„Nie będę przepraszać Ukraińców za to, że przeżyłam Wołyń!”

REKLAMA

Co w tym czasie działo się z ludźmi, którzy zostali w domach?

– Kiedy usłyszeliśmy pierwsze strzały, doszliśmy do wniosku, że to pewnie Ukraińcy przeprowadzają jakieś ćwiczenia. Zaraz potem rozległa się kolejna seria, i to już nas zaniepokoiło. Wtedy – jak spod ziemi – wyrośli uzbrojeni mężczyźni – policjanci ukraińscy i cywile. Zaczęli wypędzać nas z domów. Jak tłumaczyli, przygotowywali się do walki z Niemcami i chcieli nas przenieść w bezpieczne miejsce.

REKLAMA

– Wtedy akurat byli u nas krewni – mój wujek z żoną i siostrzeńcem. Odezwał się wtedy do nich po ukraińsku: „Ja jestem Ukraińcem, co mam robić?”. A ja – jako dziecko – omal nie powiedziałam: „Wujek, co ty mówisz”. Nie zdążyłam się odezwać, bo ich dowódca – ten, który szedł na czele pochodu – odpowiedział: „Zaprzęgaj konie i szybko stąd odjeżdżaj”.

– Pozostałych wypędzili na drogę. Zobaczyłam masę uzbrojonych ludzi. Było akurat przed żniwami, mieli przy sobie siekierki i łopatki. Ale ja dalej nie zdawałam sobie sprawę z tego, co się dzieje. Znałam niektórych z nich, jestem pewna, że mój ojciec znał wszystkich. Wśród nich był młody człowiek w jasnej marynarce przepasanej paskiem, za którym trzymał siekierkę i wojskową łopatkę. To mnie przekonało, że Ukraińcy będą wycinać jakieś drzewa, robić zasieki i naprawdę przygotowywać się do obrony. Mój ojciec podszedł do tego młodego człowieka i poprosił: „Jak wyjedzie ta furmanka, pozwól, żeby moje dzieci też pojechały”. Tamten najpierw się zdenerwował, ale jak furmanka wujka wyjechała, zatrzymał ją i kazał wsadzić mnie i mojego brata na wóz. Płakałam, nie chciałam jechać, ale w końcu opuściliśmy wieś jako ukraińskie dzieci.

Co się stało z tymi, którzy zostali w Orzeszynie?

– Wszystkich zabrali do lasu i tam rozpoczęła się masakra. W drodze słyszałam krzyk ludzi, ale nie wiedziałam, co się dzieje. Pamiętam, że ciocia trzymała mi dłonie na uszach, a konie pędziły jak szalone.

– W tym lesie rozpoczął się niesamowity mord. To było coś niesamowitego. Tam czekali już Ukraińcy. Krew ludzka płynęła strumieniami. Zabijano siekierami i młotkami, strzelano do tych, którzy uciekali. Kto zginął od kuli, przynajmniej nie cierpiał tak jak inni. Przeżyła tylko jedna kobieta, która wszystko to widziała. Czy można sobie to wyobrazić…? W sumie w Orzeszynie zginęło około 300 osób, niektóre źródła podają więcej, inne mniej. Nie sposób tego dzisiaj wyliczyć.

Jak tej kobiecie udało się przeżyć?

– Przyjechała w odwiedziny do rodziny z Horochowa. Ukraińcy – oprócz niej – zabrali do lasu także jej męża, brata z sześciorgiem dzieci, siostrę z dzieckiem i jeszcze innych krewnych. Jej mąż – uderzony – upadł na nią, podobnie jak inni martwi ludzie. Leżała pod konającymi. Słyszała płacz dzieci, prośby matek, żywych, którzy błagali o dobicie, bo do dołów wrzucano ciężko rannych. Można sobie to tylko wyobrazić – jeden wielki pisk, płacz, modły w ostatniej chwili wznoszone do Boga.

– Ta kobieta udawała martwą, leżała pod ciałami zabitych i liczyła na to, że Ukraińcy odejdą, a ona wstanie i pójdzie szukać córki, która w tym czasie poszła do kaplicy i nie została zabrana do lasu. Kiedy zaczęli ciągnąć ją za nogi, przeraziła się, że zakopią ją żywcem. Odezwała się po ukraińsku: „Ja żywa”. Jeden z nich już złapał za kołek i chciał ją zabić, ale powiedziała im, że ich zna. Była tak zbroczona krwią, że nie było widać jej twarzy, więc wmówiła im, że jest ich krewną, wymieniła jakieś nazwisko. Uwierzyli i puścili ją wolno. Przeżyła i odnalazła swoją córkę.

Czy w zorganizowaniu tej masakry uczestniczyli również ludzie z pani okolicy?

– Kiedy w lesie trwała rzeź, Ukraińcy furmankami podjeżdżali do polskich domów i zabierali wszystko, co tylko się dało zabrać. Akcja była przygotowana do tego stopnia, że ustalono, kto przyjedzie do czyjego domu i co będzie zabierał.

– Z lasu uciekło kilkoro dzieci. Błąkały się, głodne i przestraszone, wracały w okolice swoich domów, zasypiały tam. A Ukraińcy z sąsiednich wiosek – którzy sami byli ojcami – szli i pałkami je zabijali. I jeszcze chwalili się, że udało im się upolować dziecko.

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA