Wielomski: O kryzysie polsko-amerykańskim. Czy Amerykanie broniliby naszego kraju?

REKLAMA

Amerykańskie oddziały powinny stać pod granicą z obwodem kaliningradzkim, a nie w Żaganiu na drugim końcu Polski! Co więcej, w sumie gorzej byłoby, gdyby do wojny amerykańsko-rosyjskiej doszło, bowiem toczyłaby się ona na terytorium polskim. Ktokolwiek by ją wygrał, z mojego domu albo pozostałaby sterta kamieni, albo byłby w tym miejscu lej po bombie. Mogę tylko liczyć, że nie po atomowej…

Przez ćwierćwiecze zapewniano nas, że nie mamy się czego bać, bowiem Wuj Sam stoi za nami murem. W razie czego pomoże, wesprze, uratuje. Ustawa o IPN była niczym kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy. W Izraelu i pośród części żydowskiej diaspory zawrzało, co po części wynikło z nieznajomości tekstu ustawy, a po części ze skrajnie złej woli. Wpływowe lobby przykręciło śrubę w Departamencie Stanu, w otoczeniu Donalda Trumpa, być może, że z udziałem jego córki Ivanki.

REKLAMA

I z powodu prawnego szczegółu – chciałoby się wprost rzec: „dupereli” – stosunki Polski z USA zawisły na włosku, a prezydent i premier dostają „bana” w Białym Domu. Katechoniczny sojusz Warszawy z Waszyngtonem zachwiał się, ponieważ Państwo Polskie będzie ścigało tych, którzy używają określenia „polskie obozy śmierci”. Jeśli sojusz ten zachwiał się z tak błahego powodu, to trzeba spytać wprost: to ile ten sojusz jest wart? Czy wierzycie Państwo, że Amerykanie są gotowi setkami lub tysiącami umierać w obronie naszej ziemi przed rosyjską agresją, ale są bliscy zerwania z nami stosunków, ponieważ będziemy penalizować określenie „polskie obozy śmierci”?

O sojuszu amerykańsko-polskim wielu powiadało, że tak naprawdę nie wiadomo, czy w razie zagrożenia naszego kraju Waszyngton przyjdzie nam z militarną odsieczą. Któryś z polityków wprost powiedział, że tego nie wie, ale „trzeba w to wierzyć”. Prawdę mówiąc, we mnie nigdy nie było tej wiary. Osobiście po kryzysie wokół ustawy o penalizacji „polskich” obozów śmierci zdanie na temat sojuszu amerykańsko-polskiego mam już ostatecznie wyrobione: Polska nie jest postrzegana przez Amerykanów jako strategiczny partner. Nawet nie jest widziana jako istotny sojusznik. Jest tylko polem ewentualnej bitwy pancernej z Rosjanami, rynkiem zbytu dla amerykańskiego uzbrojenia i dla amerykańskiego gazu (wcześniej kupionego w Rosji, a sprzedanego z amerykańskim zyskiem). Można wręcz zadać pytanie: czy amerykańskie wojska w Polsce mają bronić naszego kraju przed rosyjską agresją, czy pomóc w egzekucji ustawy S.447?

REKLAMA