Michalkiewicz: Walka klasowa znów się zaostrza! Pierwszą ofiarą jest prawda

Stanisław Michalkiewicz. / foto: YouTube/NPTV
Stanisław Michalkiewicz. / foto: YouTube/NPTV
REKLAMA

Za pierwszej komuny istniał Wydział Prasy Komitetu Centralnego PZPR, skąd redaktorzy naczelni, a za ich pośrednictwem redakcje dostawały wytyczne, jak pisać, mówić w radiu i pokazywać w telewizji, żeby było dobrze. Kto się słuchał, robił karierę i piął się w górę do coraz wyższych grządek, a kto się nie słuchał, ten się nie piął w górę, tylko osuwał się w dół, a niekiedy nawet trafiał w „ciemności zewnętrzne”, skąd – jak wiadomo – dobiega płacz i zgrzytanie zębów.

Ponieważ w związku z objęciem steru państwa przez polityczną ekspozyturę Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, które – zgodnie z upodobaniem Naczelnika Państwa – odgrywa historyczną rekonstrukcję przedwojennej sanacji, która była ruchem etatystycznym, a w porywach nawet socjalistycznym – socjalizm u nas z roku na rok narasta i się umacnia. Skoro zaś socjalizm się umacnia, to – zgodnie ze spostrzeżeniem klasyka demokracji Józefa Stalina – zaostrza się również walka klasowa, co możemy obserwować w czasie rzeczywistym.

REKLAMA

W walce klasowej – jak to w każdej wojnie – pierwszą ofiarą jest prawda, toteż każdy, kto nie chce zaciągnąć się do żadnego politycznego gangu – ani do gangu zwanego przez gang płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm „obozem zdrady i zaprzaństwa”, ani do gangu wspomnianych dzierżawców, nazywanych przez obóz zdrady i zaprzaństwa „oszołomami”, a ostatnio nawet „faszystami” – potępiany jest zarówno przez jednych, jak i przez drugich, ponieważ przy wszystkich podziałach obydwa obozy wyznają podobne, a właściwie identyczne zasady, na przykład kto nie jest z nami, ten jest przeciw nam, a poza tym mają identyczny cel polityczny – żeby mianowicie ani z jednej, ani z drugiej strony nie pojawiła się im żadna polityczna alternatywa.

Znakomitą ilustracją realizowania tego politycznego interesu obydwu obozów są telewizje: rządowa i nierządne. Telewizja rządowa codziennie przekonuje widzów, jaki to mądry, szlachetny, bezinteresowny i kompetentny jest pan Patryk Jaki, podczas gdy pan Rafał Trzaskowski jest interesownym szubrawcem i w dodatku matołem. W telewizjach nierządnych jest odwrotnie – pan Rafał Trzaskowski przedstawiany jest w charakterze jasnego idola, podczas gdy pan Patryk Jaki – w charakterze osobnika co najmniej podejrzanego. Być może obydwie telewizje mają rację, ale nie o to przede wszystkim chodzi, tylko o stworzenie w medialnej i politycznej przestrzeni wrażenia, że losy Warszawy, a nawet całego państwa, zależą od zwycięstwa jednego bądź drugiego.

Tymczasem z tymi wyborami jest podobnie jak z rozbiciem banku w Monte Carlo. Dla szczęśliwca, któremu się to udało, dla jego rodziny i kopulantek może to oznaczać zasadniczą odmianę losu. Jak to pisał Stanisław Cat-Mackiewicz – może zostać prezesem Partii Róbmy Sobie Na Rękę – jak np. pan Ryszard Petru czy pani Katarzyna Lubnauer, członkowie rodziny mogą zostać członkami rad nadzorczych, prezesami towarzystwa wagonów sypialnych lub spółek komunalnych, a w najgorszym razie załatwić dla swego potomstwa: Jasia, Zuzi czy Frania – co to właśnie ukończyli jakąś wyższą szkołę gotowania na gazie – posadę „konsultanta” albo „specjalisty”.

Czytaj dalej ->

REKLAMA