Korwin-Mikke: Czy rozwiązaniem może być system?

Janusz Korwin-Mikke. / fot. Instagram
Janusz Korwin-Mikke. / fot. Instagram
REKLAMA

Na swoim blogu na FaceBooku zamieściłem tekst ze strony „Najwyższego CZASU!”, którego idea podana jest niżej. Zareagował na to p.Piotr Kłodziński – i wywiązała się dyskusja, tak głęboka i ciekawa, że postanowiłem ją tu opublikować. Oto ten tekst:

Połowa polskich dzieci, które leżą w polskich szpitalach powiatowych, nigdy nie powinna tam trafić – mówi dla nczas.com polski pediatra, który od lat obserwuje rozgrywający się na jego oczach finansowo-medyczny szwindel. – Trafiają tam tylko, dlatego, że szpitale chcą „wyrobić kontrakt” i potrzebują do tego „dziecięcego mięsa”. Lekarze ładują więc do szpitali dzieci, które nie wymagają hospitalizacji. A w szpitalach te niepotrzebnie przebywające tam dzieci b. często łapią choroby, na które znów można naciągnąć budżet NFZ!

REKLAMA

– i komentarz p. Kłodzińskiego (P. PK):

Panie Prezesie! Jak się jest poważnym człowiekiem i chce się coś takiego udowodnić – to się bierze 100 kart wypisów ze szpitala. Analizuje. I pokazuje konkretne przypadki stanów nie zagrażających realnie zdrowiu i życiu, które można było leczyć w domu. Zwłaszcza z powołaniem się na ogólnodostępne zalecenia pediatryczne – polskie, WHO i CDC. Taka metaanaliza miałaby sens, a to, co widzimy, to nawet nie jest list kilkudziesięciu pediatrów, tylko wynurzenia jakiegoś frustrata. O taką ocenę można by poprosić a to krajowego konsultanta w dziedzinie pediatrii, a to katedrę pediatrii z któregoś z uniwersytetów albo choćby kilku doktorów pod kierunkiem profesora medycyny. A nie pojedynczego anonima.

P. Piotr Kłodziński w imię naukowego obiektywizmu zażądał ode mnie, bym nie opierał się na opinii jednego lekarza (krytykującego niepotrzebne przyjmowanie dzieci do szpitali – dla pobierania forsy z NFZ), gdyż trzeba zrobić badania statystyczne, czy to zjawisko rzeczywiście występuje w stopniu znaczącym. Niestety – ocena, czy hospitalizacja była słuszna, czy nie, jest subiektywna. Można pytać lekarzy o zdanie, ale opinia tych, co przyjmują dzieci, jest bez znaczenia – bo jeśli szpital dostaje za to pieniądze od NFZ, to są oni potencjalnie zainteresowani. Natomiast jeśli ktoś wypowiada się wbrew interesowi swojemu względem szpitala, to taka opinia jest sto razy ważniejsza!

P. PK kontynuuje:

Dlaczego konsultant krajowy, będący kierownikiem kliniki uniwersyteckiej w Warszawie, albo kierownik innej kliniki specjalizujący się w zarządzaniu publiczną ochroną zdrowia z Uniwersytetu Jagiellońskiego miałby bronić hospitalizacji pediatrycznych szpitala w Koziegłowach? Nie ma takiego powodu. Kryteria hospitalizacji są coraz bardziej jednoznaczne – dzięki działaniu polskich, a przede wszystkim międzynarodowych organizacji (np. badania finansowane przez prywatne ubezpieczalnie w USA, którym zależało na ujednoliceniu tych kryteriów – w końcu za to płacą!) mamy dostępne coraz bardziej międzynarodowe standardy i klucze diagnostyczne. W oparciu o nie można przeprowadzić takie badanie, które dowiedzie słuszności tezy. Jak to dzisiaj p.prof. Marcin Matczak (prawnik) wytłumaczył pięknie – jeżeli chcesz coś zmienić, wyszkol się w tym, zostań od tego ekspertem, spraw, by ludzie chcieli cię słuchać (czyli zbuduj sobie autorytet w tym środowisku), a potem namów ich do zmiany. Działanie z perspektywy anonimowego korespondenta-lekarza, to zdecydowanie za mało. Dziś ochroną zdrowia rządzą konkretne badania i wyliczenia – w ochronie zdrowia nazywają to EBM. Evidence Based Medicine.

Moja odpowiedź:

To, co Pan zachwala, to nieludzki system, który musi popełniać zasadnicze błędy, bo bierze pod uwagę skończoną liczbę czynników – a ich liczba jest praktycznie nieskończona – przy tym interakcja między nimi może być bardzo skomplikowana. Jestem absolutnie przekonany, że po stworzeniu obiektywnego systemu robienia najlepszych befsztyków, befsztyki będą niezbyt smaczne (choć zapewne zdrowe i jednak zjadliwe).

Człowiek o sztywnych zasadach, święcie przekonany o swojej racji, może bawić się w Konrada Wallenroda i przez 20 lat wyrabiać sobie autorytet w środowisku, potakując tezom, które uważa za głupie, by potem dokonać przewrotu. Natomiast większość ludzi przez te 20 lat powtarzania tych bzdur jakoś zacznie się z nimi oswajać – i już przewrotu nie dokona, bo przecież będąc w tym systemie autorytetem, będzie w nim zarabiać ogromne pieniądze i nie będzie chciał ryzykować skoku w przewidywane, ale Nieznane.

P. PK: Nie ma systemu, który nie popełnia błędów – dlatego zawsze się powinno zostawiać jakiś margines 1-2 proc. do decyzji lekarza. Sęk tylko w tym, że – jak zbadano – na najlepszym na świecie oddziale ratunkowym tylko 90 proc. decyzji lekarzy jest trafnych. Im więcej więc posługujemy się zestandaryzowanymi kluczami – tym lepiej. One rozumu NIGDY nie zastąpią – to oczywiste.

JKM: Zgadza się – ale od błędnej decyzji lekarze mogę się odwołać do innego, wybranego przez siebie, lekarza – podczas gdy SYSTEM, wsparty przez firmy ubezpieczeniowe wiedzące, że SYSTEM robi 2 proc. błędów, a lekarze 15 proc. – na to nie pozwoli. Howgh!

P. PK: A co do befsztyków – zaskoczę Pana, ale w praktycznie każdej dobrej restauracji z befsztykami Szef Kuchni najpierw projektuje, a potem przekazuje kucharzom właśnie taki zestandaryzowany system:
„Stek ma mieć 1,4-1,6 cm. Kiedy klient zamówi półkrwisty, należy go smażyć 1 min i 20 sekund z lewej, a następnie 55 sekund z prawej. Potem ściągasz go z patelni”. I nawet są do tego zegarki. W prawdziwej dobrej restauracji serwującej steki nie ma miejsca na dowolność, nie może być tak, żeby Pan dziś dostał krwistego, a jutro wysmażonego – przy zamówieniu półkrwistego. Dziś po to się zatrudnia dobrego szefa kuchni, żeby to gotowanie zestandaryzował, a potem pilnował jego wykonania przez kucharzy.

JKM: Nie, nie – to nieporozumienie co do terminologii. Ten, kogo nazywa Pan „Szefem Kuchni”, to „kucharz”, który samodzielnie projektuje dania – a ci według Pana „kucharze” to kuchciki wykonujący polecenia kucharza. Owszem, są knajpy typu McDonald’s, gdzie wszystko jest zestandaryzowane – ale właśnie dlatego smakosze w nich NIE jadają.

P. PK: Zasady się zmieniają co kilka lat – wychodzą nowe zalecenia, nowe standardy. Kierownik kliniki może nie chcieć przyjąć do wiadomości nowych – i to się często zdarza. W takich warunkach konsultant wojewódzki/krajowy często musi interweniować, bo zdarzają się tacy stosujący metody postępowania, jakie stosowano 40 lat temu.

JKM: O, tak! Zmieniają się… Raz cholesterol jest zdrowy, raz jest zabójczy, raz zbawczy, raz szkodliwy… I za każdym razem Autorytety twierdzą, że taka jest obiektywna prawda… Ale właśnie ten kierownik kliniki w Kozienicach może być przesiąknięty zasadami, które poznawał razem z kolegą obecnie ze szpitala w Katowicach – albo z kolegą będącym obecnie konsultantem. Co tworzy swoisty etos – zazwyczaj przeciwny wszelkim zmianom.

P. PK: Panie Prezesie, jak by Pan chciał zmieniać cały system ochrony zdrowia po każdym liście anonimowego lekarza? Przecież jest ich kilkadziesiąt tysięcy. Właśnie dlatego wymyślono badania naukowe i statystyczne – żeby tymi miliardami jak najsprawniej zarządzać. Dowód z takich badań – po ich powtórzeniu w kilku różnych miejscach – powinien być podstawą do zmiany – a na pewno nie pojedynczy głos. Bo jak tu siedzimy, każdy z nas będzie miał inne zdanie.

JKM: Ja nie mam nic przeciwko temu, by taki SYSTEM istniał i ludzie zeń korzystali – pod warunkiem, że będzie mi wolno z niego NIE korzystać…Kończę, bo muszę do pracy, a Arbeit Macht Frei. Ja nie chcę zmieniać systemu ochrony zdrowia – ja chcę go zlikwidować. A jeśli powstaną prywatne SYSTEMY – jak prywatne sieci komórkowe, konkurujące ze sobą – to bardzo dobrze. Pod warunkiem, że nikt mnie nie zmusza do zapisania się do któregoś z nich. I niech zwycięży lepszy! Zamiast jednego SYSTEMU, być może błędnego, selekcja naturalna systemów ochrony zdrowia.

P. PK: Nikt z nas nie jest człowiekiem bezbłędnym. Pan już w 2004 roku przecież pisał, że UE w ciągu 10 lat upadnie. Co nie znaczy, że nie należy słuchać autorytetów w danej dziedzinie. Nikt nie jest bezbłędny, ale są tacy którzy mają częściej rację niż inni – ci najlepiej wykształceni i doświadczeni w danym kierunku. Zarządzanie ochroną zdrowia należy zmieniać na podstawie badań i analiz, a nie na podstawie empirycznego zdania jednej osoby, która w dodatku nie kryje się z tym, że do sprawy podchodzi emocjonalnie.

JKM: Nikt nie jest bezbłędny – ale UE upadnie, spoko. I oczywiście nie jest ważne zdanie jednej czy nawet 10 osób. Ale ja bez słuchania kogokolwiek mogę powiedzieć, że takie patologie w tym SYSTEMIE są i będą. Jeśli statek nabiera wody, to ja przepowiadam, że zatonie – a to, że wpada na mostek ktoś krzycząc, że woda już jest wysoko, jest tylko mało ważnym potwierdzeniem moich rozważań opartych na obiektywnej (sic!) wiedzy o działaniu systemów (tu: przepływu wody przez dziurę). Jednak dla motłochu nie są ważne moje teoretyczne rozważania, natomiast pojawienie się tego majtka – o, to jest poważny argument. Stąd ta publikacja.

P. PK: Dziękuję za dyskusję. Szacunek i ukłony panie Prezesie.

JKM: Dziękuję za dyskusję. Do zobaczenia na stronie!

REKLAMA