Janusz Korwin-Mikke: Jakie są zalety D***kracji? [Z ARCHIWUM NCZAS.COM]

REKLAMA

Jak widać nasz organizm stara się jakoś rozwiązać podstawy problem organizacji: jak pogodzić zalety systemu scentralizowanego z korzyściami decentralizacji? Tak czy owak: jakiś system centralny istnieć musi.

Niezależnie więc od tego, czy w państwie mamy D***krację czy autokrację, system ten muszą jakoś obsadzać ludzie – a nawet w komputerokracji ktoś te komputery będzie musiał programować i ustalać hierarchię decyzyj.

REKLAMA

Otóż podstawowym niebezpieczeństwem dla państwa jest sytuacja gdy grono Sług Państwa (czyli biurokratów) zaczyna zachowywać się jak jego właściciele. Zjawisko to jest powszechne: robotnicy (i dyrekcja) fabryki zaczynają uważać, że mają do niej prawo – i podobnie urzędnicy uważają, że mają prawo do „swojego” państwa. Mylą przy tym, oczywiście, decyzje wykonawcze – które mają prawo i obowiązek podejmować – z ustawodawczymi, przynależnymi wyłącznie właścicielowi.

W D***kracji uważa się, że właścicielem państwa jest Lud (w narodowej D***kracji – Naród). Władzę swą Lud sprawuje przez wybranych przedstawicieli. Dlatego niesłychanie groźne bo prowadzące do pomieszania władz jest, gdy urzędnicy państwowi stają się posłami (a nawet, gdy mają prawo głosu!). Od tego niechybnie zaczyna się degeneracja D***kracji. Każda biurokracja – złożona przecież z ludzi – stara się rozszerzyć zakres swojej władzy. Dopóki Prawo na to nie zezwala – nic strasznego się nie dzieje. Załóżmy, że biurokracja trzymana jest w ryzach.

W takim razie popatrzmy na samego Władcę. Władca Absolutny (Lud jest Władcą Absolutnym!) może sam decydować, które decyzje chce podejmować. Władcy lubią o wszystkim decydować samodzielnie – uważając (poniekąd słusznie), że są wyżej kwalifikowani. Jednak Autokrata jest w tym ograniczony: przede wszystkim nie każdy jest taki pracowity…

Po drugie: za wynajęcie dodatkowych urzędników musi płacić. Tym niemniej Autokrata, jeśli jest „źle wychowany”, potrafi zupełnie sprawnie odebrać ludziom swobodę podejmowania decyzji. Inaczej jest z Ludem. Lud przede wszystkim nie ma świadomości kosztów rozbudowy aparatu biurokratycznego – tym bardziej, że część głosujących żyje z posad państwowych, ma w rodzinie kogoś żyjącego z takiej posady, lub ma nadzieję na takowej objęcie.

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA