Michalkiewicz: Miałem rację.

REKLAMA

NCZAS: Zacznijmy od podsłuchanej rozmowy Aleksandra Kwaśniewskiego z Ryszardem Kaliszem. Padają w niej sugestie, że w Polsce funkcjonuje ktoś mocniejszy niż rząd, ktoś działający wyżej. Czy Salon zaczyna mówić Michalkiewiczem?

MICHALKIEWICZ: Z jednej strony powinno mi być przyjemnie. Nawet takie osobistości jak były prezydent Aleksander Kwaśniewski i jego minister Ryszard Kalisz, którzy przez całe lata, a nawet dziesięciolecia oficjalnie zaprzeczali istnieniu wyższej władzy w Polsce, w prywatnych rozmowach to potwierdzają. Powinno mnie cieszyć, że spenetrowałem prawdę. Zresztą wskutek tego wiele środowisk i osobistości uważa mnie za takiego trochę ein myszygene Kopf, czyli wariata, który ma obsesję. Ale skoro inni także czynią spostrzeżenia o wyższej władzy, to nawet w tej obsesji nie byłbym odosobniony. Z drugiej strony istnienie tego typu władzy oznacza, że procedury demokratyczne mają u nas charakter fasadowy.

REKLAMA

NCZAS: To znaczy?

MICHALKIEWICZ: Widać to nawet w tej chwili. Oglądając różne telewizje – nie tylko tę urzędówkę z Woronicza, ale również prywatne stacje – można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z ustawką. Jej celem jest wytworzenie w opinii publicznej odczucia, że właściwie walka toczy się między Prawem i Sprawiedliwością a Platformą Obywatelską. Wszyscy inni pretendenci do politycznej sceny tylko ten piękny proces zakłócają.

Z jednej strony bredzi się o tym, że w demokracji powinno rozkwitać sto kwiatów, ale kiedy jakieś zakazane kwiatuszki się pojawią, natychmiast się je karci. To pokazuje, że wszystkie procedury demokratyczne, ponieważ mają charakter fasadowy, nie mogą doprowadzić do zmiany układu władzy. Dodatkowym czynnikiem pesymistycznym jest to, o czym ani pan Kalisz ani pan Kwaśniewski nie wspominali. Ta wyższa władza, czyli bezpieczniackie watahy, wysługuje się obcym państwom, oczywiście po wcześniejszym przewerbowaniu.

NCZAS: Kiedy do niego doszło?

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku. Wtedy stało się jasne, że rozpoczęły się przygotowania do ewakuacji imperium sowieckiego z Europy Środkowej. Zaczęto się rozglądać za jakąś polisą ubezpieczeniową na wypadek, kiedy Sowieci się wycofają. Myślę, że taką polisę uzyskali, przewerbowując się na służbę różnych państw obcych, czyli Stanów Zjednoczonych, Niemiec czy Izraela.

Symbolicznym potwierdzeniem tych podejrzeń i tego, że te zależności wcale nie ustały, tylko reprodukują się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii, była międzynarodowa konferencja naukowa MOST z 18 czerwca tego roku, w kolejną rocznicę pierwszego transportu rosyjskich Żydów do Izraela przez Warszawę. Pretekstem były wspominki, jak to bezpieka zasłużyła się przy organizowaniu tego przerzutu z początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Obecność izraelskich ubowców potwierdzała podejrzenia, że nie tylko chodzi o wspominki, ale o złożenie Amerykanom oferty sprawowania usług murgrabiowskich. Polegają one na trzymaniu w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego w zamian za obietnicę możliwości dalszego pasożytowania na tym narodzie.

Obawiam się, że ta oferta zostanie przyjęta albo już została przyjęta, czego poszlaką jest m.in. umorzenie wszystkich postępowań karnych przeciwko panu Gąsiorowskiemu, znanemu z Art-B, który konferencję MOST współorganizował. Tak się złożyło, że zmieniła się procedura karna i sprawiła, że przestępstwa, o które był oskarżony, już się przedawniły. Okazało się, na podstawie materiałów z konferencji MOST, że Izrael sfinansował przerzuty Żydów rosyjskich przez Warszawę za pieniądze ukradzione państwu polskiemu. To wszystko wskazuje na stopień upokorzenia polskiego narodu…

Więcej TUTAJ (e-wydanie tygodnika), numer 29-30/2015 (kliknij). O czym jeszcze w bieżącym numerze:

SŁUŻBY POD LUPĄ: Dekonspiracja własnych lokali operacyjnych, wyprowadzanie środków finansowych czy zakup oprogramowania, które mogło szpiegować nabywcę – lista wpadek polskich służb specjalnych jest długa. Wybrane z tych, które przebiły się do publicznej wiadomości, Grzegorz Jakubowski przypomina na str. IX. Jan Piński pokazuje, w jaki sposób służby specjalne maczały palce w kolejnych odsłonach afery taśmowej. Kulisy jej najnowszego odcinka wyjaśnia na str. XVI. „Kuchnię” rozgrywek politycznych – ze służbami specjalnymi w rolach drugoplanowych – dobrze obrazuje sprawa tragicznej śmierci gen. Petelickiego. Leszek Szymowski pokazuje ciąg zdarzeń, które zakończyły się zabójstwem twórcy jednostki GROM. Więcej na str. XVIII.

BOHATEROWIE ZIGNOROWANI: W kwaterze „Ł” warszawskich Powązek Wojskowych żadne ekshumacje nie są prowadzone i – jeżeli dalej obowiązywać będą ustawy prezydenta Komorowskiego – prawdopodobnie nie odbędą się nigdy. Jak ustępujący prezydent i jego środowisko polityczne zablokowali należyte upamiętnienie naszych narodowych bohaterów (m.in. Witolda Pileckiego i Emila Fieldorfa), Tadeusz Płużański tłumaczy na str. XLVI.

REKLAMA