Śmierć Leonida Breżniewa. Czy szef komunistycznego imperium został zamordowany przez KGB?

REKLAMA

Jurij jak czołg

Przekonali się o tym boleśnie córka Breżniewa Galina oraz jej mąż Jurij Czurbanow – mianowany wiceministrem spraw wewnętrznych. Pod koniec 1981 r. zostali głównymi podejrzanymi w tzw. „aferze brylantowej”. Jej tropy wiodły zresztą do gabinetu zwierzchnika Czurbanowa Nikołaja Szczełokowa. Tak oto kolejny poważny rywal na drodze do władzy został wyeliminowany.

REKLAMA

Tymczasem schorowany Breżniew coraz wyraźniej nosił się z zamiarem przejścia na zaszczytną emeryturę. Szef KGB nie mógł jednak do tego dopuścić, ponieważ to nie on objąłby wówczas stanowisko genseka.

Dyktator wyznaczył na swojego następcę wieloletniego przyjaciela Wołodymyra Szczerbyckiego, który kierował Komunistyczną Partią Ukrainy. Andropowowi nie pozostało wiele czasu na reakcję. Zmiana warty miała nastąpić podczas posiedzenia plenarnego Komitetu Centralnego 15 listopada 1982 r.

Sytuacja ostro się jednak skomplikowała. Sam Andropow w tym samym czasie został przeniesiony na stanowisko sekretarza KC i pozbawiony wpływu na tajną policję. Pozorny awans jasno dawał do zrozumienia, że jeżeli natychmiast czegoś nie zrobi, już nigdy nie spełni swojego marzenia. Szczególnie, że nowym szefem KGB mianowano jego zapiekłego wroga – Witalija Fedorczuka.

Andropow był na to jednakże doskonale przygotowany. Już od kilku miesięcy agenci KGB pracujący w otoczeniu Breżniewa dostarczali mu fałszywe leki nasenne, białe pigułki, które na pierwszy rzut oka nie różniły się od prawdziwych, ale nie miały ich działania.

Kilka dni przed śmiercią genseka doszło nawet do tego, że ochroniarz zaczął podsuwać sekretarzowi generalnemu nowe pigułki. Tym razem żółte… Breżniew się zdziwił, zapisał to w pamiętniku, ale łykał bez wahania. Kto wie czy nie przypłacił tej lekkomyslności życiem….

Tajemniczy telefon

A więc, ogłoszenie decyzji o przejściu na emeryturę miało nastąpić 15 listopada, na plenum KC, które poprzedzały obrady politbiura, rozpoczynające się cztery dni wcześniej. Zanim do nich doszło 9 listopada Breżniew spotkał się na Kremlu tylko z jedną osobą – Andropowem. Kilkanaście godzin później już nie żył. Można byłoby uznać to oczywiście za zbieg okoliczności, gdyby nie wydarzenia z 10 listopada.

Tego ranka w prywatnej daczy genseka w Zarzeczu o dziewiątej rano ochroniarze znaleźli konającego Breżniewa. Od razu przystąpili do masażu serca oraz wezwali karetkę. Poinformowali również swoich przełożonych. Po godzinie do daczy dotarł rozkaz mówiący o tym, że nikt nie może wchodzić do sypialni umierającego – tyczyło się to również najbliższej rodziny.

Śmierć Breżniewa utrzymywano w tajemnicy przez kilkanaście godzin. Dlaczego?

Kto wydał polecenie? Najprawdopodobniej zaufany człowiek Andropowa – Jewgienij Czazow – szef IV Wydziału Ministerstwa Zdrowia. Ale jeszcze zanim to zrobił, zdążył o godzinie ósmej pięćdziesiąt zadzwonić do byłego szefa KGB z informacją, że Breżniew… już nie żyje!

Nie, to nie pomyłka. Stało się to na dziesięć minut przed tym jak ochroniarze otworzyli drzwi sypialni sekretarza generalnego. Minie jeszcze dobre kilkanaście minut zanim jeden z nich, Sobczakow, poinformuje w ogóle Andropowa o niepokojącym stanie zdrowia genseka. Sami przyznacie, że taka kolejność wydarzeń daje mocno do myślenia.

REKLAMA