
Holender Frank Kolkman wykorzystał technologię VR i stworzył urządzenie symulujące śmierć. Osoba poddana eksperymentowi doświadcza uczucia opuszczenia własnego ciała. Twórca podczas budowy kierował się najnowszymi ustaleniami naukowców. Według badań i relacji osób, które zostały odratowane, właśnie w ten sposób wygląda śmierć.
Naukowcy z Wielkiej Brytanii i USA odkryli, że po śmierci mózg człowieka dalej pracuje. Zdajemy więc sobie sprawę, że umarliśmy.
Taką wersję potwierdzają pacjenci, którzy przeżyli atak serca i wrócili do życia. Wyniki potwierdzają również lekarze i pielęgniarki.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jesteśmy świadomi, że umarliśmy. „Mózg pracuje po śmierci”. Zdumiewające odkrycie naukowców
Kolkman postanowił odtworzyć uczucia, jakich doświadczyli ludzie przywróceni do życia. By osiągnąć zamierzony cel, wykorzystał technologię VR.
Urządzenie nagrywa i odtwarza rzeczywisty obraz otoczenia. Sprawia to, że całość jest znacznie bardziej realna.
Pacjent zostaje ustawiony przed specjalną, wyposażoną w kamery głową. Następnie na jego głowę zakładane są gogle VR. Dzięki mechanizmowi, sztuczna głowa oddala się od biorącego udział w eksperymencie.
Pacjent widzi siebie z perspektywy kamer. W ten doświadcza wrażenia, iż opuszcza własne ciało.
80 proc. ludzi, którzy wzięli udział w eksperymencie, stwierdziło, że doświadczyło fizycznego uczucia ruchu lub poczucia, że znajdują się w innym miejscu niż ich ciało.
ZOBACZ: Ogromna liczba ofiar po ataku terrorystycznym w Egipcie. Krwawy odwet armii [VIDEO]
W wypowiedzi dla mediów Kolkman powiedział, iż jego zdaniem kwestia śmierci i strach przed umieraniem to zaniedbywane tematy. Dzięki jego urządzeniu ludzie będą mogli oswoić się ze swoimi lękami.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Szokujące dane z Holandii. Prawie wszyscy przybysze żyją z zasiłków
Urządzenie ma być stosowane do terapii osób, które nie mają już szans wyzdrowieć. Dzięki temu, zmniejszeniu ma ulec stres, w jakim żyją, a który jest powodowany obawą przed nieuchronną śmiercią. Poniżej znajduje się wideo demonstrujące działanie urządzenia.
Źródło: dailymail.co.uk