
Z estońskiego punktu widzenia, obecność wojsk Stanów Zjednoczonych w Polsce i w krajach bałtyckich jest bardzo ważna. Będziemy zadowoleni, jeśli USA będą bardziej aktywne w Polsce – stwierdził premier Estonii Juri Ratas podczas konferencji w Tallinie. Na spotkaniu był także szef MSZ Jacek Czaputowicz.
Premierzy Litwy i Łotwy również wyrazili swoje poparcia dla pomysłu stworzenia w Polsce stałej bazy wojsk amerykańskich. Według koncepcji polskiego rządu do kraju miałoby trafić ok. 4,5 tys. pancerniaków z USA.
Chcielibyśmy, aby ta obecność była stała i trwała oraz aby była większa w sensie wojskowym. Chcemy stworzyć maksymalne warunki do tego, aby Stany Zjednoczone mogły tutaj w sposób stały i trwały funkcjonować – oświadczył podczas czterostronnego spotkania szef polskiego MSZ, który podczas dzisiejszych obrad zastąpił premiera Morawieckiego.
Stałej obecności amerykańskich wojsk w Polsce sprzeciwili się zachodnioeuropejscy członkowie NATO w tym Niemcy. Ich zadaniem polski rząd, który nie poinformował o swoich zamiarach, naruszył zaufanie pozostałych państw. Co więcej powiększenie amerykańskiego kontyngentu w Polsce może spowodować wzrost napięcia z Moskwą, czego bardzo obawia się Berlin.
ZOBACZ: Facebook w poważnych tarapatach. Kolejna afera z wykorzystaniem danych użytkowników
Warto również przypomnieć, że były dowódca sił lądowych USA w Europie Ben Hodges skrytykował pomysł przeniesienia jednostki pancernej na teren Polski. Jego zdaniem do odstraszania Rosji wystarcza rotacyjna obecność siła NATO oraz częste ćwiczenia sojuszu.
Ze strategicznego punktu widzenia stanowisko prezentowane przez Litwę, Łotwę i Estonię jest jednak zupełnie zrozumiałe. Kraje bałtyckie nie są bowiem w stanie samodzielnie przeciwstawić się potencjalnej agresji ze strony Moskwy. Co więcej, NATO może mieć w takim wypadku poważny problem z przerzutem odpowiednich sił na ich terytoria.
SPRAWDŹ: Szokująca afera azylowa w Niemczech. Imigranci przyjmowani za łapówki. Merkel o wszystkim wiedziała
Źródło: IAR/nczas.com