Chatyń. Czyli jak Ukraińcy mordowali Polaków na Białorusi

Najsłynniejszy pomnik w Chatyniu. Fot. Muzeum Chatyń
Najsłynniejszy pomnik w Chatyniu. Fot. Muzeum Chatyń
REKLAMA

Marek A. Koprowski

Ukraińscy nacjonaliści mordowali Polaków nie tylko na Ukrainie, ale także na Białorusi. Ich zbrodnie szły na konto mocodawców, którym służyli, czyli Niemców. Ukraińcy oficjalnie nie figurują na listach zbrodniarzy jako nacja. Jeśli już, to jako pojedyncze jednostki. Swoistym paradoksem jest, że wśród ofiar nazistowskiego terroru na Białorusi rzadko który badacz wymienia też Polaków. Wśród zamordowanych przez Niemców i ich pomocników figurują tylko Białorusini. O Polakach praktycznie się nie wspomina, a przecież stanowili oni znaczny odsetek mieszkańców nawet wschodniej, czyli sowieckiej Białorusi.

REKLAMA

II wojna światowa strasznie przeorała Białoruś. Statystyki jednoznacznie mówią, że republika ta została najbardziej dotknięta przez niemiecką okupację i wojnę. Zachar Szybieka, białoruski historyk, podaje, że podczas wojny zginęło około 2,7 mln osób, czyli więcej niż jedna czwarta przedwojennej ludności kraju (Ukraina utraciła około 20 proc. ludności, Rosja – 5,4 proc.). Jedną trzecią ofiar stanowili Żydzi. O ile w 1941 roku stanowili 12,8 proc. ludności, o tyle w 1959 roku już tylko 0,9 proc. Wliczając do wielkości strat także tych, którzy nie powrócili z armii, z radzieckiej okupacji z Niemiec i tych, którzy nie narodzili się w czasie wojny, straty całej ludności Białorusi przekraczają 3 miliony.
W czasie wojny spłonęło około 9 tysięcy wiosek na Białorusi. 627 wsi padło ofiarą pacyfikacji. Ich mieszkańców wymordowano lub w najlepszym razie wywieziono na roboty do Rzeszy.

Czytaj też: „Dama z łasiczką” na celowniku stalinowców

Jak podaje znany białoruski historyk Eugeniusz Mironowicz, na Białorusi Niemcy nie bawili się w detale, ale organizowali wielkie, masowe akcje pacyfikacyjne, w czasie których „oczyszczali” całe połacie kraju ze wsi i zamieszkującej je ludności. Zdolnych do pracy spędzali na ciężarówki i wywozili do obozów, z których jechali na roboty do Niemiec. Niezdolnych do pracy mordowali. Cały majątek mieszkańców rabowali. Wsie zaś palili. Jako jeden z przykładów takiego bestialstwa Eugeniusz Mironowicz podaje akcję „Kotbus”, przeprowadzoną w okolicy Borysowa i Lepla, w której Polacy stanowili znaczny odsetek ofiar. Akcja ta była zrealizowana w czerwcu 1943 roku. Schwytano podczas niej 10 tysięcy obywateli sowieckich, z tej liczby 6 tys. wysłano do Niemiec. Co hitlerowcy zrobili z pozostałymi, możemy się tylko domyślać. W sprawozdaniu nie ma o nich żadnej wzmianki. Spalono doszczętnie 113 miejscowości!

Po niewolników i łupy

Chatyń - pomnik zamordowanych dzieci. Fot. Muzeum Chatyń
Chatyń – pomnik zamordowanych dzieci. Fot. Muzeum Chatyń

Po akcji „Hamburg” naziści odnotowali, że zabito 1676 partyzantów, 1510 „podejrzanych”, 658 Żydów i 30 Romów. Przeprowadzali zaś ją koło Słonimia w grudniu 1942 roku. „Kulista błyskawica”, podczas której naziści „oczyszczali” okolice Witebska, doprowadziła do likwidacji 3700 partyzantów i cywilów i spalenia 169 miejscowości. W czasie innej akcji łupem Niemców padły 582 tony żywności, 8365 sztuk zwierząt rzeźnych oraz 20.141 obywateli sowieckich, których wysłano na przymusowe roboty do Niemiec.
Z Borysówki w powiecie kobryńskim Niemcy zrabowali 455 sztuk bydła rogatego, 525 owiec, 258 świń, 33 konie, 13 kur, 399 worków zboża, 48 worków siemienia lnianego, 25 wozów niemłóconego zboża. Zabudowania wsi zostały spalone, a 169 osób rozstrzelano, w tym 49 mężczyzn, 97 kobiet i 23 dzieci.
W Borkach rozstrzelano 705 ludzi, w tym 203 mężczyzn, 372 kobiety, 130 dzieci. Mordercy zrabowali też 45 koni, 250 sztuk bydła rogatego, 65 cieląt, 450 świń i 300 owiec.

REKLAMA