
Polska opowiada się za powiększeniem składek do unijnego budżetu nawet do poziomu 1,2 proc. dochodu narodowego brutto – powiedział w piątek w Brukseli po zakończeniu szczytu UE premier Mateusz Morawiecki.
Obecnie roczne wpłaty państw członkowskich do wspólnej kasy oscylują wokół 1 proc. DNB.
Czytaj też: Milion sztuk broni i pieniądze dla nauczycieli. Trump chce zabezpieczyć szkoły
Szef rządu mówił na konferencji prasowej w Brukseli, że Polska broni wspólnej polityki rolnej i polityki spójności, czyli pieniędzy na budowę dróg czy rozwój infrastruktury, bo musi nadrabiać straty, które wynikają z tego, że po II wojnie światowej była po złej stronie żelaznej kurtyny. Jak zaznaczył nadrabiamy te straty, ale to jeszcze potrwa.
Morawiecki zwrócił uwagę, że jego rząd podziela opinię, że w UE trzeba też znaleźć nowe środki na nowe zadania, takie jak rozwiązanie problemu uchodźców czy zapewnienie bezpieczeństwa.
Najwyraźniej premier Morawiecki postanowił przekupić brukselskich urzędników obiecując im nie swoje pieniądze. Zapewne nikt w UE się na to nie zgodzi i pomysł upadnie, ale w świat pójdzie informacja, że Polska tak ufa Unii, że chce jej oddawać więcej pieniędzy, więc to niemożliwe żeby w Polsce rządzili faszyści którzy chcą wyjść z UE.
Może to pomóc obłaskawić pijaka Junckera i jego drużynę. Dzisiaj wszystko jest PRem.
Źródło: PAP