Reality show w Białym Domu. Była modelka, kobieta-pastor i asystentka Trumpa próbuje skompromitować Prezydenta USA

REKLAMA
Manigault Newman oraz Donald Trump. / fot. Prt Sc NBC News
Manigault Newman oraz Donald Trump. / fot. Prt Sc NBC News

Podziw dla Hillary

W ramach pracy przy kampanii Hillary Clinton (gdy walczyła ona o nominację prezydencką z Obamą) zbierała dla niej fundusze. Ostatecznie poczuła się przez nią oszukana, gdy po dwóch latach pracy nie dostała się wyżej, bo ktoś inny miał lepsze koneksje. Jak wyjaśnia, ona była gotowa pracować dalej dla Hillary, ale Hillary nie. Przypomina, że jeśli chodzi o kwestie muru granicznego, stanowisko Hillary nie było wcale różne od Trumpa. Jako senator Clinton zagłosowała w 2006 roku za ustawą Secure Fence, mającą zapewnić budowę 700-milowego płotu granicznego pomiędzy USA i Meksykiem. Z jej punktu widzenia nie było różnicy pomiędzy pracą dla Hillary a republikańskiego Trumpa, którego z 2003 roku opisała jako Demokratę, zwolennika kontroli dostępu do broni palnej, opodatkowywania bogatych i legalizacji marihuany. Sama ma podobne poglądy: popiera tzw. prawa reprodukcyjne kobiet, rządowe dopłaty studenckie i ochronę dla imigrantów (głównie muzułmanów). I w przedostatnich wyborach zagłosowała na Obamę.

REKLAMA

Omarosa zaskarża media

Dzięki szerokim kontaktom w świecie polityki amerykańskiej lewicy Omarosa zapewne mogłaby tam wciąż szukać szczęścia. Spotkała ją jednak kolejna osobista tragedia. Brat Omarosy został zastrzelony w czasie snu we własnym domu. Jego pogrzeb, opisany w brukowcu „National Enquirer” przez murzyńską reporterkę podającą się za pogrążonego w żałobie członka rodziny, zmienił jej ścieżkę kariery. Za fałszywy wywiad i wykorzystanie rodzinnej tragedii Omarosa podała gazetę do sądu. Krótko po tym Trump zadzwonił, żeby dała spokój, bo właściciel gazety był jego przyjacielem i chciał się dogadać. Omarosa zgodziła się. Już nie przeszkadzał jej ani charakter pisma, ani wykorzystanie rodzinnej tragedii. W zamian za odstąpienie od procesu Trump załatwił jej pracę w tej gazecie. Bo dewizą Omarosy jest: jeśli nie możesz kogoś pokonać, dołącz do niego.

Praca dla Trumpa

Podczas kampanii Trumpa zorganizowała dla niego Krajową Koalicję na rzecz Różnorodności – generalnie rzecz biorąc, kobiet i Murzynów, pastorów i biznesmenów w szczególności. Wyjawiła, że podczas wiecu w Chicago ludzie Hillary specjalnie umieszczali w pierwszym rzędzie prowokatorów, którzy mieli rozbijać spotkania pro-Trumpowe. Omarosa potwierdza również związki telewizji Fox News z kampanią Trumpa. Dziennikarze telewizji mieli codzienny kontakt z jego sztabem i analizowali dla niego wystąpienia Hillary, sugerując, jak na nie odpowiadać. Jak podaje, ostatecznie Trumpowi udało się uzyskać głosy 8 proc. Murzynów (13 proc. mężczyzn z tej grupy społecznej), a na ten niezły wynik miała wpłynąć jego znajomość z raperami, sportowcami, aktorami i innymi czarnoskórymi gwiazdami. Po wygranej Trumpa Omarosa dostała masę ofert pracy. Chwali się, że różne agencje (Agency for the Performing Arts czy American Program Bureau) zgłaszały się do niej z ofertami pracy korespondentki politycznej, własnego programu rozrywkowego itd. A jednak wybrała pracę w Białym Domu.

Trump godził się dla niej na wszystko, czego się domagała. Dziś go ośmiesza, wyjawiając, że podczas ceremonii zaprzysiężenia chciał przysięgać na swoją książkę „The Art of the Deal”. I ciągle promuje swoje produkty (wino Trumpa było sprzedawane na konwencji Republikanów), podobnie jak jego córka Ivanka, handlująca odzieżą. Pracując w Białym Domu, Omarosa wystąpiła w epizodzie „Say Yes to the Dress” („Powiedz TAK sukni”) dla telewizji TLC Network, chwaląc się, że za darmo dostała suknię ślubną i welon. Nie widzi niestosowności i błędów u siebie (np. w telewizji powiedziała, jakie stanowisko otrzyma w administracji Trumpa, zanim wydano odpowiedni komunikat). Po prostu nie może odczepić się od telewizji.

Jak taka wrażliwa Demokratka mogła w ogóle pracować dla takiego wariata? Omarosa usprawiedliwia się czytelnikom (zapewne nie z elektoratu Trumpa), że problemów z rasizmem i traktowaniem kobiet nie mogła zobaczyć, bo była za blisko Trumpa. A zresztą pracę w czasie kampanii traktowała po prostu jako doświadczenie polityczne, bo przecież wszyscy uważali, że Trump i tak nie wygra. Jak wyjawia, w razie porażki miał zamiar otworzyć konserwatywną telewizję. Dziś wyrzucona z Białego Domu twierdzi, że nie da się opuścić świata Trumpa (bo to przecież sekta). I wylicza, że Steve Bannon, który stracił pracę w Białym Domu, cały czas pracuje dla Trumpa, tylko nieoficjalnie. Podobnie jak Corey Lewandowski, który kiedyś prowadził jego kampanię.

Jak udało się jej wyzwolić? Dokąd udało się wyrwać byłej asystentce prezydenta? Po Białym Domu kobieta-pastor-baptysta, a do tego kapelan rezerwistów w Kalifornii trafiła do kolejnego reality show: „Celebrity Big Brother”. Tam zaoferowano jej 30-dniowe życie wspólnie z innymi celebrytami bez telefonu, telewizji i internetu, co miało być detoksem po Trumpie. Zapewne zmęczona (i może przerażona) coraz bardziej bezpardonowymi atakami na administrację Trumpa wykalkulowała, że obecnie znajomość z Trumpem już się nie opłaca. Tak czy inaczej, sama na pewno sobie poradzi. Jak o sobie pisze, niczego się nie boi i zawsze leci w stronę ognia…

REKLAMA