Ks. Chrostowski: Trzeba usuwać z naszego życia wszystko, co niepotrzebne, co nas niszczy

REKLAMA

– Również po śnie i interwencji anielskiej Józef, Maria i Jezus uciekają do Egiptu. Czy ten kierunek ma jakieś szczególne znaczenie?
– Ten kierunek wiąże się z treścią Starego Testamentu, przede wszystkim z nawiązaniem do wyjścia hebrajskich niewolników z Egiptu. Po wyjściu i dotarciu na Synaj zawarli przymierze z Bogiem i stali się ludem Bożego wybrania. Egipt jako kierunek ucieczki jest nawiązaniem do Starego Testamentu i wszystkich skojarzeń, które Izraelici z Egiptem łączyli. Jednak ważniejszy niż udanie się Świętej Rodziny w tamtą stronę jest powrót, który nastąpił później. Powrót Józefa, Marii i Jezusa z Egiptu stanowi dopełnienie Wyjścia, które miało miejsce kilkanaście stuleci wcześniej. W nauczaniu proroków, zwłaszcza proroka Ozeasza, mamy słynne słowa, do których zresztą Mateusz się odwołuje: „Z Egiptu wezwałem syna mego”. Na poziomie literalnym w księdze prorockiej dotyczą one wezwania Bożego, które zostało zrealizowane w wyjściu Izraelitów znad Nilu. Natomiast Mateusz widzi w nich znacznie więcej niż tylko odniesienie do dawnej sytuacji historycznej. Widzi w tych słowach zapowiedź, która spełniła się w losach Jezusa.

– Żyjemy w bardzo konkretnym czasie i sytuacji. Jak nie zmarnować nadchodzących świąt?
– To pytanie chrześcijanie stawiali sobie zawsze. Każde pokolenie staje bowiem wobec rozmaitych, specyficznych dla swoich czasów wyzwań. Kiedyś te wyzwania to były: bieda, nieszczęścia, katastrofy naturalne, srogie zimy, choroby czy zarazy. Należała do nich również sytuacja zaborów, prześladowań, buntów, powstań, wojny i okupacji. Jak przeżyć Boże Narodzenie na stepach Kazachstanu, w tajgach Syberii i łagrach, w Auschwitz oraz innych obozach koncentracyjnych i obozach śmierci? W okresie powojennym, stalinowskim, niejedna rodzina zadawała sobie to pytanie w sposób nie mniej dramatyczny. Jak przeżyć Boże Narodzenie w sytuacji, gdy ktoś bliski zginął, jest ranny, uwięziony albo jego losów nie znamy?

REKLAMA

– Nasze obecne pytania nie są tak dramatyczne.
– Te pytania stawiamy dziś w kontekście pewnego dobrobytu, a nawet luksusu. Nigdy sytuacja milionów ludzi w Polsce nie była tak dobra jak obecnie. Wprawdzie nie mamy takiego poziomu życia jak w Szwajcarii czy Luksemburgu, niemniej przeżywanie świąt Bożego Narodzenia nie stawia nas wobec karkołomnych potrzeb czy zagrożenia. Trzeba więc usuwać z naszego życia wszystko, co niepotrzebne, co stanowi jego balast, co jest zbyteczne i nas niszczy. Przede wszystkim trzeba przezwyciężać i usuwać podziały, które nas dzielą, i zakopywać przepaście wrogości. Po prostu trzeba przeżyć świętowanie. W okresie Bożego Narodzenia nie chodzi tylko o bezczynność, nie chodzi nawet o odpoczynek, lecz właśnie o pełne radości świętowanie. Wśród różnych świąt chrześcijańskich Boże Narodzenie jest najbardziej rodzinne. Chodzi o to, żeby z nawału rozmaitych zajęć, impulsów i możliwości, które daje współczesny świat, wybrać to, co naprawdę ważne, co nas ze sobą łączy, integruje rodziny, pozwala serdecznie spojrzeć na najbliższych oraz przekazać innym uczucia miłości, duchowego ciepła i życzliwości. Dzisiaj ludzie mniej potrzebują rzeczy materialnych, bo potrafią o nie zadbać albo już je mają, a nawet przeżywają ich przesyt. Brakuje natomiast miłości. Boże Narodzenie jest potwierdzeniem tej prostej prawdy, że w życiu najważniejsza jest miłość. Ona jest tym, czego najbardziej potrzebujemy.

– Ksiądz podróżuje po świecie, obserwuje wspólnoty katolickie, chrześcijańskie w różnych jego częściach. Czy możemy się od kogoś uczyć przeżywania świąt Bożego Narodzenia?
– Wiele się nie nauczymy. Są kraje tradycyjnie katolickie – jak Włochy, Portugalia czy Hiszpania – i tam można się dużo nauczyć. Rozpoznajemy bowiem podobne uczucia, zwyczaje i obrzędowość, które znamy z naszej ojczystej tradycji, do których tamtejsi katolicy są bardzo przywiązani. Jeżeli zaś chodzi o kraje protestanckie czy te rejony świata, które są mocno zeświecczone, to wielkich możliwości nauczenia się czegoś dobrego od nich po prostu nie ma.

W tym roku odbyły się uroczyste obchody 500-lecia reformacji. Tymczasem, zwłaszcza w kontekście Bożego Narodzenia, widać, jak wielkim nieszczęściem była reformacja. Mówiono, że reformacja miała wymiar profetyczny, ponieważ była podobna do tego, czego uczyli starotestamentowi prorocy, którzy surowo występowali przeciwko rozmaitym nadużyciom. Ale prorocy Starego Testamentu, chociaż dosadnie krytykowali różne aspekty życia swego narodu, nigdy nie doprowadzili do jego rozbicia, nie rozbili jedności wyznawców jedynego Boga. Natomiast protestantyzm w sposób gwałtowny i niszczycielski ugodził w jedność Kościoła i ją rozbił. Niewiele możemy się nauczyć od dzisiejszych protestantów, tym bardziej że reformacja wymaga obecnie nowej reformacji. Dawny protest potrzebuje w obrębie wspólnot protestanckich nowego protestu, doszło w nich bowiem do takich nadużyć i wypaczeń w dziedzinie wiary i moralności, które z chrześcijaństwem mają niewiele wspólnego. W kontekście Bożego Narodzenia dobrze jest więc zwrócić się ku naszej ojczystej tradycji, nie zamykając się na innych, ale dostrzegając bogactwo wszystkiego, co od wieków stanowi naszą własność, co nas uszlachetnia, rozwija i podtrzymuje.

– Dziękuję za rozmowę.

REKLAMA