
PiS przed sezonem wyborczym, który zaczyna się wyborami samorządowymi na jesieni tego roku, coraz bardziej rezygnuje ze zmian, które mógłby przysporzyć mu spadek głosów. Po wpadce z nagrodami dla ministrów rząd staje się bardzo ostrożny.
Nie będzie dalszych prac rządowych nad ustawą degradacyjną, kierowcy nie zapłacą za opłaty emisyjnej, a teraz wycofano się z prac nad nowym kodeksem pracy.
Komisja kodyfikacyjna zakończyła pracę nad nowym kodeksem i przesłała go minister Rafalskiej, która sobie dała 30 dni na zapoznanie się z nim.
Z archiwum lewackiej hucpy: babochłopu gruchnął łokieć jak udawał… zawodniczkę podnoszenia ciężarów
Wygląda jednak na to, że ten projekt, który zapowiadał rewolucje w prawie pracy, wyląduje w koszu. Ministerstwo zamilkło w tej sprawie.
Głos natomiast zabrała rzecznik PiS Beata Mazurek. Pani rzecznik złożyła projekt do grobu, pisząc, że Prawo i Sprawiedliwość nie pracuje nad żadnymi zmianami w kodeksie pracy. Propozycji Komisji Kodyfikacyjnej nie poprzemy.
Wygląda na to, że to już koniec. Może to i lepiej, bo jedyną zmianą jakiej wymaga Kodeks Pracy jest jego likwidacja.
Źródło: Money.pl