Z historykiem Leszkiem Żebrowskim rozmawia Rafał Pazio.
Na jednym ze spotkań powiedział Pan, że dyskusja o Żołnierzach Wyklętych toczy się na dwóch płaszczyznach. Na jednej są ludzie zainteresowani tematem, oczytani, którzy wnikliwie badają sprawę. Na drugiej ci, którzy odbierają pewne impulsy. Niedawno premier Mateusz Morawiecki złożył kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym Brygadę Świętokrzyską i natychmiast zaczęto wyciągać zastrzeżenia do tej formacji, m.in. że kolaborowała z Niemcami. Jak w jasny sposób obalać takie mity, które mogą trafiać do szerokiego grona odbiorców?
Są w sumie dwa sposoby. Minęły prawie 73 lata od zakończeniu działań wojennych i od momentu, kiedy Brygada Świętokrzyska zakończyła, w maju 1945 roku, działalność. Gdyby była jakaś kolaboracja, gdyby doszło do współpracy Brygady z Niemcami, przez te ponad 70 lat jakiekolwiek dokumenty z tego zakresu dawno by wyszły. Bardzo usilnie w okresie komunizmu takich dokumentów szukano. Niemcy w tym nie przeszkadzali. Archiwa są dostępne. Nic nie znaleziono. Były tylko jakieś lokalne porozumienia. Brygada Świętokrzyska przeszła długi szlak, ale przecież nie sama. W styczniu 1945 roku ruszył front. Przed frontem, na zachód, przed bolszewikami, Armią Czerwoną uciekały dwa miliony ludzi.
Kto?
Estończycy, Łotysze, Litwini, Białorusini, Ukraińcy, mniejszości religijne. Bali się sowietów, bo wiedzieli, że ich wymordują. Uciekali Tatarzy, ludy kaukaskie. Niemcy doszli aż pod Kaukaz i wszędzie te społeczności mniejszościowe w jakimś sensie się cieszyły. To było wyzwolenie z czegoś. Liczyły, że to, co było, już ich nie spotka. Niemcy nie byli przyjemni i sympatyczni, ale to się okazało dopiero później. W znacznym stopniu ludzie, którzy byli pod nową okupacją niemiecką, w jakiś sposób odetchnęli. Pojawiła się na przykład wolność wyznania, czego pod sowietami nie było.
W tej sytuacji funkcjonowała także Brygada Świętokrzyska.
Doszła do wojsk amerykańskich. Podczas przechodzenia przez ziemię będącą pod okupacją niemiecką dowódca Brygady był namawiany do tego, żeby wzięła ona czynny udział w walkach po stronie Niemców, żeby doszło do autentycznej zdrady i kolaboracji. Z tego pułkownik Antoni Szacki ps. „Bohun”, dowódca Brygady, bardzo ładnie się wyplątał. Wydał rozkaz w kwietniu 1945 roku, co zostało opublikowane, dla żołnierzy i oficerów Brygady i stało się jawne oraz jasne, że kategorycznie odmawia, a Brygada jest jednostką partyzancką, a nie frontową, przygotowaną do zupełnie innych działań.