Rząd nacjonalizuje rynek podręczników

REKLAMA

300 tysięcy podręczników jest gotowych w magazynach w cenach oczekiwanych przez rząd, tj. ok. 125 zł za komplet podręczników z ćwiczeniami. Mimo to administracja rządowa chce drukować za pieniądze podatnika tzw. darmowy podręcznik, wykańczając przy okazji wydawnictwa edukacyjne – alarmuje w najnowszym Raporcie Warsaw Enterprise Institute, fundacja Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Rząd zapowiada nacjonalizację rynku podręczników, uzasadniając to koniecznością walki z nieprawidłowościami – zbyt wysokimi cenami oraz istnieniem boxów zawierających książki, zeszyty ćwiczeń i materiały dodatkowe. Zdaniem MEN boxy zabijają inicjatywę nauczycieli i uczniów. Rynek podręczników był (i jest) rynkiem regulowanym. Obecnie rząd próbuje rozwiązywać problem, który sam stworzył. Lekarstwem ma być de facto nacjonalizacja rynku wydawnictw edukacyjnych.

REKLAMA

Warto przypomnieć, że wzrost cen na tym rynku powstał za rządów obecnej koalicji, a twórcą tzw. boxów, windujących ceny podręczników, był… Rafał Grupiński, obecny przewodniczący Klubu Parlamentarnego PO w czasie, gdy był prezesem WSIP.

– Skoro rząd planuje zająć się drukowaniem podręczników, to należy się obawiać czy niedługo nie zajmie się hodowlą krów mlecznych, bo zdaniem wielu ludzi, mleko też jest za drogie – skomentował rządową inicjatywę Robert Gwiazdowski, prezes WEI.

Działania rządu doprowadzą do sytuacji nierówności w traktowaniu przez państwo uczestników rynku. Jednym z nich stanie się bowiem rząd, który w dodatku będzie funkcjonował na innych niż prywatni przedsiębiorcy, własnych prawach. Proponowany wariant jednego podręcznika jest sprzeczny zarówno z interesem nauczyciela, jak i systemu edukacji jako całości. Reforma skupia się na pozornych oszczędnościach kosztem jakości edukacji. Obniżenie tej ostatniej spowoduje długoterminowe negatywne skutki. Zaowocuje to spadkiem wartości intelektualnej całego pokolenia, przez co osłabiona zostanie zdolność konkurowania polskiej gospodarki na globalnym rynku.

Nowelizacja wstrząśnie sektorem podręczników, a być może wprost go unicestwi, co z kolei odbije się negatywnie na kondycji całego rynku książki. Szczególnie ujemny wpływ ustawa będzie miała na kanał hurtowy i detaliczny, co w ocenie wydawców przez najbliższe dwa lata spowoduje spadek liczby księgarń do ok. 10-15% obecnego stanu, a w rezultacie załamanie dostępności książki dla klienta końcowego, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach.

Nowelizacja będzie zatem miała fatalne skutki dla rynku pracy. Zatrudnienie w wydawnictwach, księgarniach, czy firmach poligraficznych straci nie mniej niż kilka tysięcy osób (autorów, redaktorów, korektorów, sprzedawców, drukarzy itd.), a więc wielokrotnie więcej niż podaje rząd, według którego zagrożonych zwolnieniami jest tylko 360 osób.

– Dostrzegamy problemy finansowe rodziców dzieci w wieku szkolnym – powiedział Tomasz Wróblewski, wiceprezes WEI, ale wprowadzenie rządowych propozycji może spowodować, iż sektor wydawniczy upodobni się do obszarów takich jak służba zdrowia, czy koleje, w których ingerencja rządu doprowadza do katastrofalnych skutków.

Według Wróblewskiego rząd tradycyjnie wybrał centralistyczne rozwiązanie, które zawsze oznacza marnowanie pieniędzy podatników.

Pomysły rządu zmierzają w prostej linii do przejęcia przez państwo całych gałęzi gospodarek oraz eliminacji z nich praw rynku i przedsiębiorców. Bo o ile idea darmowej edukacji i powszechnego dostępu do niej, w tym do podręczników, jest słuszna, to proponowany model – jak już stwierdzono – pomimo pozornej egalitarności, doprowadzi do rozwarstwienia społecznego już na etapie edukacji wczesnoszkolnej. Tymczasem celem państwa powinno być zapewnienie możliwości rozwoju wszystkim dzieciom, dzięki czemu przed najzdolniejszymi z nich ma szansę otworzyć się dostęp do edukacji bez względu na sytuację materialną ich rodziców.

REKLAMA