Czy powstanie antysocjalistyczny dream team? Jak nie to w eurowyborach będzie rzeź wolnościowców

Fot. youtube
Fot. youtube
REKLAMA

Zgodnie z zapowiedziami, PiS tak zmienił ordynację wyborczą do Parlamentu Europejskiego, że aby jakieś ugrupowanie do niego weszło, to, w zależności od okręgu będzie musiało uzyskać od 10 do nawet 20 procent poparcia. Znacznie zmniejszono też liczbę startujących, ma być ich teraz maksymalnie dwa razy tyle co miejsc w danym okręgu – czyli np. w najmniejszych okręgach maksymalnie sześciu na jednej liście.

W efekcie w tych wyborach będzie b. łatwo wystartować, natomiast b. trudno będzie się w nich przebić. Jedyne racjonalne wyjście z tej sytuacji dla ugrupowań wolnościowych i antysystemowych to zorganizować wspólny dream-team złożony ze 102 albo 104 osób (bo jeszcze nie wiadomo, czy będzie 51 mandatów czy o jeden więcej) nazwać to ugrupowanie np. Alternatywa dla Polski i próbować się tym sposobem przez ustawione zasieki przebić. Ugrupowania „na prawo od PiS” w ostatnim cyklu wyborczym zbierały od 10 do 20 procent, a teraz, po tym jak PiS jednak trochę się zużył, wydaje się, że możliwość osiągnięcia tej drugiej wartości istnieje. A dałoby to być może nawet ok. 30 proc mandatów.

REKLAMA

Szok! Demokraci stają się wolnościowcami, a republikanie socjalistami. Ale tylko w przypadku… ceł. A wszystko przez Trumpa

Zaistnienie takiej listy jest możliwe, ale czy prawdopodobne? Wydaje się, że innego wyjścia w zasadzie nie ma, no chyba że ugrupowania „na prawo od PiS” zdecydują się na zbiorowe samobójstwo i stworzą kilka konkurencyjnych list.

Wybory do europarlamentu tylko o 4-5 miesięcy poprzedzają wybory parlamentarne. Jeśli udałoby się wygrać dobrą pozycję w tych pierwszych, to jest też niemal pewność na powodzenie w tych drugich. Trzeba więc je w zasadzie traktować łącznie, tak jak to robi PiS, który chce z nich zrobić nagrodę dla zasłużonych działaczy, których nie chce już widzieć w sejmie czy ministerstwach. Takie podejście do sprawy to też duża szansa dla prawicowej konkurencji PiS-u, bo owi działacze będą już mocno „zużyci”, dodatkowo będzie się za nimi ciągnęła „synakuralność” ich startu, więc będą ofertą względnie słabą.

I na koniec o zagrożeniach: jeśli oczywiście nie będzie koniunktury to nawet dream-team polegnie. Tak stało się, przypominam, 10 lat temu z listą Libertasu, z której sam zresztą wtedy startowałem. Ważne więc, by Alternatywa dla Polski miała za sobą nie tylko przyciągające jednostki, ale także silne organizacje. Zagrożeniem jest także pozycjonowanie się PiS-u w opozycji do UE. W poprzednich wyborach takiej sytuacji nie mieliśmy i dość trudno będzie zapewne przebić się przez toczony przez PiS spór z Komisją Europejską. Można powiedzieć, że Jarosław Kaczyński zawłaszczył nie tylko patriotyzm i prawicowość, ale i antyunijność – w dodatku zrobił to tak sprytnie, że jest jednocześnie prounijny i antyunijny. Zresztą to jego stały trick, bo przecież jego patriotyzm też bywa antypatriotyczny, a prawicowość, jest wybitnie lewicowa. I ta dialektyka to skuteczna pułapka dla wyborców.

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „Najwyższy CZAS!” oraz portalu nczas.com

Czytaj także: Dlaczego Joanna Schmidt została szmuglerem. Posłanka próbowała się tłumaczyć

REKLAMA