
Niebywały potok lizusostwa zaprezentowała posłanka PiS, niegdyś dziennikarka, Joanna Lichocka. Wezwała do powierzenia jedynowładztwa Jarosławowi Kaczyńskiemu. Lichocka zasłynęła przed laty tym, że nie wpuściła do swojego programu Janusza Korwin-Mikkego.
– Ja też najchętniej bym wszystko pozamykała, powsadzała do więzień, zrobiła porządek raz, dwa, trzy i wprowadziła najlepiej jednowładztwo Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy byłabym spokojna, że jest dobrze. Ale niestety nie możemy sobie na to pozwolić, bo jesteśmy krajem demokratycznym i obowiązują nas prawa i zasady państw demokratycznych” – powiedziała w niedzielę w Lipnie (Kujawsko-Pomorskie) posłanka PiS Joanna Lichocka.
Posłanka uczestniczyła w spotkaniu w ramach organizowanego przez PiS cyklu wyjazdowych rozmów z mieszkańcami całego kraju „Polska jest jedna”. Część zebranych skarżyła się na brak rzetelnych informacji w mediach lokalnych i trudności z przebiciem się do nich ze swoimi problemami.
„Media lokalne, a zwłaszcza regionalne są w większości niemieckie. Jeśli chodzi o media regionalne, to chyba jest poziom powyżej 80 proc. w Polsce. Narodowość kapitału ma znaczenie i to, że ta prasa nie jest polska, to oczywiście ma przełożenie na to, co w tej prasie jest napisane” – mówiła Lichocka.
Czytaj też: Posłanka PiS odcina się od ochrony dzieci nienarodzonych. Staje po stronie aborcji eugenicznej
Posłanka zaznaczyła, że ostatnio obserwowała publikacje „Dziennika Zachodniego” na Śląsku i jest pod wrażeniem, jak tam „ostentacyjnie jest realizowana opcja proniemiecka i próba budowania odrębności Śląska od Polski. Wskazała, że gazeta promuje język śląski i przekonuje, że Ślązak to nie Polak, ale ktoś inny.”
Parlamentarzystka podkreśliła, że nie można jednak wyrzucać z Polski wydawnictw ze względu na narodowość kapitału.
„Nie można tego zrobić, bo byłoby to złamanie podstawowych zasad i dowód na to, że jesteśmy państwem autorytarnym i niedemokratycznym, a przecież o to chodzi naszym przeciwnikom politycznym. To, co można zrobić, to można zastosować te same zasady, które obowiązują w krajach Europy Zachodniej – we Francji i Niemczech, gdzie są zasady chroniące rynek medialny przed dominacją jednego kapitału. To jest dekoncentracja mediów, czyli wprowadzenie takich przepisów, że jedno wydawnictwo może mieć określony procent w segmencie prasy, mediów, np. 15 czy 10 proc.” – mówiła.
„To jest kwestia decyzji politycznej, decyzji kierownictwa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, kiedy będziemy ten projekt uruchamiać, czy jeszcze w tej kadencji, czy już to będzie program na kolejną kadencję. Gdy będziemy wprowadzać prawo dekoncentracji mediów, stosując te same zasady, które obowiązują we Francji czy w Niemczech, podniesie się straszny wrzask, również we Francji i w Niemczech, że ograniczamy wolność prasy, prześladujemy media krytyczne wobec władzy i jest to dowód na to, że jesteśmy autorytarni, niedemokratyczni i dławimy wolość słowa” – podkreśliła.
Lichocka przyznała, że w związku z tym „trzeba wybrać moment na rozpętanie takiej kolejnej awantury”.
„Trzeba jakość to zrobić, zmienić układ na polskim rynku, jeśli chodzi o kapitał w mediach. Pozostaje pytanie kiedy. Wydaje się, że teraz najważniejszą sprawą jest dokończenie reformy sądownictwa. Najważniejsze jest teraz wynegocjowanie najlepszego budżetu na kolejną perspektywę, jeśli chodzi o fundusze europejskie. Jest jeszcze kilka kluczowych rzeczy związanych z działaniem państwa, jeśli chodzi o ograniczenie mafii vatowskiej, paliwowej, hazardowej. To też narusza ogromne interesy i stąd ten atak na Polskę jest tak silny. Jest więc pytanie, w którym momencie ruszyć z tą armatą i to jest pytanie do Jarosława Kaczyńskiego, to on zdecyduje” – powiedziała.(PAP)
Czytaj też: Fulop chce na… ambasadora do Polski. I zapowiada, że nie przeprosi