TYLKO U NAS! Bosak: Wszelka imigracja powinna być starannie limitowana ilościowo i selekcjonowana jakościowo

REKLAMA
Krzysztof Bosak oraz najnowszy numer "Najwyższego Czasu!". / fot. Twitter/nczas
Krzysztof Bosak oraz najnowszy numer „Najwyższego Czasu!”. / fot. Twitter/nczas

– Czy rząd osiąga tu jakieś korzyści polityczne?

– Moim zdaniem, osiąga korzyści finansowe. Polityczne pojawiają się pośrednio. Polegają na podreperowaniu finansów publicznych, ponieważ ci ludzie faktycznie tutaj pracują, przynajmniej znaczna większość z nich. Przedsiębiorstwa odprowadzają podatki, a z tych podatków można wypłacać świadczenia społeczne, którymi rząd tak się chwali. Można powiedzieć, że społeczeństwo jest na swój sposób przekupywane w celu akceptacji polityki rządu. Żeby mieć pieniądze na to przekupienie, trzeba sztucznie podkręcać tempo rozwoju czy działania gospodarki. W mojej opinii, jest to analogiczny proces do brania kokainy po to, by wydajniej pracować. Można na krótki czas podkręcić działanie organizmu, ale koszty zawsze są odłożone w czasie. Tutaj pojawią się koszty społeczne i polityczne.

REKLAMA

– Jakie?

– Mówienie o tym, że imigranci dobrze się tu integrują i pasują do polskiego społeczeństwa, jest opowiadaniem bajek. Żadnego procesu integracji tak naprawdę nie ma, szczególnie przy tym tempie i zerowym przygotowaniu naszego państwa na jakiekolwiek zarządzanie kryzysami integracyjnymi i migracyjnymi.

– Czy Ruch Narodowy stawia się w opozycji wobec pracodawców? Kilka razy mówił Pan, że imigracja zarobkowa to pomysł właśnie pracodawców.

– Mamy w planach wspieranie polskiego biznesu. Jesteśmy nastawieni pozytywnie do rozwoju polskich przedsiębiorstw. Natomiast pozytywne nastawienie nie oznacza, że mamy spełniać wszystkie życzenia przedsiębiorców. To oni w pewien sposób służą społeczeństwu poprzez swoją pracę i aktywność gospodarczą. Natomiast nie można stawiać wozu przed koniem i twierdzić, że naród i państwo mają być dostosowane do oczekiwań przedsiębiorców. Nie kompozycja państwa i społeczeństwa jest tworzona dla przedsiębiorców, tylko przedsiębiorcy prowadzą działalność gospodarczą w celu zaspokojenia potrzeb, jakie ma społeczeństwo, oczywiście osiągając zysk z procesu zaspokajania tych potrzeb. Nie powiedziałbym, że Ruch Narodowy stawia się w kontrze do przedsiębiorców. Ale z pewnością nie ma zamiaru padać na kolana przed każdym ich żądaniem, ponieważ w przypadku rynku pracy i kwestii związanych z imigracją interesy przedsiębiorców i długookresowe interesy narodowe stoją w sprzeczności.

– Jak Pan tłumaczy to zjawisko, że jest praca dla imigrantów, której nie podejmują Polacy?

– Jest to obiegowy stereotyp. W każdym zakładzie i w każdym typie wykonywanej pracy imigrantów znajdziemy również wykonujących tę samą pracę Polaków. Niekiedy jest to kwestia stawek. Jeżeli zorganizuje się przyjazd imigrantom i przyjadą z bardzo biednych krajów, gdzie wynagrodzenia są kilkakrotnie niższe niż w Polsce, zdecydują się pracować za niższe stawki niż Polacy. Mogą z miejsc pracy Polaków zwykłą konkurencją płacową wypychać. Niektórym firmom, szczególnie dużym, może opłacać się zatrudnianie imigrantów ze względu na to, że są oni pracownikami mającymi niższe oczekiwania, na przykład ze względu na to, że przyjeżdżają tutaj na jakiś czas i są gotowi pracować dłużej w ciągu dnia, zakwaterować się tuż przy zakładzie. Mogą być bardziej dyspozycyjni, nie mają specjalnych oczekiwań związanych z urlopem czy życiem rodzinnym, bo zostawili rodziny w swoich krajach. Poza niższymi oczekiwaniami płacowymi mogą być niższe oczekiwania dotyczące praw pracowniczych. Tak reklamują się agencje oferujące pracę imigrantów z Nepalu. Mówią o braku znajomości języka i przywiązaniu pozwoleniem do konkretnego pracodawcy. Taki imigrant ma półniewolniczy status, jeżeli nie zna języka angielskiego i jest pozwoleniem przywiązany do konkretnego pracodawcy. Trudno, żeby Polak konkurował na rynku pracy w takiej sytuacji. Poza tym Polska zaczęła rozwijać się bardzo nierównomiernie.

– Ma to jakiś wpływ na imigrację zarobkową?

– Są miejsca, gdzie bezrobocie spadło i jest zapotrzebowanie na ręce do pracy, i są miejsca, gdzie bezrobocie utrzymuje się ciągle na poziomie kilkunastoprocentowym. Problemem jest to, że agencje ściągające imigrantów zarobkowych z Azji działają znacznie skuteczniej niż procesy migracyjne w ramach naszego państwa. Nikt migracji wewnętrznych w żaden sposób nie inicjuje i nie koordynuje w analogiczny sposób, jak koordynowane są migracje z Azji, które zmierzają do takich ośrodków rozwoju jak Warszawa czy Wrocław. W żaden sposób nie są inicjowane i koordynowane migracje powrotne Polaków. Nie ma właściwie żadnego wsparcia, żadnej oferty informacyjnej i rekrutacyjnej dla nich. Stąd się bierze ta sytuacja, że zatrudnianie imigrantów zarobkowych może być wygodne. Proces obsługi imigranta zarobkowego jest po prostu łatwy dla pracodawcy.

– Proszę o podsumowanie swoich spostrzeżeń dotyczących skutków imigracji zarobkowej.

– Każda imigracja, niezależnie od tytułu prawnego i okoliczności pojawienia się danych osób w naszym kraju, prowadzi do przekształcenia społeczeństwa. Możemy łudzić się, że jest to imigracja krótkookresowa, ale eksperci, ekonomiści i rząd mówią, że ma być to imigracja ludzi, którzy tu się osiedlą. Każda tego typu imigracja, również ludzi uczciwie pracujących, prowadzi do przekształcenia cywilizacyjnego naszego państwa. Jeżeli wchodzą w grę wielkości procentowe (kilka, kilkanaście i więcej procent), wprowadzi to do demokratycznej polityki całe spektrum nowych problemów, tzw. polityk związanych z różnorodnością. W tej sytuacji pojawią się wszystkie problemy, które mieliśmy w dwudziestoleciu międzywojennym – tarcia pomiędzy grupami narodowymi, różnego rodzaju pomysły na życie społeczne, zanikanie konsensusu co do pewnych wartości. Polska w takiej sytuacji przestaje być krajem narodowym, a staje się wielokulturowym i wieloetnicznym. Niektórzy widzą w tym zaletę i pociągającą perspektywę. Ja widzę w takim scenariuszu mnóstwo problemów ideowych, społecznych i politycznych, a docelowo także gospodarczych, ponieważ zarządzanie państwem wielonarodowym, wielokulturowym okazuje się kosztowniejsze niż państwem, które ma wysoki poziom spójności narodowej i kulturowej.

– Dziękuję za rozmowę.

REKLAMA