj mają szansę panowie Tusk i Kaczyński. Kto ma rację – o to się nie kłopoczemy w dalszym ciągu.
Powiada Pan, że 5 proc. to kilka foteli, a w koalicji czy bloku to dużo więcej i możliwości działania nieproporcjonalnie większe. To prawda. A kto ma zagwarantować uczciwe traktowanie mniejszego koalicjanta? Ten większy, czyli Prawo i Sprawiedliwość? Przypomnijmy sobie Ruch Odbudowy Polski pana Jana Olszewskiego. ROP w 1996 roku startując samodzielnie miał 6 posłów i 5 senatorów. Później rozszarpywany walkami frakcyjnymi poszedł na współpracę z PiS. W 2007 roku (cytuję z Wikipedii): „Działaczom PiS nie udało się zebrać wymaganej liczby podpisów na listach poparcia w wyborach do Senatu dla Jana Olszewskiego”. Pan Jan Olszewski został zmarginalizowany. Nikt chyba nie ośmieli się posądzać PiS o nieudolność?! Można się spierać, czy to była chwalebna Skuteczność, czy nieco mniej chwalebne Cynizm z Perfidią. „I tak wśród przyjaciół psy zająca zjadły”. Pozostałe zające widziały i pamiętają. Dziwi im się Pan?
Poseł Przemysław Wipler właśnie w czasie rzeczywistym testuje inną ścieżkę tak zachwalanej przez Pana „współpracy” – dowiaduje się na naszych oczach, że jego właściwą rolą w Sejmie jest być zdalnie kierowanym manekinem do podnoszenia ręki i naciskania guzika. Przez ćwierć wieku wmawiano nam, że największym problemem Unii Polityki Realnej jest pan Janusz Korwin-Mikke, że problemem jest to JAK mówi i działa, a nie to CO proponuje. Tymczasem poseł Wipler stonowany, miły, elokwentny, nie noszący muszki, z doskonałą dykcją, na słoniu nie jeżdżący- TEŻ okazuje się jakiś nie taki. Wychodzi szydło z worka: nawet elokwencja Demostenesa skrzyżowana z sexapilem Johnny’ego Deppa postawione na czele Kongresu Nowej Prawicy nie pomogą w kontaktach z „jedyną poważną partią patriotycznej prawicy”. Aby skutecznie współdziałać z PiS należy wyprzeć się tylko swego światopoglądu. To niewiele, w zamian za „możliwości działania na nieproporcjonalnie większą skalę”. Szkoda, że nie zalecił Pan tego rozumowania panu Jarosławowi Kaczyńskiemu ze dwadzieścia lat temu – byłby sobie jakimś viceCelińskim w Unii Demokratycznej i bylibyśmy wszyscy zdrowi! Wolał jątrzyć, wolał „zabrać swoje zabawki”. Szkoda.
*
Stanisław Lem sformułował Trylemat Lema:
Po pierwsze: nikt nic nie czyta.
Po drugie: jeśli przypadkiem przeczyta, to i tak nie zrozumie.
Po trzecie: jeśli nawet zrozumie, to natychmiast zapomina.
Uważam, że Trylemat Lema należy uzupełnić w poniższy sposób:
Pierwsza Poprawka do Trylematu Lema: istnieją tacy, którzy czytają, rozumieją i pamiętają; analfabetyzm, brak rozumu i sklerozę jedynie symulują. Krótko mówiąc: rżną głupa.
Właśnie został wznowiony zbiór wystąpień sejmowych posła Janusza Korwin-Mikkego zatytułowany „Rząd rżnie głupa”. Cytuję z pierwszego wydania („Lucullus” Gdańsk 1993r.):
„Emerytów, proszę Państwa, przez lata okradano, przez lata okradano potwornie na tym funduszu, obecnie się ich rabuje, sprzedając niejednokrotnie za bezcen majątek państwowy bez przekazywania części na fundusz emerytalny. Fundusz emerytalny znika, niedługo zniknie wszelka podstawa do tworzenia funduszu emerytalnego. Zarobki emerytów, ta część, szła, była topiona w przemysł państwowy. Z chwilą kiedy cały go sprzedamy, nie będzie z czego, że tak powiem, opłacić emerytów, jeżeli skasujemy ten fundusz emerytalny i przejdziemy na liberalizm.” (5.XII.1991)
„Nie mówi się o zniesieniu kamienia węgielnego socjalizmu, jakim jest przymus ubezpieczeń. Znów 43%, a od stycznia de facto więcej, idzie na ten potworny system złodziejstwa i przymusu i powtarzam – nic się na ten temat nie mówi. Nie mówi się również o funduszu emerytalnym. Emeryci nadal tracić będą podstawę do swoich roszczeń i nadal będą pobierali głodowe zasiłki zamiast godziwych, jasno określonych emerytur.” (23.XII.1991)
„Proponujemy raz jeszcze generalne rozwiązanie, stworzenie Funduszu Emeryutalnego, niezależnego od rządu. Tak, jak mówił Wielce Czcigodny Poseł RdR [Ruchu dla Rzeczypospolitej] żeby ZUS uniezależnić. ZUS musi być niezależny od rządu, bo rząd zawsze okradnie emerytów, bo oni są najsłabsi, bo nie wyjdą na ulice z kluczem francuskim. To musi być fundusz od rządu niezależny całkowicie i rządzić się na zasadzie osobnej instytucji cywilno-prawnej. I tylko takie rozwiązanie umożliwi to, żeby Sejm co 2 miesiące, co 3 miesiące nie wracał do tej samej sprawy, żeby zabierać – dawać, zabierać – dawać, zabierać – dawać, żeby cała Polska się nie kłóciła i patrzyła, co ci posłowie znowu wymyślą.” (26.XI.1992)
„Oprócz socjalistycznego myślenia: jak dzielić, trzeba jeszcze myśleć: skąd brać. Dlatego domagamy się, aby przy prywatyzacji, te 30%, które z różnych projektów – zarówno Kongresu Liberalno- Demokratycznego, jak i naszego, o którym wszyscy jakoś uparcie usiłują milczeć – otóż, żeby te 30% było natychmiast przekazane na specjalny Fundusz Emerytalny. Jeżeli ktoś dopuści do tego – to niedługo nie będzie można nikomu wypłacać emerytur – i tym razem nie uda się wymigać od odpowiedzialności różnymi manewrami w uzyskiwaniu lewymi metodami absolutorium. Tym razem nie ujdzie to płazem!” (2.X.1992)
Błazen. Przysłuchiwali się tym wygłupom m.in. Lech Kaczyński, Jarosław Kaczyński, Donald Tusk, Ryszard Czarniecki, Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Adam Lipiński, Antoni Macierewicz, Leszek Miller, Waldemar Pawlak, Bogdan Borusewicz. Dysponowali większością. Nadal dysponują. Co robią? Uzasadniają słuszność Pierwszej Poprawki Trylematu Lema. To samo robią dziennikarze (pani redaktor Eliza Michalik czasami zaprasza pana JKM, pan redaktor Rafał Ziemkiewicz był działaczem UPR – spotkali się oboje na pogawędkę w „Superstacji” i udawali, że Korwin-Mikke nie istnieje. Można sprawdzić od 15:30 w: Youtube Rafał Ziemkiewicz – Nie ma żartów 26.03.2013 www.youtube.com/watch?v=LmJuMx2dsMc), socjologowie (pani Fedyszak-Radziejowska jest znakomitym przykładem socjologa od Pierwszej Poprawki). WSZYSCY Z DOSTĘPEM DO MEDIÓW: RŻNĄ GŁUPA.
Qui bono? Dla czyjego dobra oni wszyscy, gremialnie, tak udają, że nie słyszeli, nie czytali, nie zrozumieli i nic nie zapamiętali? Z pewnością nie dla dobra Polski i Polaków. Można odnieść wrażenie, że to zaciekli, interesowni krętacze, którzy dbają wyłącznie o to, by nikt im interesu nie popsuł. Jak kleszcze, które wżerają się w karki Bogu ducha winnych ludzi aby się napić krwi – w zamian zarażając porażeniem mózgowym. A Pan próbuje mnie nakłonić, abym poparł taką zgraję. Ostre słowa? Pan też nie patyczkował się sugerując, że nie jestem racjonalnym wyborcą (czyli jestem durniem), że jestem człowiekiem nie myślącym patriotycznie (czyli myślę jak renegat). Pal licho, że ja! Pan zwraca się do kilkuset tysięcy ludzi z takimi karesami. Zamiast posłać Pana do diabła odpowiem dawką optymizmu:
„Od lat sportowcy usiłowali przebiec dystans jednej mili w czasie krótszym niż cztery minuty.(…)Zostało to obliczone naukowo i wątpliwe, czy granica czterech minut kiedykolwiek zostanie przekroczona. (…)W środkach masowego przekazu dyskutowano sprawę na wszystkie strony, lecz zawsze z negatywnym wnioskiem: przebiegnięcie mili w cztery minuty leży poza zasięgiem ludzkich możliwości.(…) Roger Bannister(…) przebiegł jedną milę w cztery minuty. Niedługo po jego wyczynie rekord został wyrównany przez wielu innych zawodników. Australijczyk John Landy dokonał tego w sześć tygodni po Bannisterze. Do tej pory pokonano „zaczarowaną” granicę czterech minut ponad 500 razy, a najstarszy biegacz, który tego dokonał, miał 37 lat. W czerwcu 1973 roku na stadionie NCAA w Baton Rouge w stanie Luizjana aż ośmiu zawodników przebiegło jedną milę w czasie krótszym niż cztery minuty. Bariera została przełamana nie dlatego, że człowiek stał się fizycznie zdolny do szybszego biegu, lecz na skutek usunięcia przeszkody mentalnej.” (Zig Ziglar „Do zobaczenia na szczycie” Wyd. Medium Warszawa 1995).
Co wybory Janusz Korwin-Mikke dostaje poparcie kilku procent wyborców. Problem w tym, że to zazwyczaj coraz to nowi ludzie – bo starsi „zniechęcili się”. Naprawdę, to nie oni się zniechęcili, tylko ich zniechęcono. „Głosowałem na UPR. Z tego się wyrasta” – to lansowany na stronie www.wPolityce.pl sposób rozumowania. Zniechęcono ich do popierania racji, przekierowano do popierania tych, którzy mają SZANSĘ. Pozostaje zebrać ich razem podczas wyborów. Pan z premedytacją w tym przeszkadza, dodając sobie animuszu, że to dla Ojczyzny ratowania…
Szanowny Panie! Przecież nie chce Pan powiedzieć, że Korwin-Mikke nie ma racji, prawda? To proszę nie zniechęcać siebie i innych. Proszę nie wymyślać pokrętnych uzasadnień dla złych wyborów. „Dla dobra Polski zalecam Polakom kiepski wybór, aby nie dokonali wyboru jeszcze gorszego; dobry wybór z góry uznaję za nierealny” – czy taką dewizę przylepiłby sobie Pan do lustra w łazience? Nie? To proszę zastanowić się, jaki jest najlepszy wybór dla Polski i zacząć go zalecać Polakom.
Julian Drozd

REKLAMA