REKLAMA

Kiełbasa wyborcza zamiast programu

PO skupiła się więc na konkretach mających uszczęśliwić wyborców. I tak obiecuje 5-procentowy VAT na żywność i zwolnienie emerytów pracujących po osiągnięciu wieku emerytalnego ze składek. Pozostałe hasła, które rzucali politycy PO pod koniec ubiegłego roku, to odpartyjnienie przedsiębiorstw (wyrzucenie kolesiów z PiS i zatrudnienie z powrotem kolesiów z PO), zagwarantowanie „rzetelnej edukacji” (jak poprzednio – reforma edukacji jako pretekst do wywalenia nominatów PiS i przywrócenia swoich), zapewnienie „sprawiedliwych świadczeń” (kompletnie nie wiadomo, co to znaczy) i „urealnienie wieku emerytalnego” (czyli de facto powrót do wyższego wieku emerytalnego, faktycznie oznaczającego dożywotni nakaz pracy). Obecny system emerytalny jest nie do utrzymania niezależnie od wieku emerytalnego – można tylko mówić o jego szybszym lub wolniejszym likwidowaniu i spłaszczaniu świadczeń.

REKLAMA

Z tego zbioru frazesów i legislacyjnych idei widać jedną rzecz. Platforma nie ma programu gospodarczego. Nie wie, co robiła źle, gdy rządziła. Pomysłem PO na odebranie władzy jest „po prostu być i czekać, aż PiS do szczętu się skompromituje”. Taka alternatywa bez alternatywy.

Dobra wiadomość jest taka, że oznacza to sporo miejsca dla partii wolnościowej, która de facto zaczyna być jedyną sensowną alternatywą dla polityki à la sanacja serwowanej przez PiS. Konkretne rozwiązania w postaci natychmiastowej obniżki podatków i równie natychmiastowego przywrócenia ustawy o działalności gospodarczej w jej kształcie z 1988 roku mogą sprawić cuda. PiS po rozdaniu „500 plus” więcej z gospodarki nie wyciśnie. Widać, że – podobnie jak PO – boi się obniżek podatków, gdyż z arkusza kalkulacyjnego wynika, że obniżka podatków musi oznaczać spadek wpływów do budżetu, a państwu, niezależnie kto nim rządzi, ciągle brakuje pieniędzy. Mało kto dziś pamięta, że gdy rząd SLD w 2003 roku obniżył podatek dla firm (dla działalności gospodarczej) z 27 proc. i 40 proc. do 19 proc., to wpływy wzrosły. Platforma już raz wygrała wybory, obiecując niskie i proste podatki. Ponieważ teraz boi się nawet obietnic, to widać, że jest miejsce i czas na to, aby obiecać i dotrzymać słowa.

REKLAMA