„Bezprizorni”. Miliony zdziczałych dzieci. Przemilczany problem Związku Sowieckiego

REKLAMA

Czerwona gwiazda radzieckiej pedagogiki

Kiedy już wydawało się, że nie ma ratunku dla tych małych nieszczęśników, do akcji wkroczył Anton Semionowicz Makarenko. Z jego inicjatywy w Rosji zaczęły powstawać kolonie przeznaczone dla bezdomnych dzieci. Pierwszą taką bezprizorną „komunę” zorganizowano pod Moskwą, w miejscowości Bolszewo. Do Bolszewa kilkukrotnie przyjeżdżał sam Feliks Dzierżyński, który mawiał, że te smoluchy to jegonajlepsi przyjaciele.

REKLAMA

JA U NICH ODPOCZYWAM

Jak widać, Czerwony Kat lepiej czuł się wśród krańcowo zdemoralizowanej młodzieży niż wśród swoich złowrogich czekistów. W każdym razie Dzierżyński doczekał się w Związku Radzieckim wielu kolonii i ośrodków dla młodzieży swego imienia.

Zdobywając doświadczenie w ośrodkach dla bezprizornych, Makarenko wyrastał na gwiazdę radzieckiej, a później także światowej pedagogiki (wspomina o nim między innymi polski słownik pedagogiczny Wincentego Okonia, czy hiszpańsko- i niemieckojęzyczna literatura pedagogiczna). Opracował unikalny system socjalistycznego wychowania.

        Dzieci w tak zwanych "diet domach". Przynajmniej miały co jeść...

Choć nie miał szans na całkowitą resocjalizację przebywających w ośrodkach dzieci i młodzieży, przynajmniej wyrabiał w nich odruch karności wobec władzy. Wierząc w idee komunizmu, z małego bandyty wychowywał człowieka radzieckiego.

Wychowanek takiej przykładowej Komuny im. Dzierżyńskiego (zakładu dla wykolejonej młodzieży), czy Kolonii im. Gorkiego (dla nieletnich i młodocianych przestępców) był fanatycznie posłuszny władzy i wytresowany przez system. Do tego w młodości pozbawiony hamulców moralnych stawał się idealnym kandydatem na enkawudzistę.

czytaj też: Tadeusz Dołęga-Mostowicz – pisarz „pierwszorzędnie drugorzędny”

REKLAMA