Nowa turystyka rabunkowa. Londyn wśród najatrakcyjniejszych miejsc na szybkie wypady

Brytyjscy policjanci w akcji.
Brytyjscy policjanci w akcji.
REKLAMA

Brytyjska policja okryła, że coraz więcej włamań i napadów na domy dokonują przestępcy z Południowej Ameryki. Przylatują na Wyspy, dokonują przestępstwa i wracają do kraju.

Czytaj także: Świat znów na krawędzi wojny? Rosja: Amerykanie szykują się do uderzenia w Syrię!

REKLAMA

W szybkich przestępczych wypadach do Wielkiej Brytanii specjalizują się Chilijczycy. Jak twierdzi policja przynajmniej raz na dwa tygodnie jakaś banda rabusiów przylatuje na Wyspy na skok i zaraz po jego dokonaniu wraca do swego kraju.

Od początku 2017 roku aresztowano 75 Chilijczyków, ale wiadomo, że ten rok będzie rekordowy, bo do sierpnia zatrzymano już 36. Zwłaszcza, że nadchodzą jesień i zima, a wraz z nimi sprzyjające włamaniom i napadom długie noce.

Rabusie maja na miejscu osoby kontaktowe, które dokonują rozeznania i wskazują cele. Chilijczycy tak jak mieszkańcy innych krajów Ameryki Południowej, mogą przylatywać na Wyspy jako turyści bez wizy. Na lotnisku szajka ma podstawiony samochód i dostaje telefony, które po skoku są niszczone. Swojemu kontaktowi zostawiają dokumenty tożsamości, co ma utrudnić identyfikację w razie schwytania przez policję.

Jeśli już do tego dojdzie 'turyści” z Chile stosują bardzo prostą taktykę. Od razu przyznają się do popełnienia przestępstwa, po czym całkowicie odmawiają współpracy z policją. Sprawy kończą się najwyżej dwuletnimi wyrokami.

O tym, że nie są to zdarzenia incydentalne świadczy choćby odkrycie śladów DNA jednego ze sprawców na miejscu 6 różnych włamań, których dokonano w rożnym czasie. Rabuś przyjeżdżał na skok i natychmiast wracał.

Ulubionym miejscem eskapad jest Londyn, gdzie odnotowano co najmniej 200 włamań, których dokonali „turyści” z Chile.

Współpracujący z londyńską policją chilijski inspektor Ivan Villanueva z Santiago w rozmowie z „Times” twierdzi, że przestępcy identyfikują „szczególnie słabe społeczności” i tam dokonują napadów. Takim podatnym i atrakcyjnym miejscem jest Londyn.

Z jednej strony metropolitalna policja nie radzi sobie z przestępczością, z drugiej strony można liczyć na obfite łupy. W jednym z napadów na dom złodzieje zrabowali biżuterię i kosztowne rzeczy wartości 400 tysięcy funtów.

Policja jak na razie nie ma pojęcia co dzieje się ze zrabowanymi rzeczami, bo nie trafia na nie później w Wielkiej Brytanii. Prawdopodobnie są wywożone z Wysp, co oznacza, że słabo działają także służby celne i graniczne.

Podobne napady mają miejsce m.in w Hiszpanii i Kanadzie, ale to Londyn jest najatrakcyjniejszym miejscem dla rabunkowych wypadów.

Czytaj także: Sommer: Samorządy po wolnościowemu. Jakie powinny być

REKLAMA