Nowe imperium Osmanów. Erdoğan konsekwentnie umacnia swą pozycję

Recep Tayyip Erdogan . Foto: PAP/EPA
Recep Tayyip Erdogan . Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan konsekwentnie umacnia swą pozycję po wyborczym zwycięstwie, które daje mu długą perspektywę rządzenia. Wie, że uzyskał masowe poparcie dzięki tęsknotom swych ziomków za osmańskim imperium. On sam te tęsknoty przy pomocy zręcznej działalności propagandowej wśród społeczeństwa tureckiego rozbudził. Obecnie zaś konsekwentnie buduje nowe tureckie imperium. Nie będzie ono miało oczywiście formy dawnego imperium Osmanów, ale politycznej i ekonomicznej strefy wpływów. Jednym z kierunków działania tureckiego prezydenta jest Kaukaz i Azja Środkowa.

Turcja Erdoğana z żelazną konsekwencją umacnia swą obecność na Kaukazie. Integruje ten region ze sobą poprzez projekty komunikacyjne. Planuje m.in. rozbudowę węzła kolejowego w mieście Kars, który w myśl koncepcji Ankary ma stać się mostem łączącym Londyn z Pekinem. W Karsie mają zbiegać się linie kolejowe, którymi pociągi towarowe pojadą dalej linią Kars-Tbilisi-Baku, a następnie przez Morze Kaspijskie do Kazachstanu i Chin.

REKLAMA

Połączenie przez Kars już funkcjonuje. Rocznie może transportować 6,6 mln ton ładunków, ale władze tureckie chcą zwiększyć przepustowość tej linii do 50 mln ton. Nacisk na realizację tego projektu minister transportu, komunikacji i łączności Ahmet Arslan tłumaczy nie tylko interesami geopolitycznymi czy ekonomicznymi, ale koniecznością nadania impulsu do rozwoju całej gospodarki. Ma on także integrować południowy Kaukaz z Turcją.

W Karsie ma powstać ogromne centrum logistyczne, obsługujące transporty kolejowe biegnące z Chin do Europy. Władze tureckie sądzą, że z nowego połączenia będą korzystały państwa Azji Środkowej, np. Kazachstan, przy okazji eksportu zboża.

Władze Turcji nie ukrywają również, że dla nich droga kolejowa do Baku ma znaczenie strategiczne (poprawi wymianę z Azerbejdżanem, który jest nie tylko partnerem, ale i sojusznikiem Turcji).

Władze w Ankarze mają także nadzieję, że trasa kolejowa Baku-Tbilisi-Kars ożywi znacząco ruch turystyczny. Na razie pociągi pasażerskie na niej nie kursują, ale pierwszy z nich ma ruszyć jeszcze w końcu tego roku.

Milion pasażerów rocznie

Zwolennicy tego projektu uważają, że rocznie może z trasy Baku-Tbilisi-Kars korzystać około miliona pasażerów. W pierwszym rzędzie do Baku może zostać przedłużona trasa „Ekspresu Wschodniego”, biegnącego z Ankary do Karsu.
Entuzjastami połączenia Baku-Tbilisi-Kars są też władze Azerbejdżanu. Trasa ta zapewnia im bowiem łączność z azerską enklawą Nachiczewań, znajdującą się za plecami Armenii. Dotychczas Baku miało z nią połączenie tylko drogą lotniczą, co ekonomicznie nie było zbyt korzystne.

Turcja z azerską enklawą ma granicę o długości 12 km. Dla enklawy ma to żywotne znaczenie. Na mocy „porozumienia o strategicznej współpracy i wzajemnej pomocy” Turcja jest gwarantem bezpieczeństwa enklawy. Obecnie Baku rozpatruje możliwość budowy trasy kolejowej łączącej Nachiczewań z Karsem. W Turcji też nie brakuje entuzjastów tego projektu. Obecnie bowiem nakładem znaczących środków buduje kolejowe połączenie Nachiczewania przez Iran. Formalnie to on będzie właścicielem trasy, którą zbuduje za azerski kredyt. Turcja będzie mogła z niego też korzystać, uzyskując łączność kolejową z Iranem, a przez jego sieć także z Pakistanem.

Azerbejdżan i Turcja, wciągając Iran do swych planów infrastrukturalnych, mają na uwadze jeszcze jedną sprawę. Wszystkie projekty omijają Armenię sprawiając, że staje się ona w regionie coraz bardziej wyizolowana.

CZYTAJ DALEJ ->

REKLAMA