Wozinski: Uber kontra taksówkarze. Kto ma racje? Sprawdź!

Zdjęcie ilustracyjne. Foto: pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: pixabay
REKLAMA

W konflikcie pomiędzy światowym gigantem a korporacjami taksówkarskimi wykazanie pełnej słuszności którejkolwiek ze stron jest praktycznie niemożliwe, choć pozornie mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z bardzo klarowną i łatwo dającą się rozstrzygnąć sytuacją.

Oto zrzeszone w korporacjach osoby wykonujące zawód taksówkarza, zazdrośnie walcząc o przyznany im przez państwo przywilej, występują przeciwko prywatnej firmie, która oferuje o wiele tańsze i sprawniej wykonywane usługi. Przyglądając się protestowi taksówkarzy, wielu wolnościowców pomstuje na rodzimych taryfiarzy, którzy nierzadko dopuszczali się już nawet aktów agresji wobec konkurencji odbierającej im w coraz większym stopniu klientów.

REKLAMA

Sprawa nie jest jednak tak oczywista, jak by się wydawała na pierwszy rzut oka. Z jednej strony wiadomo bowiem, że korporacje taksówkarskie od lat niszczyły niezależną konkurencję, windując do absurdalnych poziomów ceny swoich usług. Brak realnego rynku na usługi taksówkarskie skutkował tym, że występowały wieczne kłopoty z dostępnością tych usług, które na dodatek pozostawiały często bardzo wiele do życzenia.

Mając w pamięci to, jak jeszcze kilka lat temu wyglądał rynek taksówkarski w Polsce, można było pojawienie się Ubera uznać niemalże za wybawienie. Posługując się klarownym i wygodnym sposobem zamawiania oraz rozliczania, amerykańska firma wprowadziła zupełnie nową jakość i – co najważniejsze – zademonstrowała, jak bardzo przestarzała, nieuczciwa i niekorzystna dla klientów jest dotychczasowa forma transportu taksówkowego.

O ile jednak zrozumienie wad tradycyjnych, licencjonowanych przez państwo firm taksówkarskich przychodzi wszystkim dosyć łatwo, o tyle w przypadku światowego giganta w rodzaju Ubera rzecz przedstawia się już zgoła inaczej.

Dolina Krzemowa, czyli kasyno

Wbrew pozorom, Uber nie jest wcale zwyczajnym podmiotem prywatnym, lecz gigantycznym przedsiębiorstwem, w które wpompowano miliardy pustych dolarów. Jego założycielami są programista Garrett Camp oraz przedsiębiorca Travis Kalanick. Kalanick był wcześniej właścicielem informatycznego start-upu Red Swoosh, który sprzedał z zyskiem w 2007 roku. Zdobyta w ten sposób gotówka umożliwiła mu kolejne podejście do świata wielkiego biznesu. Tym razem okazało się, że założony w 2009 roku Uber był absolutnym strzałem w dziesiątkę. W ciągu zaledwie dziewięciu lat firma z Doliny Krzemowej stała się prawdziwym potentatem, oferującym usługi w kilkuset metropoliach na całym świecie.

Budzącą powszechny zachwyt Dolina Krzemowa to – wbrew wszelkim pozorom – nie żywy pomnik przedsiębiorczości i innowacyjności wolnorynkowego kapitalizmu, lecz miejsce, w którym skupia się główny strumień energii inflacjonistycznej polityki Stanów Zjednoczonych. Drukowane w ogromnych ilościach puste dolary rozdawane są w San Jose i okolicach w wielkich ilościach na lewo i prawo wszystkim, którzy rokują choćby cień szansy na to, że staną się kolejnymi Jamesami Wattami, Nikolami Teslami czy też Travisami Kallanickami i Garrettami Campami.

Czytaj dalej —>>>

REKLAMA