Dyskusja ideowa na polskiej prawicy leży. Pod ciężarem charyzmy Kaczyńskiego zamarła prawicowa refleksja

REKLAMA

Mimo tej intelektualnej biedy, myśl prawicowa nigdy wcześniej i nigdy później nie rozwijała się tak bujnie jak w latach dziewięćdziesiątych. Moje pokolenie czytało wszystko, co tylko pojawiało się na rynku, co udało się wygrzebać w bibliotece i powielić za pomocą ksero – wielkiej nowości technologicznej tamtej epoki. Książki kserowaliśmy i pożyczaliśmy sobie wzajemnie; były także komentowane na łamach mniej lub bardziej niszowych czasopism, w czym przewodził Gabisiowy „Stańczyk”.

Tak więc na prawicy narodowcy ścierali się z piłsudczykami i sanatorami, konserwatywni liberałowie ze zwolennikami narodowego katolicyzmu, regaliści z teokratami, monarchiści z republikanami etc. Jakkolwiek dostęp do źródeł był nieporównywalnie mniejszy, to każda myśl była komentowana i dyskutowana.

REKLAMA

Na spotkania z „mądrymi ludźmi” przychodziły tłumy, co dobrze pamiętam, gdyż jako student często czekałem nawet trzy-cztery godziny po zajęciach na takie spotkania. Gdzie? Oczywiście w bibliotece, gdzie można było poczytać przedwojennych mistrzów. Obok mnie siedzieli w tejże bibliotece inni, także czekający i w międzyczasie studiujący tych samych lub innych mistrzów prawicy. Ich idee były dla nas żywe. Rozmawialiśmy o nich, dyskutowaliśmy o ich poglądach i książkach. Zajęcia uniwersyteckie były bezustannym polem ideowych bitew i potyczek.

Piękne czasy! Dziś takich dyskusji już nie doświadczymy na prawicy. Mamy wprawdzie liczne tłumaczenia klasyków zachodniej prawicy, zalewa nas literatura na temat konserwatyzmu, nacjonalizmu, konserwatywnego liberalizmu, monarchizmu, teokracji i regalizmu, ale nie wywołuje już żywych dyskusji.

Prawdę mówiąc, to zwykle nie wywołuje już żadnych emocji i polemik. Książki są drukowane, ale nikt ich nie czyta, nie komentuje, nie przeżywa ani rozumem, ani sercem. Dyskusja ideowa na polskiej prawicy leży. Dosłownie leży i kwiczy! Wystarczy wziąć do ręki „prawicowe” czasopisma, otworzyć „prawicowe” strony internetowe – gdziekolwiek spojrzeć, tam widać to wszechogarniające poczucie intelektualnej pustki, kompletnego wyjałowienia intelektualnego.

Dyskusje między konserwatystami a endekami już się nie odbywają, gdyż zastąpiły je połajanki, kto jest „komunistą”, a kto „prawdziwym patriotą”. Dyskusje o ideach zastąpiły dyskusje o rodowodach opozycyjnych lub partyjnych, co świadczy o tym, że „prawicowe” dyskusje polityczne powinny być publikowane na stronach internetowych stowarzyszeń kynologicznych. Wreszcie: dyskusje o polskiej polityce międzynarodowej, geopolityce, sojuszach międzynarodowych zastąpiły połajanki, w których głównym argumentem jest, kto jest, a kto nie jest „agentem Putina”. Jednym słowem: kompletne dno intelektualne.

Odmóżdżenie i wyjałowienie intelektualne totalne. Gdy się to czyta, trudno nie mieć wrażenia, że polscy „prawicowcy” cierpią na niedorozwój kory mózgowej lub jej niedostateczne pofałdowanie. Jak to kiedyś rzekł red. Jan Engelgard po lekturze mojej „Teokracji papieskiej”, opisującej mediewalną myśl polityczną, „trudno nie odnieść wrażenia, że poziom politycznych dyskusji średniowiecznych stał na wyższym poziomie niż podobne dyskusje we współczesnej Polsce”. Zgadzam się z tą opinią. Rozwój intelektualny niekoniecznie musi mieć charakter linii wznoszącej się. Polska „prawica” dowodzi, że rozwój ten może się cofnąć i uwstecznić.

Kto odpowiada za to uwstecznienie? Bez wahania wskażę na Jarosława Kaczyńskiego. Nie znoszę charyzmatycznych postaci, które wprawiają masy w antyintelektualne ekstazy. Kaczyński to potrafi, przy okazji narzucając tymże „prawicowym” masom swój uproszczony obraz świata, gdzie wszystko sprowadza się do „łatek” komunizmu/antykomunizmu i agentów/patriotów. Pod ciężarem charyzmy Kaczyńskiego zamarła wszelka prawicowa refleksja w naszym kraju. R.I.P.

Adam Wielomski

REKLAMA