„Uchodźca plus”. PiS zdradził! Wpuszcza muzułmanów, Żydów, Ukraińców …i tylko Polaków nie!

Marek Kuchciński, Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński, Stanisław Karczewski, Mateusz Morawiecki oraz imigranci z Nepalu - zdjęcie ilustracyjne.
Marek Kuchciński, Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński, Stanisław Karczewski, Mateusz Morawiecki oraz imigranci z Nepalu - zdjęcie ilustracyjne.
REKLAMA

Politycy PiS chwalą się, że postawili się Unii Europejskiej i odmówili przyjęcia uchodźców. Przy tej okazji przemilczają jednak fakt iż rząd PiS robi, co może, aby ułatwić imigrację zarobkową do Polski. Przede wszystkim z krajów azjatyckich. Oficjalne dane jeszcze tego nie pokazują, ale wystarczy wyjść na warszawską ulicę, aby zorientować się, że Iwana i Pawło z Ukrainy zastępują w dotychczasowych pracach (np. przy przewozie osób czy dowożeniu jedzenia) Mohammed i Abdul.

Wszystko to zgodnie z okrytym tajemnicą porozumieniem podpisanym przez Polskę w Marrakeszu w maju br. Według niego, imigracja jest podstawowym źródłem utrzymania wzrostu gospodarczego.

REKLAMA

Politycy PiS zaplątali się w swoich kłamstwach. Gdy odmawiali przyjmowania narzucanych przez UE uchodźców, to twierdzili, iż chodzi o zwykłych imigrantów ekonomicznych, a nie uciekinierów przed wojną. Teraz zaś próbują bronić się, że nie ma żadnego przyjmowania uchodźców do Polski, bo bierzemy tylko zwykłych imigrantów ekonomicznych.

Prawda jest taka, że system finansowy Polski splajtował z powodów demograficznych. Drastyczne otwarcie się na imigrację ma go rzutem na taśmę uratować. Jednak zgoda na tak daleko idące zmiany w strukturze narodowościowej kraju powinna być poprzedzona jakąś publiczną debatą. Tymczasem głównym źródłem wiedzy społeczeństwa na temat fali imigrantów są… obrazki z dużych miast pokazujące egzotycznych imigrantów w grupach.

Oficjalnie do Polski w 2018 roku przybyło już ok. 350 tys. imigrantów. Wciąż większość z nich to Ukraińcy (46 proc.), ale coraz więcej jest mieszkańców Azji i Afryki (ponad 4 tys. Turków, ponad tysiąc Libijczyków, Irakijczyków, mieszkańców Bangladeszu itp.). Politycy PiS mętnie tłumaczą, że ich proimigracyjne działania to odpowiedź na potrzeby rynku pracy. Polskie społeczeństwo bynajmniej nie dało przyzwolenia na budowę kraju wielokulturowego.

A wyborczy sukces w 2015 roku PiS zawdzięczało m.in. twardej polityce antyimigracyjnej. Pytanie: czy ktoś w rządzie ma jakiś plan imigracyjny, czy jest to zwyczajnie radosna twórczość, aby gospodarka się nie zawaliła z powodu braku tanich pracowników? W całym tym zamieszaniu umyka sprawa Polaków i ludzi polskiego pochodzenia, którzy utknęli przez zawirowania historii XX wieku (a czasem i wcześniejszej) w krajach dawnego imperium sowieckiego. O tym, aby umożliwić im powrót do kraju przodków, nikt bynajmniej nie mówi.

Węgry mówią „nie”, Polska „tak”

Wspomniany szczyt w Marrakeszu węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjártó nazwał „ekstremalnie proimigracyjną deklaracją”. Co więcej – zarzucił, iż jego faktycznym celem jest „dalsze inspirowanie i ułatwianie imigracji”. Wprost stwierdził, że u podstaw takiego działania polityków UE jest przekonanie, że imigracja zarobkowa jest podstawą wzrostu PKB, a więc również utrzymania dobrobytu w krajach UE. Dlatego Węgry odmówiły podpisania się pod ustaleniami z konferencji w Marrakeszu.

Zrobiła to natomiast Polska. Ze swojej strony Polska zawarła kilka miesięcy temu porozumienie z Uzbekistanem zakładające przyjęcie 3 tys. ludzi do pracy. Rząd pracuje też nad ułatwieniami w imigracji, otrzymaniu kart stałego pobytu, wreszcie szybszego nabywania obywatelstwa.

Czytaj dalej ->

REKLAMA