Miszalski: Jaki właściwie plan mają politycy PiS w konflikcie z UE? A może planu nie ma…

Członkowie Trybunału w Luksemburgu. Czy nałożą na Polskę gigantyczne kary? Fot. UE
Członkowie Trybunału w Luksemburgu. Czy nałożą na Polskę gigantyczne kary? Fot. UE
REKLAMA

Niby nowe modele aut czy maszynek do golenia powinny być lepsze od starszych, ale tak jest w produkcji przemysłowej, a nie w polityce, zwłaszcza w polityce demokratycznych państw. We Francji, po generale de Gaulle’u, następują coraz gorsze „modele” polityków; aż strach pomyśleć, kto może być po Macronie, mimo że Francja to jednak suwerenny kraj.

Do polityki można zastosować metodę: pokaż mi swoich doradców – powiem ci, kim jesteś. Doradca Macrona ds. bezpieczeństwa przebrał się za policjanta i wmieszany w mundurowych radośnie pałował demonstrantów, którzy zwycięstwo Francji na Mundialu uznali nie za sukces Francji, ale za sukces imigrantów z krajów Trzeciego Świata grających we francuskiej reprezentacji jako „obywatele francuscy”.

REKLAMA

Poczucie narodowe silniejsze jednak od poczucia obywatelstwa?… Była wielka zadyma!… Cała republikańska retoryka na nic?… Przeczy to jednak obiegowemu sądowi, że w polityce jest tylko zimna gra interesów, a nie ma emocji, nie ma przypadków.

Jaki interes miał ten doradca Macrona w pałowaniu demonstrantów? Przypadki więc i emocje są – ale psychiatryczne. Jednym z najdawniej odnotowanych – przez Swetoniusza – jest Neron: „Przebrany w skórę dzikiego zwierzęcia wypadał z klatki i rzucał się na organy płciowe mężczyzn i kobiet przywiązanych do słupa”. Doradca Macrona wypada blado przy Neronie jako przypadek emocjonalno-psychiatryczny, no ale Neron był cesarzem imperium rzymskiego przez 15 lat, a nie jakimś tylko doradcą prezydenta Francji, która w dodatku od dawna już nie jest imperium kolonialnym.

U nas degeneracja kolejnych politycznych modeli postępuje znacznie szybciej. Widać to i w PSL, i w SLD, i w PO: Kosiniak-Kamysz, „radosny ptak Drongo”, już nie potrafi „z każdym”, jak ponury Pawlak, także Czarzasty, jako lider SLD, to jakaś bufonowata tylko namiastka szczwanego Millera, a Schetyna nie ma ani za grosz uwodzicielskiej elektorat bezczelności Tuska. Petru, Lubnauer… – szkoda gadać. Pierwszorzędna tandeta. Wygląda na to, że w demokratycznych ustrojach działa swoiste prawo Kopernika-Greshama – jak gorszy pieniądz wypiera lepszy, tak gorsi politycy wypierają lepszych. Może jeszcze nie wszędzie i nie od razu, ale trend („trynd”) jest wyraźny.

Jeśli więc strach pomyśleć, kto będzie po Macronie – strach pomyśleć, kto może być po PiS-ie… A przecież – chyba… ktoś… kiedyś… jednak będzie? Przynajmniej podpowiada to dotychczasowa logika wydarzeń związanych z „badaniem stanu praworządności” w Polsce przez brukselskich komisarzy („Jak dobrze nam, kiedy los zdarzy, szturmować nocą gmach KC, na drzewach wieszać komisarzy”…). Rząd twierdzi, że komisarze nie mają takiej traktatowej kompetencji – ale w podskokach udziela kolejnych „wyjaśnień” komisarzom i nawet spełnia po drodze ich niektóre życzenia!…

Ostatnio MSZ „odpowiedział” na kolejny monit brukselski, który przybrał postać tzw. wezwania do usunięcia uchybienia „prawu europejskiemu”, czyli uruchomienia pierwszego etapu „procedury naruszeniowej”; komisarze mają teraz przeczytać tę odpowiedź i podjąć decyzję, co dalej: czy zadowolić się tą odpowiedzią, czy – przeciwnie – uznać ją za brnięcie oszusta w dalsze łamanie praworządności i wyznaczyć Polsce czas (drugi etap procedury) na wycofanie się z przepisów o Sądzie Najwyższym, przewidujących obniżenie wieku emerytalnego jego sędziów.

Jeśli okażemy krnąbrność i upór zatwardziałego unijnego przestępcy, komisarze przekażą sprawę Trybunałowi Sprawiedliwości w Luksemburgu (trzeci etap wspomnianej procedury), z którym nie ma żartów, bo jego orzeczenia mają moc ostateczną i nie podlegają żadnej blokadzie. Ten zaś może przywalić nam karę główną w postaci wielo- lub nawet wielosetmilionowej (w euro) kary pieniężnej plus kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy euro za każdy dzień zwłoki w „usunięciu uchybienia prawu europejskiemu”.

Nie ulega wątpliwości, że sprawa praworządności w Polsce tak bardzo obchodzi rozmiłowaną w niemieckiej praworządności Komisję Europejską, niańczoną przez Berlin, iż Trybunał w Luksemburgu przywali Polsce kary możliwie najwyższe: niemiecka „praworządność” w Polsce wprost nie ma ceny! Zwłaszcza gdy istnieje strategiczne partnerstwo między Berlinem a Moskwą.

Oczywiście istnieje problem ściągnięcia tej kary (która może rozwalić budżet państwa!) z Polski, ale od czego tzw. unijne sankcje? W formie łagodnej doświadczyła tego już z Austria, przed laty, gdy wierzgnął Unii premier Haider: zbojkotowano go politycznie, a potem zginął w wypadku samochodowym… Teraz, w przypadku Polski – jak widać – nie wchodzą w grę żadne „formy łagodne”: gra idzie o całość puli.

REKLAMA